Recenzja: Aqua Acoustic La Diva i La Scala

Przetwornik La Scala

Nawet najdrobniejsze detale są wykonane niezwykle pieczołowicie.

Nawet najdrobniejsze detale są wykonane niezwykle pieczołowicie.

   Wobec ładowanego od góry napędu przetwornik La Scala musiał się znaleźć na spodzie, ale to chyba dla niego nie ujma, bo tak to pomyślał sam producent.

Panel przedni ma ta La Scala identyczny, ale na nim nie dźwigienki tylko po lewej dwa przełączniki obrotowe, z których jeden jest włącznikiem OFF/ON, a drugi selektorem wejść. Poza tym jest jeszcze tylko wąska szczelina, analogiczna do tej z napędu skrywającej dźwigienki funkcyjne, tyle że nieco dłuższa i zasobna jedynie w zieloną kropeczkę informującą o pracy oraz pojedynczą dźwigienkę regulacji fazy wyjścia XLR. Szczelinowość nie jest jednak wyłącznie ozdobna z dodaną lokacją dla światełka i dźwigienki, ale pełni też funkcję nawiewu dla dwóch znajdujących się za nią lamp wzmacniających sygnał wyjściowy. Są nimi klasyczne triody ECC81, które producent oferuje w wersji od słowackiego JJ albo rosyjskiego Gold Lion-Marconi; a do mnie dotarły te drugie i wiąże się z nimi dłuższa historia, ale o tym przy okazji odsłuchów. Poza tym od zewnątrz mamy ten sam co w napędzie aluminiowy profil pokrywy korpusu, napylony antywibracyjnym proszkiem, oraz te same stożki nośne, a z tyłu pięć wejść cyfrowych (bez AT&T, a za to z USB), a wszystkie z obsługą standardu 24-bit/192 kHz, plus 384 kHz dla USB, jako upgrade do wersji MkII. Poza tym jeszcze tylko po tradycyjnej parze wyjść RCA i XLR, o których krążą słuchy, że te symetryczne są o wiele lepsze, a co sam o tym sądzę, do tego jeszcze dojdziemy. Wejście USB jako jedyne obsługuje też standard DSD, a więc zgodność plikowa nie nastręcza problemów.

W przypadku przetwornika szczególnie ważne jest wnętrze, a w nim obok pary lamp na wyjściu znajdziemy też parę transformatorów rdzeniowych, znacznie lepszych od toroidów zasilających niższy model La Voce i własny napęd. Jednak najważniejsze są same kości DAC, a te zbiegiem okoliczności okazują się identyczne jak w dopiero co recenzowanym przetworniku Audio-gd, bowiem znów trafiamy tu na starych znajomych z 1998 roku – 24-bitowe kości Burr-Brown PCM1704-K. Można wprawdzie zamówić wersję La Scala z kośćmi bez K, czyli nie selekcjonowanymi, ale polski dystrybutor się na to nie pisze i sprowadza wyłącznie urządzenia na bazie selekcjonowanych. Tych kości od Burr-Brown zgromadziła Aqua Acoustic podobno wiele tysięcy, tak więc ma zagwarantowaną od ich strony produkcję na lat kilkanaście, co raczej dobrze nie świadczy o przewidywaniach włoskich inżynierów odnośnie osiągnięć producentów współczesnych przetworników jednobitowych, ale może nas jeszcze oni kiedyś pozytywnie zaskoczą.

Staromodna ergonomia użytkowa z wykorzystaniem hebelków również cieszy oko, a przy tym jest miłą odskocznią od tych wszystkich przycisków i paneli dotykowych.

Staromodna ergonomia użytkowa z wykorzystaniem hebelków również cieszy oko, a przy tym jest to miłą odskocznią od tych wszystkich przycisków i paneli dotykowych.

Tych PCM 1704-K jest tu po parze w każdym kanale, a przesunięte są względem siebie fazowo, tak samo jak robi to Accuphase, tyle że używając dużej ilości kości jednobitowych. Służyć ma to poprawie analogowości poprzez wygładzanie krzywej sygnału i naprawdę nieźle się sprawdza. Przetwornik wdraża też zainicjowaną przez twórców Aqua Acoustic jeszcze w 2005 roku koncepcję braku filtracji cyfrowej na wejściu, a na wyjściu posługuje się, jak już zdążyłem wspomnieć, parą lamp i tranzystorami MOS-FET. Wybór lamp ECC81 nie jest przy tym dowolny, bowiem znane są z najmniejszej ilości generowanych zakłóceń i szumów własnych.

Bardzo ciekawą własnością jest zastosowanie budowy modułowej, w postaci siedmiu osobnych płytek montażu dla poszczególnych sekcji, dzięki czemu zarówno naprawa jak i ewentualne modyfikacje dają się łatwiej realizować, czego najlepiej dowodzi możliwość szybkiego przejścia od wcześniejszej wersji MkI do obecnej MkII.

Przypomnę tu po raz kolejny, że wiele lat temu obiecywano taką modułowość dla wszelkiej aparatury elektronicznej, ale pojawiła się tylko w odniesieniu do komputerów, a i to nie do końca, z uwagi na niepodzielność i integracyjny charakter płyt głównych.

W opakowaniu przetwornika oprócz instrukcji i całkiem niezłego  kabla zasilającego znajdziemy jeszcze porządny kabel I2S, a spiąwszy nim obie części zabrałem się za ocenę brzmienia.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

10 komentarzy w “Recenzja: Aqua Acoustic La Diva i La Scala

  1. Piotr Ryka pisze:

    Parę tytułów płyt:

    Stan Getz – Bossanova Yeats, Vangelis – Themes, El Greco, Antarctica, Usher –Sampler, Piwnica pod Baranami, Cortot – Chopin, Pepe Romero – Flamenco, Greenday – American Idiot, Dire Straits – Brothers in Arms (SACD), Led Zeppelin II, Beethoven – The Symfonies (von Karajan), Harmonia Universelle II, Miles Davies – Aura, Cat Stevens – Teaser and the Firecat, Jan Garbarek – Mnemosyne, Montserrat Caballe – Bellini & Donizetti, Mozart – Violin Concertos (David Oistrakh), Czarodziejski flet (Gardiner), Metalica – Black Bułat Okudżawa – Najlepsze przeboje….

    I wiele, wiele innych.

  2. Maciej pisze:

    O fajnie, posłucham te 2/3 których nie znam z tej listy.

  3. Maciej pisze:

    może bardziej nawet 3/5…

  4. Stefan pisze:

    Ciekawe zestawienie Piotrze, nie znałem Milesa z tej strony, bardzo ciekawy album bardzo mocno zróżnicowany, taki kolorowy 🙂
    Od dziś jest w mojej kolekcji.

  5. manio pisze:

    a gdzie się podziała DIANA KRALL , sie zapytywowuje !!!!

    toż wszem i wobec wiadomo że na tym najlepi wychodzo ałdiosystemy wszelakie …

    a tu jakiesik cepelingi, grin deje i traszometaliczni … toż na tym sie 50% systemów wykłado na zabój … szkliwo schodzi z uzymbienio i ałdiofile same w kaftany bezpieczeństwa wskakujo !!!
    .
    …a tak naprawdę – powyższy zestaw świadczy o tym że recenzent wie o co chodzi…
    gitarka solo , no dobra, nawet z towarzyszeniem fletu – też niech będzie … tylko jak ocenić na tej podstawie bas, szybkość ataku, rozdzielczość nagranych fafnastu instrumentów…
    .
    ja oprócz oczywistych oczywistośći wymienionych przez recenzenta, zachęcam zawsze do pójścia w extremalnie trudne rejony a więc : syntetyczny bas w super szybkich pulsacjach [np. gęste! techno w wielu odmianach] czy też wściekły i szaleńczy obszar metalu [np. death melodic/symphonic itp. – Metallica przy tym to dość romantyczne nuty są ;)].
    .
    wiem że fachowcy powtarzają mantrę typu Diana Krall – ale dla mnie [mimo że ją lubię i płyty jakieś posiadam] – to extrema błystawicznie pokażą bazowe , podstawowe możliwości systemu :
    – czy dół jest szybki, rozdzielczy, zwarty, punktowy czy odwrotnie
    – czy system jest czuły na impulsy [nie bezwładny]
    – czy gęste płyty [a jest ich obecnie chyba większość – bo w cyfrowym studio można ścieżek dokładać aż do znudzenia] są odczytywane tak że można poszczególne partie instrumentów śledzić pojedynczo czy też trzeba je wyławiać z kakofoni dźwięków …
    większość systemów się na tym wykłada – jak ktoś słucha tria jazzowego lub kameralistyki – nie zauważy nawet tych niedociągnięć – ale jak słucha rzeczy szybkich i gęstych – bez bazowych umiejętności systemu – szybko mu ochota na słuchanie przejdzie albo płytotekę zmieni …

    1. Maciej pisze:

      No i tu przychodzi mi na myśl kolejna sprawa: systemy uniwersalne. Wiele osób mówi: Panie, to do jazzu idealne, tu to wybitne wokale, a ten zestaw super metal zagra, no ale na tym to pan nie pogra elektroniki, itd… A ja ciągle, może naiwnie, dążę do tego by mój tor wszystko potrafił zagrać świetnie. I wiecie co? Może błądzę, ale wcale nie uważam, że duże triody i szerokopasmowce wzbogacone 15″ basem w bi-ampingu nie graję dobrze metalu. Ostatnio był u mnie przyjaciel i jak poszły w ruch takie gatunki był mocno zaskoczony.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Każdy dobry system musi umieć zagrać wszystko. Inaczej nie jest dobry. Tu nie ma żadnego podziału na role. Musi grać całym pasmem i z odpowiednią przestrzenią A wtedy sprawdzi się w każdym repertuarze.

  6. gość44 pisze:

    Zdjęcia lepsze niż zazwyczaj. Jeszcze trochę … 🙂

    1. Maciej pisze:

      Ja bardzo lubię zdjęcia do recenzji na HiFiPhilosphy, bo są naturalisyczne. Trochę czasem tylko brakuje 'sesji rozbieranych’. Ale to pewnie nie każdy dystrybutor umożliwia…

      1. Piotr Ryka pisze:

        Sprzęt jest często zapieczętowany i nie da się go ruszyć, bo potem bez plomb nie ma naprawy gwarancyjnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy