Recenzja: Amphion Argon0

Amphion_Argon_0_003_HiFi Philosophy   „Najmniejsze ale prawdomówne” powiada o tych głośnikach producent, przy czym trzeba mu przyznać sporo odwagi czy też desperacji, bo jakby nie było, sam nazwał swój produkt zerem. Zero nie jest wprawdzie w tym wypadku epitetem padającym w rozmowie rozgorączkowanych adwersarzy, tylko najmniejszą liczbą na skali szeregującej modele, ale chyba mniej jednak udanie zaimplementowaną niż w przypadku amerykańskiego producenta okablowania TaraLabs, u którego The Zero oznacza odwrotnie – najwyższy model. Owo Zero u Tary ma przy tym znaczenie empiryczne, oznaczające próżniową, a więc z zerową zawartością powietrza, otoczkę izolującą, podczas gdy u Amphiona nie oznacza bynajmniej braku w tych głośnikach argonu, choć jednocześnie nie sądzę, by było go w nich choć trochę.

Wszakże samo nazwanie linii głośników imieniem Argon wcale nie jest zabiegiem bezsensownym, jako że ów szlachetny gaz, stanowiący jeden procent atmosfery Ziemi, jest używany w przemyśle jako powłoka ochronna, mająca izolować od wpływu jakichkolwiek czynników reaktywnych. Argon jest bowiem znany jako najbardziej zatwardziały samotnik, nie wchodzący w żadne związki ani układy, a więc stanowiący idealnie obojętne chemicznie otoczenie, czyli – jak zwykli mawiać audiofile – neutralność.

W tym miejscu spotykają się argon z tą sloganową prawdomównością, mają bowiem głośniki z serii Argon nie ulegać żadnym naciskom ni wpływom, tylko zeznawać samą muzyczną prawdę. A mają to czynić tym bardziej, że patronujący całej ich marce Amphion – mąż pysznej i tragicznej Niobe, zamienionej przez Zeusa w skałę – był uważany przez starożytnych Greków za wynalazcę muzyki.

Tu z kolei napotykamy jeszcze techniczny czynnik, stojący za tą prawdomównością; opisywany już przy recenzowaniu modelu Amphion Ion+ system U/D/D (Uniformly Directive Diffusion), mający dzięki falowodowemu ukształtowaniu głośnika wysokotonowego oferować obszar neutralnej akustyki, niezależny od faktycznej akustyki pomieszczenia. Oto właśnie owa neutralność, a z nią prawdomówność, mogące dojść do skutku, o ile tylko same głośniki i zasilający je sygnał też będą zeznawać prawdę. Tak więc Amphion – wynalazca muzyki – spotyka się tu z Argonem – wcieleniem neutralności – by razem stworzyć Amphion Argon0 – najmniejsze ale bardzo muzykalne i bardzo prawdziwie grające monitory.

Powiedzmy także natychmiast, że głośniki Amphion Argon0 to monitory biurkowe, różniące się od wyższego o stopień modelu Argon1 wyłącznie nieco mniejszą mocą dolnych rejestrów, mające sprawiać radość tym wszystkim, którzy słuchają muzyki z komputera, a nie mogą bądź nie chcą posługiwać się słuchawkami. I nie chodzi tu o żaden kompromis, bo nawet te najniższe Argon0 to już produkt markowy, a nie jakaś komputerowa tandeta za parę stówek. Głośniki kosztują cztery tysiące i odpowiednio do tego obiecują grać na audiofilskim a nie początkującym poziomie. Producent zawadza nawet śmiało o określenie high-end, odnosząc je zarówno do lokalizacji biurkowej, jak i systemów 2+1 bądź 5+1 przy telewizorze, zaznaczając przy tym, że głośniki powstały z myślą wyłącznie o niewielkich pomieszczeniach.

Budowa

Amphion_Argon_0_007_HiFi Philosophy

Para, wcale nie zer – Amphion Argon0.

   Od strony technicznej i wizualnej mamy do czynienia z faktycznie niewielkimi monitorami o kanciastych kształtach. Tytanowy tweeter jest zgodnie z obietnicą schowany w kielichowatym wgłębieniu, odpowiedzialnym za uczynienie go głośnikiem falowodowym, a więc za kierunkowe i strumieniowe rozchodzenie się fali akustycznej, umożliwiające bez oglądania się na otoczenie lokalizację słuchacza w brzmieniowym optimum. Poniżej jest cztero i pół calowy mid-woofer o aluminiowej membranie, a cała konstrukcja okazuje się wentylowana, bowiem na tylnych ściankach znajdziemy bass-reflexy, które w przypadku lokalizacji bliższej niż 30 centymetrów od ściany powinny być przytkane dostarczanymi w komplecie zaślepkami z pianki. (Fakt, powinny, bo inaczej pojawiają się rezonanse.) Głośniki nie mają żadnych stelaży i jest to wada nagminna monitorów biurkowych, które zawsze grają lepiej gdy je osadzić na kilkunastocentymetrowych podstawkach, których nie ma skąd wziąć, bo nikt ich nie oferuje poza szkockim Ardan Audio (model ARDÁN EVP-M1), a te nie dość, że nie mają polskiego dystrybutora, to jeszcze kosztują aż 500 euro. Trudno się mówi, istnieje od dawna w tym miejscu na rynku luka, ale może uda się kogoś na taką produkcję namówić, bo w końcu mamy kilku liczących się producentów stolików, podstawek i platform.

Uczyniwszy sobie podstawki z puszek po herbacie Lipton, zasiadłem przy biurku Karola – który bardzo lubi monitory biurkowe – i się im na początek przyjrzałem. Ładne są, a przynajmniej te w wersji ciemniejszej, łączącej odcień popielu i błękitu z matowym wykończeniem. To wykończenie jest dość ciekawe, ma bowiem leciutki meszek, coś jakby naśladujący pochłaniające dźwięki pokrycie z monitorów Reference 3A. Proporcje są zgrabne, a matowe pokrycie ładnie komponuje się z połyskliwymi kopułkami głośników, widocznymi po zdjęciu maskownic.

Amphion_Argon_0_008_HiFi Philosophy

Zera, jak to często u Amphiona, są aluminiowe…

Konstrukcja jest dwudrożna, z punktem podziału na wysokości 1600 Hz, skutecznością 86 dB i pasmem obejmującym 50 Hz do 20 kHz. Tak niska skuteczność narzuca mimo małości głośników sporą moc wzmacniacza, wynoszącą minimum 25 W przy 8 Ω, lecz z zaleceniem, by było to raczej 100 W niż okolice dwudziestu. Głośniki ważą każdy po 3 kg i są oferowane w szerokim spektrum wykończeń kolorystycznych. Cena, jak mówiłem, niska nie jest, bo wynosi 4300 PLN, no ale w zamian mamy otrzymać high-end. Podobno. Analogicznie jak recenzowany wcześniej model Ion+ są przystosowane Argon0 do montażu ściennego, na który składa się mocowanie kabli głośnikowych we wnęce i punkty montażowe dla śrub. W sumie mamy do czynienia z niewielkimi monitorami o ładnym wyglądzie za konkretne pieniądze. Pora zapytać, co dają pod względem brzmienia?

Odsłuch

Amphion_Argon_0_009_HiFi Philosophy

…tytanowe…

   Rozpocząłem, ma się rozumieć, od tego biurka, na którym już stały, a sprzęt towarzyszył owemu staniu nie byle jaki, bo komputerowe źródło obsługiwał przetwornik Mytek Manhattan podpięty kablem USB ifi Mercury poprzez ifi iPurifiera, do którego to Myteka była z kolei podpięta symetrycznie kablami Acoustic Zen Reference Cooper końcówka mocy Jeff Rowland 125. Stamtąd biegły już kable głośnikowe do samych Argonów, przy czym początkowo były to Tellurium Q Silver, zastąpione następnie wielokroć droższymi Crystal Cable Reference.

Zacząć chciałem właśnie od tej zamiany kabli, która sporo do brzmienia wniosła, choć trzeba przyznać, że Tellurium Silver to rzetelny kabel i z nim było już całkiem ciekawie, aczkolwiek właśnie mniej ciekawie, mniej dynamicznie i nie tak spójnie jak z Crystal Cable. Co interesujące i nieoczekiwane, ten ostatni zagrał pierwszorzędnie prosto z pudełka, gdzie leżał nowiuteńki, nigdy nie ruszany. Miałem go nawet nie próbować, bo taki nowy powinien raczej kaleczyć niż poprawiać, ale przemogłem lenistwo i dobrze się stało. Jasna sprawa – to kabel cenowo nie pasujący, ale zdolny na pewno lepiej ukazać potencjał głośników, a ten się okazał niemały.

Przejechałem tradycyjnie przez różnorodny repertuar, używając w imię jakości programu JPlay; i w sumie miło zostałem zaskoczony. Zwłaszcza gdy chodzi o reprodukcję górnych rejestrów. Te były jednocześnie bez żadnych ograniczeń ilościowych, jak i zupełnie pozbawione czegokolwiek pejoratywnego. Wybrzmiewały przestrzennie i dźwięcznie, a żaden, nawet najtrudniejszy muzyczny materiał, nie był w stanie wytrącić ich z równowagi.

Amphion_Argon_0_011_HiFi Philosophy

…oraz osadzone w dwudrożnej, piekielnie sztywnej obudowie.

Wszystkie piki, syki i szpice przeszły nie tylko bez problemów, ale z uznaniem przysłuchiwałem się ich eleganckiemu podaniu przez małe nabiurkowe głośniki, których o takie górne rejestry ani byś podejrzewał. Bo właśnie ku słuchaniu skłaniały, że aż byłem naprawdę zdumiony. Wprawdzie już Amphion Ion+ mile zaskakiwał, ale to zawsze nieoczekiwane, kiedy tak niewielki głośnik umie tak zagrać. Jakoś odruchowo spodziewamy się porażki; a tu żadna porażka, tylko soprany jak na konkurs piękności. Tak, oczywiście, można lepiej, ale cień nawet pejoratywu na te soprany nie spłynął, a satysfakcja była niemała. Ileż to razy trzeba się żreć z jakimiś sykami czy ostrością, a wysokie są płaskie jak kartka i szpiczaste jak igła, a tu były wielopostaciowe, rozwinięte przestrzennie i z zerową ostrością. Nic, ani śladu kłucia. Sama przyjemność.

Całkiem zadawalający okazał się także średni zakres, choć tu już tak dobrze nie było. Owszem, odznaczał się sporą subtelnością przy też jednoczesnym braku pejoratywów, ale siłę ciągnięcia ku siebie urodą miał już mniejszą. Ładnie to grało i wokale posiadały wiele cech pozytywnych, ale nie były lepkie, upojne ani zniewalająco zmysłowe. Wybrzmiewały spokojnie, dokładnie i całkiem zamożnie pod względem szczegółów, lecz brakowało im niektórych cech charakterystycznych dla wzmacniaczy lampowych i prawdziwie high-endowego grania. Grało to na solidną czwórkę, może nawet z małym plusem, ale na pewno nie na ocenę celującą. Podtrzymanie okazało się trochę za krótkie, a poczucie niezwykłości brzmienia niewielkie. Niezła przy tym pokazała się scena, mająca swoją głębokość, chociaż dalece słabszą od rewelacyjnych pod tym względem Zingali Client Nano, zarazem jednak całkiem szeroka stereofonicznie i dobrze osadzona w perspektywie. Jak na biurko, całkiem ciekawie.

Amphion_Argon_0_012_HiFi Philosophy

Posłuchajmy, co to pancerne towarzystwo ma nam do zaoferowania.

Puściłem sprawdzająco fortepian i skrzypce. Te pierwsze zagrały ze zripowanej płyty XRCD i momentalnie zaznaczyła się jej zdecydowana lepszość, a najwyższe i najszybsze nawet partie groźnego dla wszelkich sopranowych niedołęgów instrumentu okazały się brzmieć rewelacyjnie.

Odsłuch cd.

Amphion_Argon_0_004_HiFi Philosophy

Jak się okazuje oferta brzmieniowa Argonów 0 jest wprost przebogata.

   Nie spodziewałem się tego, ale brzmienia fortepianowe także okazały się pełne i dźwięczne. Parę razy zdarzyło mi się ostatnio słuchać wyraźnie gorszego fortepianu przy komputerze za pośrednictwem bardzo drogich słuchawek, tak więc absolutnie nie było powodów do czepiania. Przeciwnie, duży plus się należał. Gdyby tylko te wokale zechciały brzmieć jeszcze lepiej…

Dobrze wypadła także muzyka elektroniczna i symfoniczna, bo wspomniana szczegółowość wespół z niezłą sceną dostatecznie były angażujące, by nawet tak zmanierowanego audiofila jak ja skłonić do słuchania.

Gorzej niestety rzecz się miała w przypadku ciężkiego rocka, bo niewątpliwie najsłabszym składnikiem brzmienia głośników Amphion Argon0 są niskie rejestry. Nie żeby one jakoś zupełnie, ale na tle sopranów wypadły dość blado. Owszem, szybkie to było i rytmiczne granie, a temperatura przekazu odpowiednia by oddać rockowe nastroje, ale zejścia, tąpnięcia i wiru trochę zabrakło. A już na pewno jak na high-endowe zapędy.

To w sumie nie zaskoczenie, skoro sam producent zastrzegł, że model Argon0 jest słabszy od Argona1 właśnie pod względem basu. Ale trochę zarazem szkoda, bo gdyby ciut tylko więcej go było, kontestowanie high-endowości słabe by miało podstawy. A tak, no cóż, w zakresie rockowym czwórka, na pewno nic więcej, chociaż przy skrzypcach rzeczywiście high-end. Taki umiarkowany, ale zawsze. Poza tym głośniki mają z założenia grać także z subwooferem, tak więc nie jest to mankament niemożliwy do rugowania. A jeszcze poza tym pozostało wypróbować je w roli głośników salonowych, i to w trudniejszych niż im przewidziano warunkach, bo na obszarze 26 metrów głównej sali odsłuchowej HiFiPhilosophy. Za to w towarzystwie mogącym w niejednym dopomóc, bo z odtwarzaczem Accuphase DP-700, Twin-Headem i Croftem.

Amphion_Argon_0_006_HiFi Philosophy

Tak w aplikacji tranzystorowej…

Zdjąłem ze standów stojące tam Raidho D-1 i postawiłem na ich miejsce malutkie w porównaniu Amphiony. Podpiąłem je bardzo szanowanym przez siebie kablem głośnikowym Entreq Discover i odczekawszy kwadrans dla nabrania przez lampy temperatury zabrałem się za słuchanie. Kwadrans to oczywiście za mało, by pokazały co potrafią, ale nie wydawało mi się koniecznym traktowanie tego wszystkiego z większym zadęciem. Tak w ogóle, to musiałem się przemóc, bo przecież głośniki przewidziano tylko do niewielkich pomieszczeń, a takim nie dysponuję. Chyba żeby w łazience. Tak więc można było się ograniczyć do samego odsłuchu biurkowego, ale uczciwość nie pozwalała. W końcu biurko to jedno, a odsłuch otwarty co innego. I trzeba przyznać, faktycznie co innego, czego nie pożałowałem.

Ponownie można powiedzieć, że sprzęt towarzyszący był maksymalnie niedopasowany, z innej zupełnie ligi, i w ogóle. Ale niezależnie od tego jak bardzo nie pasował i jak śmiesznie wyglądały malutkie Amphiony na o wiele od nich droższych standach Raidho, zagrało to mocno zaskakująco. Zdecydowanie lepiej niż na biurku pod kilkoma przynajmniej względami, bo wciąż oczywiście ze świetnymi sopranami, ale już naprawdę ciekawą także średnicą i o wiele bardziej przy otwartych bass-refleksach zaznaczającym się basem. To prawda, że przy niskim zejściu na początku tytułowego Brothers of Arms Dire Straits wpadły w rezonans (jest tam taki burczący fragment, który je przemógł), ale generalnie bardzo byłem kontent. Naprawdę popisowo to grało i gdyby tylko głośnikowi średnio-niskotonowemu dorzucić parę centymetrów średnicy, high-end byłby całościowo możliwy. Ale i tak scena była wcale głęboka, na środku wklęsłego półłuku pomiędzy głośnikami mająca ze trzy metry głębokości, a dokładność rysowania dźwięków i szczegółowość mi zaimponowały.

Amphion_Argon_0_013_HiFi Philosophy

…jak i lampowej. Tylko jak to pogodzić z jestestwem modelu Ion+?

Specjalnie wziąłem w obroty parę trudnych i obrazujących sytuację nagrań, i poza tym schodzeniem na sam dół basu absolutnie do niczego nie mogłem się przyczepić. Kontestowane poprzednio wokale zaskakiwały naturalnością, a całościowy wolumen dźwięku okazał się wystarczający dla nadwymiarowego przecież pomieszczenia. W tym kontekście nie może dziwić, że Amphion sprzedaje tak dużo głośników, bo trzeba tu powiedzieć, że w rynku małych i średnich monitorów ma udział największy.

 Podsumowanie

Amphion_Argon_0_005_HiFi Philosophy   Amphion Argon0 to monitory trochę słabsze od Amphion Ion+ i nieco bardziej niż trochę od Zingali Client Nano. Od tych ostatnich są jednak także wyraźnie tańsze. Nie są jednak tańsze od Ion+, co stawia je pod znakiem zapytania, gdyż wobec nich jedyną przewagą pozostają mniejsze gabaryty. Nie jestem wprawdzie pewien, czy soprany od Argon0 nie są trochę lepsze, ale całościowo Ion+ to jednak lepsze głośniki, oferujące przy komputerze nieco ciekawszą średnicę i trochę więcej basu. Ale tak to sobie Amphion wymyślił i jego w sumie sprawa. Moim zdaniem model Argon0 od Ion+ powinien być tańszy o ładnych kilkaset złotych, tak aby klient poczuł w kieszeni, że oszczędza, bo jednak sam mniejszy rozmiar, pozwalający zaoszczędzić na biurku trochę centymetrów kwadratowych, to trochę mało. Niemniej same głośniki zasługują na pochwałę, bo kiedy nie ogranicza ich aparatura towarzysząca, potrafią brzmieniowo in plus zaskakiwać. Nie są całościowo aż high-endowe, ale niewiele do tego brakuje. To może zabrzmieć śmieszne, bo całe setki kilogramów ważące kolubryny się konstruuje, by tego high-endu dosięgnąć, a tu głośniczki po trzy kilogramy ważące i mowa o high-endzie. Ale tak bywa. Na ostatnim Audio Show można było napotkać takie kolubryny grające gorzej niż te Amphiony u mnie w salonie. Życie ma dużą rozpiętość substancjalną i zdarzeniową, a przejście od deklaracji do ich spełnienia często niełatwą okazuje się sztuką.

 

W punktach

Zalety

  • Znakomite soprany.
  • Dobrze nakreślona, interesująca średnica.
  • Szeroki wolumen stereofonii.
  • Niezła głębia sceny.
  • Zaznaczająca się perspektywa.
  • Szybkość.
  • Spora dynamika.
  • Całkiem analogowe brzmienie.
  • Świetne oddanie skrzypiec i bardzo dobre fortepianu.
  • Dobrze, w pobliżu neutralności osadzona temperatura emocjonalna.
  • Odporność na trudne warunki akustyczne.
  • Niewiele zabrakło do deklarowanego high-endu.
  • Porządne wykonanie.
  • Prosta, ale miła dla oka stylistyka.
  • Przystosowane do montażu ściennego.
  • Uznany producent, mający większościowy udział w rynku biurkowych monitorów.
  • Made in Finland.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Za mało basu przy zamkniętych bass-refleksach.
  • Nie podciągają słabszej aparatury towarzyszącej.
  • Przeciwnie, podkreślają słabości.
  • Wymagają sporej mocy wzmacniacza, albo wzmacniacza lampowego.
  • Problematyczny stosunek jakości do ceny w kontekście własnych firmowych Ion+.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma:

MojeAudio

 

Strona producenta:

 

 

 

Dane techniczne:

  • Konstrukcja:  dwudrożna, otwarta.
  • Głośnik wysokotonowy: 1″ titanium
  • Głośnik średnio-niskotonowy: 4,5″ aluminium
  • Punkt podziału na zwrotnicy: 1600 Hz
  • Impedancja: 8 Ω.
  • Czułość: 86 dB.
  • Pasmo przenoszenia:  50 Hz – 20 000 kHz +/-3dB.
  • Zalecana moc wzmacniacza:  25 – 120 W.
  • Wymiary: 259 x 132 x 220 mm.
  • Waga:  3 kg/szt.
  • Szeroka gama wykończeń kolorystycznych.
  • Cena: 4300 PLN.

 

System:

  • Źródła: PC z przetwornikiem Mytek Manhattan, Accuphase DP-700.
  • Przedwzmacniacze: ASL Twin-Head Mark III, Mytek Manhattan.
  • Końcówki mocy: Croft Polestar1, Jeff Rowland Model 125.
  • Kabel USB: ifi Mercury z ifi Purifier.
  • Interkonekty: Acoustic Zen Reference Cooper XLR, TaraLabs Air1, van den Hul First Ultimate.
  • Kable głośnikowe: Crastal Cable Reference, Entreq Discover, Tellurium Q Silver.
  • Kondycjonery: Entreq Powerus Gemini, Isol-8 MiniSub Axis.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

2 komentarzy w “Recenzja: Amphion Argon0

  1. Roman pisze:

    „a nie jakaś komputerowa tandeta za parę stówek” mam wrażęnie że coraz biedniejszy jestem bo aktualnie nie stać mnie nawet na dobre kolumienki do kompa 🙁

  2. Piotr Ryka pisze:

    Pociesz się, że w takim razie należysz do większości, a więc wedle demokratycznych standardów rządzisz. To gorzka ironia, lecz cóż prócz niej pozostaje?

    Niedługo będę testował jeszcze tańsze głośniki, więc jest jeszcze nadzieja. A wkrótce przekonasz się też, jak bardzo Cię nie stać na dobre kable zasilające.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy