Recenzja: Ancient Audio Master Oslo

Ancient_Audio_Oslo_Master_09 HiFiPhilosophy   Firmy Ancient Audio nie trzeba w Polsce przedstawiać, a i na świecie staje się coraz bardziej rozpoznawalna. Od lat stanowi nieodłączny, bardzo ważny i szczególnie często komentowany element warszawskiego Audio Show, a grono jej zwolenników nieustająco rośnie. Sam się do niego zaliczam, mimo że nie przepadam za byciem członkiem jakichkolwiek dużych gremiów, jednakże być audiofilem i nie należeć do grona entuzjastów Ancient Audio kiedy się wyroby tej firmy słyszało, nie sposób.

Ancient Audio wchodziło na rynek i wciąż na nim pozostaje jako producent ekskluzywnego high-endu, i to w dodatku oferujący cały tor poza okablowaniem. Niepospolita to sprawa, na naszym rodzimym podwórku całkiem wyjątkowa, a i na światowych salonach niezbyt częsta, zwłaszcza w odniesieniu właśnie do torów high-endowych, w dodatku proponowanych przez małe przedsiębiorstwa, bazujące na wiedzy i innowacyjności jednego konstruktora.

Świat wiele zawdzięcza takim ludziom; pojedynczym twórcom łączącym w jednej osobie talent, wiedzę i pasję. Takim ludziom zawdzięcza nawet najwięcej. Pan Jarek Waszczyszyn jest właśnie takim działającym w naszych nieszczególnie sprzyjającym twórcom czasach samotnym artystą, biorącym za cel uczynienie muzyki jak żywą, a za siedzibę mającym Kraków, miasto Wita Stwosza, Wyspiańskiego, Lema, Mrożka i moje. Zwolennicy czasów dzisiejszych zapewne zarzucą mi, że się czepiam, bo co niby samotnym twórcom miałoby w obecnej, najszczęśliwszej z dób dobie, wadzić? Już odpowiadam. Moim zdaniem brakuje im mecenasów. Brakuje, gdyż ci którzy z uwagi na posiadany majątek mogliby sprawować mecenat, najczęściej sami potrzebują mecenasów; w szczególności takich od kancelarii prawnych.

Ancient_Audio_Oslo_Master_11 HiFiPhilosophy

Ancient Audio Master Oslo

Kiedy pierwszy raz usłyszałem tor wykonany przez pana Jarka, oparty o trójdzielony odtwarzacz Lektor Grand, monobloki lampowe Silver Grand Mono i głośniki monitorowe Holography, byłem jak zaczadzony. Ta muzyka była niewiarygodnie dobra i aż nie chciało się wierzyć, że ktoś w domowym zaciszu samotnie tak ją technologicznie oprawił. Ale była, grała i nie dało się zapomnieć. Być może nadejdzie dzień, gdy dane mi będzie sporządzać recenzję flagowego toru Ancient Audio, ale dzisiejszy też jest niepłochy, jako że właśnie przystąpiłem do sporządzenia recenzji monitorów aktywnych Ancient Audio Master Oslo, będących wzmocnioną i udoskonaloną wersją wcześniejszych monitorów Studio Oslo, od roku podbijających serca audiofili, przede wszystkim tych skromniejszych, siadających przy komputerach albo w niewielkich pokojach i też pragnących cieszyć się brzmieniem sygnowanym marką Ancient Audio, nacechowanym naturalizmem i wielką witalnością. Czasy – te najszczęśliwsze z szczęśliwych (a zdaniem rządzących zawsze mamy takie) – wymagają bowiem od większości z nas wyrzeczeń, toteż tylko nieliczni na duży set od Ancient Audio mogą sobie pozwolić. Działa to oczywiście w obie strony, a więc i na konstruktora, zmuszonego poszukiwać czegoś bardziej przystępnego, możliwego do zaoferowania szerszej grupie odbiorców. Rzeczy faktycznie przybrały taki obrót i raz jeszcze Ancient Audio zadziwiło wszystkich, jednym pas de chat przeskakując na drugi skraj skali, pomiędzy wygłodniałych high-endu tkwiących za biurkami użytkowników komputerów, posiadaczy niemożliwych do wyposażenia w stacjonarny sprzęt letniskowych domków i jakże licznych nie uszczęśliwionych żadnym high-endem nie-posiadaczy grubych portfeli. I to był skok cholernie udany, a sam słuchając tego Oslo na ostatnim Audio Show raz jeszcze zbaraniałem w obliczu tego dźwięku, a już szczególnie wobec faktu, że za trzy tysiące można go pozyskiwać, a wszak to monitory aktywne, gotowe do wpinania prosto w laptopa czy komputer i jeszcze za dopłatą ośmiuset złotych możliwe do spakowania w antyudarowy neseser na wypadek jakichś wojaży, celem spędzenia w ich towarzystwie wakacji czy weekendu za miastem.

Ancient_Audio_Oslo_Master_12 HiFiPhilosophy

Że niby trochę większe Oslo, tak? Nic z tych rzeczy.

Ale dlaczego nazywają się te monitorki akurat Oslo? – ciekaw byłem i pytałem autora. Okazuje się, że jest to wyraz uznania dla znajdującego się w tym mieście studia nagraniowego Rainbow, w którym pan Jaromir bywa często, gdzie dopracowuje swoje konstrukcje i na użytek którego nawet te Studio Oslo powstały, jako małe monitory profesjonalne do masteringu nagrań. Bo tak naprawdę taki był właśnie początek. Studio Oslo nie zostały zaprojektowane z myślą o milionowych rzeszach nabywców, tylko jako narzędzie dla profesjonalistów – takie podręczne uzupełnienie w ich pracy przy nagraniach – a dopiero potem okazało się jak bardzo rynek konsumencki czegoś takiego łaknął i jak się to dobrze sprzedaje.

Gna jednak wilka do lasu. Duży rynkowy sukces małych Oslo wywołał u ich twórcy pragnienie zmajstrowania Oslo nieco większych, by ich osiągi też większymi uczynić i czarę audiofilskich oczekiwań napełnić jeszcze bardziej. Tak oto, już po roku, na kolejnym Audio Show debiutowały będą Ancient Audio Oslo Master, których właśnie teraz słucham i które opisuję, by uszu i pióra nie szczędząc wiedzę o nich pomiędzy audiofilami szerzyć i walory ich wszystkim rozgłaszać.

Nie od razu Oslo zbudowano

Ancient_Audio_Oslo_Master_14 HiFiPhilosophy

Za dużo basu? Za mało góry? Dla Master Oslo to nie problem.

   Albo może inaczej – Oslo zbudowano od razu, a Master Oslo to jeszcze większa krakowska szopka z dźwiękiem, do wyganiania brzmieniowych Herodów i świętowania muzycznych Narodzin. Słucham ich sobie teraz i wczoraj słuchałem, i jutro też będę słuchał – i dobrze się tego słucha, o rany jak dobrze. Ale nim o słuchaniu narracyjną wstęgę zaczniemy rozwijać, pierwej słów parę o wyglądzie. Monitory, choć nieco większe od protoplasty, wciąż są bardzo małe i nie jest to nawet ćwiartka normalnych monitorowych głośników ani pod względem wagi, ani objętości. To nie spore skrzynki do uważnego taszczenia w objęciach, tylko niewielkie pudełka, łatwe do przenoszenia w dłoniach. Ważą trochę, ale niezbyt dużo, a od poprzednika są większe jedynie na szerokość, bo głębia i wysokość pozostały te same. Ogólnie biorąc nawet jak na monitory biurkowe są nieduże, ale od razu rzuca się w oczy lepsze od komputerowej masówki wykonanie, z drewnianą okleiną i porządnym tkwiącym w niej szerokopasmowym głośnikiem. Wszystko to jeszcze bardziej się zaznacza kiedy zaczynają płynąć dźwięki, ale na razie jesteśmy przy wyglądzie i budowie. Poza głośnikiem widnieje na froncie panel obsługowy złożony raptem z niewielkiego ale na szczęście dość twardo a zarazem płynnie chodzącego potencjometru i czerwonej lampki sygnałowej. Sporo więcej dzieje się z tyłu, a nawet niespodziewanie dużo się tam wyprawia. Są dwie pary wejść RCA, osobne z dopasowaniem do komputera i typowego toru audio oraz podkreślające profesjonalny rodowód symetryczne wejścia XLR, będące w studiach nagraniowych standardem. Jest też włącznik, ale przede wszystkim są dwa pokrętła do regulacji niskich i wysokich częstotliwości. Te są cokolwiek jak na mój gust za małe, przez co dźwięk zmienia się bardzo prędko, a dzieje się tak tym bardziej, że zakres regulacji jest bardzo szeroki. W efekcie ustawienie prawidłowego brzmienia to niezgorsza zabawa, potęgowana faktem, że nie ma jednego ustawienia optymalnego pasującego najlepiej do wszystkich nagrań i to wcale nie na zasadzie – więcej basu do rocka, więcej sopranu do skrzypiec – tylko w sensie całościowego wydobywania muzyki. Jest to spowodowane odmiennościami samych nagrań, sporządzanych według uznania inżyniera dźwięku, a także różnych archiwalnych naleciałości, przy tak szerokim spektrum regulacji kuszących poszukiwaniem lepszego brzmienia. Ta lepszość dość często się udaje, ale można od tego dostać nerwicy, dlatego sam wziąłem porządnie nagraną muzykę fortepianową, dostroiłem się pod fortepian i dałem spokój dalszym regulacjom.

Ancient_Audio_Oslo_Master_13 HiFiPhilosophy

Mała ściąga zawsze mile widziana.

Z tyłu są jeszcze dwa gniazda. Jedno zasilania, drugie dla kabla przesyłającego sygnał od kolumny aktywnej do pasywnej, gdyż wzmacniacz jest jeden i tylko jedna jest aktywna. Oba kable są w komplecie, tak więc odpada także głośnikowe okablowanie, pomnażając redukcję kosztów.

Master Oslo różną się od Studio Oslo w jeszcze jeden widoczny sposób: nie stawia się ich bezpośrednio na podłożu, tylko mają podstawę, do której przytwierdzone są na stałe trzema nóżkami, z których przednia jest wyższa, co powoduje, że są poddarte do góry. Jest to dość ważne, bo jak sprawdziłem brzmienie okazuje się zdecydowanie najlepsze gdy dźwięk rozchodzi się z grubsza na wysokości uszu słuchacza, czemu to odchylenie ku górze dobrze służy.

W standardzie są do wyboru trzy kolorystyki: heban oraz fortepianowa biel i czerń, a za dopłatą 300 złotych bardzo rozległa paleta fornirów.

Całość jak mówiłem może być pakowana do sztywnego podróżnego kuferka z metalowymi okuciami; wyjątkowo starannie wykonanego, a kosztującego umiarkowanie, raptem tysiąc złotych. W nim nasze Oslo na pewno nie doznają żadnego uszczerbku, nawet na trasie Moskwa-Władywostok.

Brzmienie

Ancient_Audio_Oslo_Master_03 HiFiPhilosophy

Od domowych biurek i przepastnych salonów…

   Zacznijmy od ustawienia. Głośniki są na biurko, ale w planach są też standy, bo z założenia mają być także skutecznym zastępstwem normalnych głośników systemu audio lub kina domowego. Siłę mają faktycznie wystarczającą by wypełnić dźwiękiem duże pomieszczenie, a wspólnie z możliwym do dokupienia subwooferem może to już być dźwięk dużego formatu. Najlepiej jednak sprawdzają się kiedy siadać od nich nie dalej niż półtora metra, a jeszcze lepiej metr. Kiedy siada się dalej, dobrze jest je ustawić tak by ich „spojrzenia” przecinały się za plecami słuchającego, co daje lepsze wypełnienie pomieszczenia dźwiękiem, ale kiedy siadamy blisko takie ustawienie skutkuje pogłosem i zdecydowanie lepiej kiedy patrzą nam wówczas prosto w oczy. Dźwięk staje się wtedy naturalny i najbliższy brzmienia analogowego, a scena nic nie traci z walorów ustawienia poprzedniego, to znaczy rozpościera się z tyłu za głośnikami i szeroką dźwiękową ławą wychodzi na słuchacza w całkowitym oderwaniu od samych głośników. Nie to jest jednak głównym czynnikiem dla którego warto usiąść bliżej. Jest nim bezpośredniość oddziaływania muzyki; zanurzenie się w jej przestrzeni. Tradycyjnym wzorem dobrego grania otacza nas ona wtedy i cała ożywa, a nie tylko rozgrywa się gdzieś dalej, ogniskując brzmienia w pojedynczych miejscach. Mnie przynajmniej takie dalekie granie bez ożywającego całego medium nie sprawia satysfakcji i zdecydowanie wolę kiedy każdy punkt otaczającego obszaru uczestniczy co najmniej na zasadzie pośrednictwa; kiedy czuć, że dźwięki przez niego przechodzą, kiedy przechodzą przez niego odbicia, albo chociaż realizuje się w nim szum tła. Nie znoszę pustki, obszarów dźwiękowej martwoty. Muzyka powinna być jak ptaki w powietrzu lub ryby w wodzie, a nie jak satelity na kosmicznej orbicie. Musi wszystko przenikać. Dlatego szczególnie ważne jest w ustawieniu, by głośniki siały dźwiękiem na wysokości uszu słuchacza. Kiedy kierują go niżej, traci się masą muzycznej swoistości i scenicznej naturalności.

Ancient_Audio_Oslo_Master_05 HiFiPhilosophy

…po masteringowe konsole, Master Oslo poradzą sobie wprost wyśmienicie!

Niewątpliwie właśnie z uwagi na to zastosowano kierujące spojrzenie głośników ku górze podstawki, co jest w przypadku siedzenia za biurkiem bardzo pożyteczne, ale jeszcze lepiej kiedy postawi się je na około dziesięciocentymetrowych ministandach, które według mnie powinny się znaleźć w ofercie albo użytkownik powinien sobie coś takiego sam wykombinować. Ważne jest też, by głośniki stały możliwie daleko od ściany za sobą, bo to naturalizuje i pogłębia scenę.

Ustawiwszy wszystko jak można było najlepiej, przyjrzałem się samemu brzmieniu. Dźwięk niewątpliwie niósł masę informacji. Szczegóły, pogłosy, żywa przestrzeń – wszystko to było obecne i silnie oddziałujące. Świetnie realizowały się też wartości sceniczne, z pełnym oderwaniem dźwięku od głośników i naprawdę głęboko sięgającą do tyłu poza nie sceną, szeroką ławą, zarówno frontalnie jak i flankująco wychodzącą na słuchacza. Lokalizacja wykonawców i źródeł była bardzo precyzyjna, a naturalność wokalizy i instrumentacji wysoce satysfakcjonująca. Struny i klawisze świetnie się wizualizowały, a tembry głosów miały dobrze wyrażoną postać własną.

Brzmienie cd.

Ancient_Audio_Oslo_Master_08 HiFiPhilosophy

Tylko dostroić do swoich potrzeb i gotowe!

   Samo brzmienie cechowało się dobrze ustawioną temperaturą, bez dodawanego ciepła, ale i bez wrażenia chłodu. Całościowo było jak z życia – nie zredukowane i nie upiększone. Pomimo bardzo skromnego zaplecza, bez całego tego rozdziału na wzmacniacz i przedwzmacniacz za grube tysiące, osiągało cechy zaawansowanej realizacji, o dużej plastyczności, z piętnem dramatyzmu i przemawiającym do wyobraźni realizmem. To była po prostu muzyka a nie jej udawanie. Wejście w pewien świat, pozostawanie w którym miało swoją bytową esencję i kreatywną magię, a nie tylko sztuczną, widoczną na pierwszy rzut oka egzaltację. Niewątpliwie za całość należą się Ancient Audio słowa uznania, bo skromność użytych środków przełożona tu została na bardzo dużą dawkę satysfakcji nawet u kogoś tak jak ja wybrednego, o guście zmanierowanym najwyższej klasy aparaturą. Szczególnie podobało mi się to, że doskonale zamaskowany został tranzystorowy rodowód. A jeszcze przy tej cenie… Jest w zasadzie regułą, że z tanich urządzeń tranzystorowych wyłazi ta ich tranzystorowość jak szydło z worka, z całą jej przynależną obrzydliwą jazgotliwością i kanciastym, nieheblowanym wykończeniem. Tak więc ilekroć mamy do czynienia z niedrogim torem tranzystorowym, za samo wyzbycie się takich wad należą się gratulacje, a kiedy udaje się jeszcze coś więcej, trzeba się nisko kłaniać. Tymczasem monitory Master Oslo wybiegają przed takie brzmienia tak daleko, że już je przestaje być z tyłu za nimi widać i odruchowo przestaje się odnosić to brzmienie do właściwego mu przedziału cenowego i tego co przedział ten sobą reprezentuje. W sposób automatyczny nasuwają się porównania z najlepszymi znanymi sposobami prezentacji, co samo w sobie wystawia biurkowemu high-endowi Pana Waszczyszyna glejt tej właśnie high-endowości. No jasne, że nie jest to system Grand Silver Mono za jedną setną jego ceny, ale że jest to brzmienie z klasą i wysoką audiofilską koligacją – rzecz pewna. Jednakże jego tranzystorowy rodowód narzuca pewne ograniczenia.

Ancient_Audio_Oslo_Master_06 HiFiPhilosophy

Paleta wykończeń również nie powinna kogokolwiek zawieść.

Dopiero co pisałem recenzję znakomitego i też tranzystorowego wzmacniacza Bakoon, i podczas jego badania bardzo było widoczne jak jest zależny od reszty toru i samych nagrań. Aparatura tranzystorowa tę bowiem posiada właściwość, że nie potrafi maskować ani upiększać, ponieważ nie ma własnej melodyjności. Całą melodykę czerpie z zewnątrz, a kiedy tej tam nie ma, nie zastąpi jej swoją. W tym kontekście aktywny stopień mocy monitorów Master Oslo trzeba bardzo pochwalić za umiejętność sporego jak na obwód tranzystorowy wybaczania słabostek reszcie toru i samym nagraniom, niemniej jego apetyt na dobre nagrania niewątpliwie okazuje się bardzo duży, a różnice pomiędzy prezentacjami słabszymi a wybitnymi bardzo uwydatnione. Monitory Master Oslo lubią dobrze nagrane płyty i w ich towarzystwie czują się zdecydowanie najlepiej. Potrafią wtedy naprawdę oczarować i błysnąć mistrzowskim kunsztem. A potrafią to robić bo nie tylko oddają dźwięk z tonacyjną poprawnością i realistycznym rysem, ale także z bardzo dużą szybkością i dynamiką. Mam ostatnio szczęście pisać jedną po drugiej recenzje urządzeń szybkich i dynamicznych, ale to tylko zbieg okoliczności oraz następstwo faktu, że staram się sięgać po aparaturę wysokiej jakości, bo nie brakuje na rynku urządzeń dźwiękowo powolnych, o czym goszczone niedawno słuchawki Sony CD3000 dobrze mi przypomniały. Monitory Master Oslo nie cierpią na szczęście na tę paskudną przypadłość, która mnie samego natychmiast odstręcza od słuchania, nawet gdy pozostałe aspekty okazują się znakomite. Od razu wzbudza się we mnie irytacja i to z szybkością proporcjonalną do powolności sprzętu; im wolniej grającego, tym szybciej powodującego wściekłość. Nie lubię, pasjami nie znoszę powolnego dźwięku. Ale Oslo grają szybko i dynamicznie; cały czas czuje się tą ich klasę i rodowód sygnowany znakiem Ancient Audio.

Ancient_Audio_Oslo_Master_10 HiFiPhilosophy

Ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości?

Antagoniści, bo tacy też bywają, a także osoby z natury ciekawe, zapytają jednak z pewnością – co sprawia, że nie jest to ten sam dźwięk co w Silver Grand Mono? Nie będę oczywiście drobiazgowo tego analizował, ale napiszę, że uzupełnienie spektrum basowego o subwoofer wydaje się dobrym pomysłem, a sopranowe wzloty, rozmiar dźwięku i jego naturalność nie są tutaj tej miary. Są jednak w sensie audiofilskim prawie za darmo, bo niech mi ktoś pokaże wzmacniacz i głośniki mogące tak zagrać za podobną kwotę. I jeszcze do tego tak praktyczne, łatwe do wkomponowania w biurkowy pejzaż czy jakąkolwiek inną okolicę. W sensie obsługi komputera grają te Master Oslo podobną jakością co słuchawki z przedziału 3-5 tysięcy złotych, a więc najwyższa słuchawkowa liga. Jak przystało na sprzęt tranzystorowy wymagają przy tym możliwie analogowego źródła, ale tranzystorowy DAC Myteka zadowolił je całkowicie, a z plikami wysokiej gęstości było to już granie bardzo wysokiej próby. Wysoka gęstość-wysoka próba-wysoka jakość. Znakomite okazało się także brzmienie z odtwarzaczem przenośnym Astell & Kern AK120 w roli źródła. Właśnie analogowe, nasycone i bujne. Pasujące do każdego repertuaru; od skrzypiec solo po ciężkiego rocka.

Podsumowanie

Ancient_Audio_Oslo_Master_07 HiFiPhilosophy   Monitory Ancient Audio Master Oslo  są nieczęstym przykładem aparatury audio, podczas pisania recenzji której nie trzeba zachodzić w głowę, co też tu napisać, by kwestie ekonomiczne nie okazały się kłopotliwym tematem i zaczątkiem przyszłej awantury.

Z pewnością miło jest móc coś polecić czytelnikom bez żadnych rozterek i wątpliwości. Jedynie zwolennicy brzmienia krańcowo lampowego, o mocno podwyższonej temperaturze, krągłych kształtach i lepkiej słodyczy mogą się poczuć w gościnie u Master Oslo nie jak u siebie, choć i oni nie powinni być rozczarowani. Tyle świetnej muzyki w przestrzeni otwartej za tak nikczemne pieniądze, nie jest chyba możliwe do uzyskania nigdzie indziej. Sam w każdym razie niczego takiego nie słyszałem. Dochodzi do tego ładna prezencja oraz renoma marki, bo Ancient Audio to chyba najbardziej uznana polska manufaktura, o sporym dorobku i światowym zasięgu.

 

W punktach:

Zalety

  • Realizm.
  • Szczegółowość.
  • Brzmieniowa różnorodność.
  • Do każdego repertuaru.
  • Świetna scena.
  • Duży dźwięk.
  • Małe gabaryty.
  • Porządne wykonanie.
  • Ładny wygląd.
  • Zbyteczny wzmacniacz.
  • Szeroki zakres regulacji wysokich i niskich tonów.
  • Okablowanie w komplecie.
  • Trzy typy wejść.
  • Profesjonalny rodowód.
  • Możliwość uzupełnienia o standy i kufer podróżny.
  • Rewelacyjny stosunek jakości do ceny.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Naprawdę mocny bas wymaga dokupienia subwoofera.
  • Za małe pokrętło potencjometru i regulatorów dźwięku.
  • Dobre wyregulowanie brzmienia wymaga skupienia i precyzji.
  • Przydałyby się dziesięciocentymetrowe podstawki do podwyższonego ustawiania na biurku.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

ancient

 

 

Ceny:

  • Master Oslo, standartowy kolor (fornir heban, czarny fortepianowy ,biały fortepianowy) – 4999zł
  • Studio Oslo, standartowy kolor (fornir Palisander, białe, czerwone, niebieskie, czarne) – 2999 zł
  • Sub Oslo, dedykowany subwoofer aktywny do serii Oslo, 200mm głośnik, 150 W czarny  – 2999 zł
  • Dopłata do wykończenia w dowolnym fornirze lub kolorze kolumn i subwoofera – od 600 zł
  • Podstawki do Studio Oslo lub Master Oslo, czarne – 800 zł
  • Pudło transportowe pancerne Studio Oslo – 800 zł
  • Pudło transportowe pancerne Master Oslo – 1000 zł

 

Podstawowe dane:

  • głośnik szerokopasmowy11,6 cm
  • wbudowany wzmacniacz o mocy 2 x 50 W
  • maksymalny poziom dźwieku – 106 dB /1 m( para )
  • minimalna odległość od słuchacza -80 cm
  • zaawansowany procesor sygnałowy
  • barwa tonów dla niskich i wysokich częstotliwości
  • profesjonalne wejścia XLR
  • wejścia RCA o czułości 1 Vrms (CD, DAC) oraz 0,5 Vrms (komputer, telefon, TV)
  • wszytskie wejścia aktywne – funkcja miksera
  • wyjście na subwoofer
  • wydajny zasilacz 24 V
  • możliwość zasilania z akumulatora
  • dedykowane podstawki (opcja)
  • dedykowana solidna skrzynia transportowa (opcja)
  • dedykowany subwoofer – Sub Oslo  (opcja)
  • wymiary max ( 270 x 126 x 270 mm)  (wys x szer x głęb)
  • waga: 6 kg
  • wykończenie standartowe : naturalny fornir ( heban ), czarny wysoki połysk,  biały wysoki połysk
  • wykończenie na zamówienie : dowolny legalny naturalny fornir, dowolny kolor z palety RAL

Podobnie jak u „Studio Oslo”, sercem „Master Oslo” jest oryginalny procesor sygnałowy. Zaprojektowany dla perfekcyjnego odtworzenia fortepianu musiał sprostać najwyższym wymaganiom. Stąd prace nad jego opracowaniem trwały ponad rok czasu.

Pokaż artykuł z podziałem na strony

18 komentarzy w “Recenzja: Ancient Audio Master Oslo

  1. Piotr Ryka pisze:

    Przepraszam, że forum nie ruszyło, ale od czwartej do ósmej dzisiaj nie działał u mnie Internet i nie było jak nad nim pracować.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Czekamy!!!zdazymy sie jeszcze nacieszyc!!!

  3. Gustaw pisze:

    tak, tak czekamyyy…

    1. alex pisze:

      na bany dla trolli 🙂

    2. Piotr Ryka pisze:

      A ty, Gustawie, tak mocno czekający, jesteś Gustawem z audiohobby, czy może z innego miejsca nie możesz się doczekać?

  4. -Pawel- pisze:

    To nie Gustaw z AH. Nie jego styl i poziom. On by tutaj nie wjeżdżał z takimi tekstami nie proszony. To któryś z naszych ukochanych natrętów z wiecznym niedowartościowaniem.

  5. miroslaw frackowiak pisze:

    Gdzie Piotrze bedzie zaznaczne forum ktore zakladasz?czy to bedzie na pasku tam gdzie Home,Kontakt,Muzyka?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, wejście na forum będzie z paska. Po pokonaniu trudności technicznych pojawiły się z kolei administracyjne związane z domeną. Ciężko się to forum rodzi, ale miejmy nadzieję, że kiedyś w końcu będzie.

  6. Przemek pisze:

    Piotrze bo wyczerpiemy wszystkie tematy zanim powstanie to forum i nie bedzie o czym pisac 🙂
    Tymczasem nasze relacje gina w komentarzach pod recenzjami.

  7. Piotr Ryka pisze:

    Trudno, nic na to nie poradzę. Nie ja to forum przysposabiam i nie ja zrobiłem awarię w centrali Netii. Dwa dni ją usuwali, a teraz jakieś papierkowe gryzmoły jeszcze powymyślali. Zwariować można. Mieli przysłać jakieś dane przed osiemnastą i jeszcze nie przysłali.

  8. Przemek pisze:

    Jak skończą nam sie tematy to zawsze można liczyć na chłopaków AH…

  9. Przemek pisze:

    O drugi Przemek ,trzeba sie jakos rozroznic!

    1. Michal W. pisze:

      Ja Was odróżniam po ogonkach. Przynajmniej na razie się da.

      1. Michał pisze:

        Po ogonkach jak świnki. No ładnie 😉

  10. Przemek pisze:

    No tak ,tylko ja jade bez polskich znakow 😉

  11. Przemek pisze:

    Tym oto sposobem zostalej Przemek Przemkiem z ogonkiem 🙂

  12. Janek pisze:

    Piotrze co tak „cicho”? Kiedy M-DAC?
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      M-DAC dzisiaj. A jutro jadę na Audio Show.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy