Recenzja: Amphion Ion+

Budowa cd.

Amphion_Ion+_21 HiFiPhilosophy

Za to sztywne ja diabli!

   Z kolei gdy chodzi o niewrażliwość na akustykę pomieszczeń, stosuje Amphion rozwiązanie, które ochrzcił mianem U/D/D (Uniformly Directive Diffusion), czyli jednopostaciowego sposobu rozpraszania. Ma ono czynić dźwięk znakomitym także w pomieszczeniach niezaadoptowanych a nawet nieodpowiednich akustycznie, dzięki ujednoliconej, niepodatnej na wpływy otoczenia dyspersji, co wydaje się stać w pewnej sprzeczności ze wspomnianą przed chwilą technologią falowodu, czyniącą dźwięk właśnie nierównomiernie rozproszonym, prowadzonym tylko wzdłuż pewnego kanału. Sprzeczność jest jednak pozorna, bo właśnie takie ograniczone do pewnego obszaru, uporządkowane prowadzenie fali dźwiękowej redukuje niepożądane w  złym otoczeniu odbicia, pozwalając wybrać sobie nawet wówczas obszar na którym warunki te tracą znaczenie. Nie kłóci się to więc ze wspomnianą unifikacją w nazwie pola dźwiękowego, choć sama nazwa może nie jest szczególnie fortunna. Dość na tym, że głośniki obiecują grać wszędzie podobnie dobrze, aczkolwiek ich dźwiękowa unifikacja w postaci U/D/D nie dotyczy tego, że w każdym miejscu będzie równie dobrze je słychać, tylko tego, że w każdym pomieszczeniu znajdziemy obszar dobrego słyszenia. Czy jest to obietnica z pokryciem, czy bez niego, może pokazać wyłącznie praktyka i zaraz do tego przejdziemy, choć w przypadku głośników Ion+ przypisana im rola monitorów bliskiego pola wydaje się czynić zagadnienie mniej istotnym niż u pozostałych produktów Amphiona, także zasobnych w technologię U/D/D. Jednak niezależnie od bycia monitorami bliskiego pola, według producenta głośniki te nadają się również do nagłaśniania nawet dość dużych pomieszczeń, tak więc experimentum crucis w postaci salonowego odsłuchu nie może ich minąć.

Z kwestii podnoszonych przez producenta wspomnijmy jeszcze o jednej, mianowicie o tym, że głośniki produkowane przez Amphiona grać mają znakomicie także na niskich poziomach głośności, by czynić muzykę nie tylko wydarzeniem naczelnym i daniem głównym w pewnych momentach życia, lecz by także mogła być postrzegana jako delikatne tło i element całościowego relaksu; nie narzucający się, tylko spokojnie i kojąco mimo uszu płynący.

Amphion_Ion+_24 HiFiPhilosophy

Starannie wykonane i opisane

Dorzućmy na koniec kwestie techniczne. Głośniki mają niewielką, 86 decybelową skuteczność – tak więc minimum mocy dla wzmacniacza wynosi aż 25 W, a maksimum 125 – co jak na konstrukcję biurkową jest nieco zaskakuje. Byle czym pod względem mocy najwyraźniej się ich nie pogoni, co nie znaczy, że wzmacniacz musi być objętościowo duży. Ion+ są bowiem w pewien sposób komplementarne do cyfrowych wzmacniaczy NuForce i nawet z takim wzmacniaczem po test do mnie przyjechały.

Górny głośnik wysokotonowy jest kopułką z tytanu, a dolny to midwoofer z membraną aluminiową, którą zastąpiono papier obecny u poprzednika, co to plusa w nazwie jeszcze nie posiadał. Pasmo podzielono między głośniki na wysokości 1600 Hz, a obejmuje całościowo przedział 52 Hz do 25 kHz, tak więc zaczyna się trochę późno i najniższego basu nie należy się tu spodziewać, co można sobie zrekompensować subwooferem. Dochodzi do tego ulokowany z tyłu u góry wylot bass-refleksu, a całość prezentuje się zgrabnie i waży 6 kg. Korpus jest bardzo solidny, na wiele sposobów wewnątrz usztywniony i kiedy w niego puknąć, odpowiedź brzmi jakby uderzyć w jednolitą bryłę. Tak więc śmieciowe rezonanse nie powinny mieć tu miejsca, z czego producent bardzo jest dumny i co podkreśla. Stolarska robota jest tak nawiasem wykonywana całościowo w Finlandii, a fiński przemysł drzewny to potęga, podobnie jak w sąsiedniej Szwecji. Dodatkowym plusem do Iona plusa jest przystosowanie dla montażu ściennego, w skład którego wchodzą cztery gwintowane otwory montażowe, zatyczka na subwoofer oraz ulokowanie zacisków głośnikowych we wnęce. Dobrze ktoś to przemyślał, po skandynawsku, znacznie zwiększając wartość użytkową. Gdy jednak można, lepiej pozostawić bas refleksy otwarte a głośniki odstawić od ściany, bo dźwięk na tym zyskuje. Zyskuje jednak dopiero po odstawieniu na jakiś metr, tak więc na biurku bass-refleksy powinny pozostać zamknięte.

Amphion_Ion+_25 HiFiPhilosophy

Bass-refleksy sieją po ścianie? – Gąbką im!

Już faktycznie na sam koniec części dotyczącej technologii dorzućmy uwagę, że głośniki Amphion Ion+ zdążyły od całkiem niedawnego zresztą powstania pozyskać w szerokim świecie masę wyjątkowo pozytywnych recenzji, w których okrzyki zachwytu przeplatają się ze słowami uznania, tak więc trzeba podchodzić do nich z rewerencją, by nie uchybić ich dobrze ugruntowanej miłości własnej i brzmieniowemu splendorowi. Kpię trochę, ale może rzeczywiście są aż tak dobre?  

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Amphion Ion+

  1. Daniel pisze:

    ”Ogólnie o tym obszarze można powiedzieć, że był analogiczny jakościowo do tego co zwykły przedstawiać sobą dobre słuchawki z przedziału okolic tysiąca złotych.”

    Czytając to przypomniała mi się pewna historia. Byłem kiedyś na odsłuchach kilku wysokich modeli słuchawek, pojawił się tam również wielbiciel dobrego słuchawkowego brzmienia ze swoim kolegą. Kolega ten przyszedł tylko jako towarzystwo, zadeklarowany zwolennik kolumn który uważał że słuchawki są ”kalekie” (tu w pewnym stopniu mogę się zgodzić). W dalszej rozmowie wyszło że najlepsze słuchawki jakich słuchał to były Beyerdynamic DT150, twierdził że lepszych nie próbował bo nie widział sensu. Trochę go trzeba było namawiać jednak w końcu założył na głowę Staxy SR009 podpięte do wzmacniacza SRM-727. Widok opadającej mu szczęki był bezcenny. Po jakiś 20 minutach ściągnął je z głowy i z pełną powagą oznajmił że to brzmi lepiej niż jego system za 30 tysięcy funtów. Niestety nie zagłębiałem się w szczegóły.

    Ja jestem w stanie pójść o krok dalej i stwierdzić że system zbudowany na kolumnach Wilson Audio Alexandia XLF których miałem przyjemność słuchać nie odebrałem wcale jako jakościowo lepszy od SR009. Oczywiście to jest zupełnie inne doświadczenie i kolumny zapewniają to czego słuchawki nigdy nie będą w stanie. Jednak jeżeli ktoś lubi oba sposoby prezentacji dźwięku (czyli ja i zapewne Pan) a nie jest milionerem to uważam że słuchawki są dla takiej osoby świetnym rozwiązaniem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najwyższej klasy słuchawki potrafią grać zupełnie zniewalająco, a pewnych brzmień możliwych przez nie do uchwycenia nie oddadzą żadne głośniki jakie dane mi było słyszeć. Z drugiej jednak strony skala dynamiczna i potęga brzmienia niektórych głośników są dla słuchawek niemożliwe do powtórzenia. Coś o takich głośnikach jeszcze dzisiaj napiszę, o ile wyrobię się czasowo. Bo dziś albo jutro powinien wejść nowy tekst. O scenie nie ma co dyskutować, bo wiadomo, że są to zupełnie inne doznania, choć jak napisałem w tekście o płytach binauralnych, to słuchawki mają tutaj przewagę teoretyczną. Ale praktyczna należy do głośników.

  2. robson pisze:

    można uchylić rąbka tajemnicy na temat brzmienia k812 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Można. A o jaki rąbek chodzi?

      1. Janek pisze:

        No chyba o to, czy szukać kupca na nerkę czy nie??? 😉

        1. Piotr Ryka pisze:

          Do tego rodzaju rąbków się nie posunę. Słuchawki są niewątpliwie wybitne, w typie wyrazistości a nie łagodzenia czy upiększania. Ich dźwięk nieustannie podlega jednak przeobrażeniom, toteż bez sensu byłoby ferować wyroki. Trzeba im dać jeszcze przynajmniej z tydzień. Dwieście godzin to minimum. Ale niezależnie od wszystkiego nerki zostaw gdzie są.

  3. Tomek pisze:

    Cieszę się z tych refleksji, bo zarzucano mi, że mam źle zbudowane systemy głośnikowe, kiedy preferuję dźwięk – przyzwoitych słuchawek pędzonych z nienajgorszego toru.
    Mój najdroższy zestaw głośnikowy – po cenach fabrycznych , kosztowałby lat temu kilka, 9 tys pln, słuchawkowy – też po cenach fabrycznych – łącznie z daci-em – 4500. Podaję ceny – dla orientacji, tylko po to , by było widać, że system słuchawkowy był wyższej klasy niż głośnikowy.
    I za wspomnianą potęgą brzmienia i przestrzenią dla mnie był gorszy w większości aspektów.

  4. Tomek pisze:

    Głośnikowy, oczywiście, był gorszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy