Recenzja: ALO Audio Continental V3

ALO_Continental_V3_01   Stworzone przez osiadłego w Anglii niemieckiego filozofa kultury i ekonomistę Ernsta Schumachera hasło „Małe jest piękne!” chwyciło jak mało które, co nie znaczy, że przykłady tego piękna spotykamy na każdym kroku. Wprawdzie każdy owad, jak słusznie zauważył biolog noblista Jacques Monod, stanowi maszynerię jakiej nie powstydziłaby się bardzo zaawansowana technicznie cywilizacja, w porównaniu z którą nasza wyglądałaby żałośnie, ale nie o małość biologiczną nam chodzi. Nie będziemy też mówili o małości rzędu owada, bo do takich rozmiarów dobre wzmacniacze jeszcze nie zeszły. Tym niemniej ten opisywany tutaj na tle przeciętnej wielkości przypisywanej wzmacniaczom i to nawet tym słuchawkowym jest naprawdę niewielki. Żeby tylko niewielki. On jest w dodatku lampowy. To już rzeczywiście ekstremizm mówić o czymś małym, że jest lampowe i nawet kiedy tak się zdarza co innego ma się zwykle na myśli. Słysząc – mały wzmacniacz lampowy – nie spodziewamy się obiektu kieszonkowego, tylko wzmacniacza niewielkiego na tle tych dużych, ważących po kilkadziesiąt albo przynajmniej kilkanaście kilogramów. Tymczasem ten tutaj do kieszeni wejdzie bez problemu. Nie należy go tam wprawdzie zostawiać, bo lampa potrzebuje przewiewu, ale wejść wejdzie. Bycie małym to wszakże dopiero połowa bycia małym i pięknym. Z tym jednak także nie ma problemu. Gra bowiem ten Continental V3, że aż strach jak gra. Naprawdę, nic nie przesadzam. Nic a nic.

Samo ALO Audio mówi o sobie niewiele. Firma znana była dotąd przede wszystkim właśnie z małych słuchawkowych wzmacniaczy i kabli przeznaczonych do poprawiania słuchawkom dźwięku, ale ostatnio wzbogaciła się ofertowo o duży wzmacniacz lampowy Studio Six, zbierający znakomite recenzje i poczytywany wręcz za nową referencję w mierze słuchawkowego wzmocnienia. Siedziba autorów tej referencji mieści się w położonym na zachodnim wybrzeżu USA Portland, a zespół składa z grupy młodych ludzi kierowanych przez Kena Ball. Nasz tytułowy Continental V3 jest drugim obok Studio Six głównym tytułem do chluby tej przebojem zdobywającej rynek marki, a jego walory brzmieniowe wróżą zespołowi z Portland jak najlepiej.

Budowa

ALO_Continental_V3_03

Napisano biało na czarnym, oto…

   Przejdźmy do rzeczy. Wzmacniacz mieści się w dłoni. Trzyma się go przyjemnie, bo kanty ma zaokrąglone, a kolorystycznie może być czarny lub srebrny. Sam dysponuję czarnym. Waży niewiele, ale czuć jego ciężar, co przydaje mu szacowności i sprawia dobre wrażenie. Uwagę zwracają dwie rzeczy – wystające pokrętło potencjometru oraz okrągłe otworki nad lampą. Że otworki te stanowią chłodzenie lampy, tego by się nikt nie domyślił, bo trudno podejrzewać, że w małym przenośnym wzmacniaczu znajduje się lampa. A jednak. Sama ta lampa jest specyficzna i określana mianem „sub-miniature”. Zwie się Thomson 6111 i ma niebywale długi czas życia, szacowany na sto tysięcy godzin. To jedenaście i pół roku nieprzerwanego grania – a więc jej wymianą raczej nie musimy się trapić. Prądowo jest podobna do klasycznej małej triody ECC82, a rodowód ma militarny, bo tak trwałe lampy produkowano jedynie na użytek wojska, medycyny i telekomunikacji. Kosztuje raptem 15 dolarów, co jeszcze bardziej redukuje obawy związane z jej stosowaniem. Tak więc lampowość nie stwarza tutaj żadnego problemu jeśli nie liczyć konieczności zapewnienia jej wentylacji. W zamian otrzymujemy brzmienie, którego naśladownictwo udaje się konstrukcjom tranzystorowym bardzo nieczęsto i prawie zawsze po bardzo dużych pieniądzach. Jednakże nasz Continental tani też nie jest. Nie ma polskiego dystrybutora, co trochę jest dziwne i może się zmieni, a bezpośrednio u producenta kosztuje $525, do czego trzeba doliczyć około 500 PLN cła plus VAT. Lepiej tak nawiasem kupować na firmę, bo przynajmniej ten VAT będzie można odliczyć. Ale jakkolwiek kupujemy, wiadomo za co się płaci – to gwarantuję.

ALO_Continental_V3_04

…ALO Audio Continental V3.

Poza dobrze wyważonym co do siły kręcenia potencjometrem z obudowy Continentala wystają dwa pstryczki. Jeden to włącznik, drugi aktywator wzmocnienia »Gain«, którego użycie należy odnosić jedynie do słuchawek bardzo wymagających prądowo. Dacie wiarę? Po jego aktywacji Continental bez problemu napędził HiFiMAN’y HE-6. Nie wierzyłem własnym uszom. Tych słuchawek nie obsługuje większość normalnych słuchawkowych wzmacniaczy. Oczywiście zawsze jakoś tam grają, ale zwykle bardzo daleko od swoich możliwości. Już to, że dobrze je napędzał także niewielki i lampowy i także amerykański Shiit Lyr było zaskakujące. Ale Shiit nie jest przenośny, a objętość ma z osiem razy większą. W dodatku grzeje zdecydowanie mocniej.

Continentala podobnie jak Shiita można używać podpiętego do ściany i wówczas staje się stacjonarnym urządzeniem o nieograniczonych jak widać możliwościach, a kiedy pracuje w trybie bateryjnym wytrzymuje bez problemu siedem, osiem godzin, a potem trzeba go podładowywać przez trzy. Ze światem komunikuje się za pośrednictwem dwóch portów mini-jack. Jednym oddaje słuchawkom sygnał, drugim pobiera go od źródła dźwięku. Trzeba więc mieć do jego komfortowej obsługi trzy kable, których ze wzmacniaczem nie dostarczają: przejściówkę na duży jack, kabel LOD dla iPhone’a i innych muzycznych zabawek Appla oraz adapter z małego jacka na RCA. Każdy z nich można nabyć za około 30 złotych, tak więc nie stanowią problemu. Sam dostałem wszakże przejściówkę LOD z czystego srebra od znanej czytelnikom hifiphilosophy Forza AudioWorks, wycenioną na 350 złotych. Tja…. Kabelki, kabelki, kabelki z variete, ich serca w miłości są niewinne… No ale co srebro, to srebro.

ALO_Continental_V3_05

Centrum dowodzenia małego lampowca.

Opakowanie to zgrabne tekturowe pudełko, którego zawartością jest wzmacniacz, ładowarka, dwie gumki i kartonik z danymi technicznymi po jednej i minimalistyczną instrukcją obsługi po drugiej stronie. Nie ma tego więc wiele, ale wzmacniacz jest najważniejszy, a on jest.

O kwestiach technicznych poza tym, że to hybryda wiele do powiedzenia nie ma. Producent ujawnia wprawdzie niektóre osiągi wzmacniacza, ale nie rozwodzi się nad sprawami konstrukcyjnymi. Wygląd wewnętrzny ukazuje klasyczną budowę dyskretną bez użycia wzmacniaczy operacyjnych i kości logicznych. Montaż wykonano metodą point-to-point a podzespołów użyto porządnych. Samo urządzenie jest nową, trzecią już wersją i rozwinięciem pochodzącego z 2010 roku wzmacniacza The Continental. Przenosi pasmo 30 Hz – 150 kHz (+/- 1 dB), posiada maksymalny poziom wyjścia 20 V peak to peak, THD na poziomie 1%, impedancję wejściową 10 kΩ oraz szum własny poniżej 10 µV.

Brzmienie

ALO_Continental_V3_06

Analogowa słodycz w wersji mikro

   Przejdźmy do tego co najważniejsze. Takie przejścia nieraz kosztują recenzenta sporo zdrowia, bo ciężko się w danym brzmieniu rozeznać i uczciwie je ocenić, albo nie ma innego wyjścia jak krytykować. A krytykowanie czyichś wysiłków i prób zarobienia na życie nie należy do przyjemnych, choć niektórym wydaje się, że to sam miód i świetna okazja pokazania jakim się jest mądrym. Tego rodzaju miodów nie musimy na szczęście tym razem spijać; poczęstujemy się za to innymi, płynącymi z beczki satysfakcji.

Wzmacniacz przyjechał spięty z iPhone wspomnianym kablem Forza AudioWorks i ze słuchawkami Grado RS-1 w najnowszej ich datowanej na wiosnę tego roku wersji. Dodać trzeba, że iPhone zaopatrzony był w dostępny na jego stronie domowej program do odtwarzania muzyki zwący się Tunes Shell, za który należy uiścić dodatkowe sześć dolarów bez jednego centa na osłodę. Popłynęła muzyka, a ja siedziałem i w głowie kołatała mi myśl, że na co komu te wielkie wzmacniaczowe pudła i wielkie do nich źródła, skoro można nosić w kieszeni coś takiego. RS-1 zawsze były niesamowite, łącząc w całość brzmieniową fantastyczną szczegółowość, śpiewność oraz dynamikę popartą potężnym basem, ale żeby z kieszonkowym wzmacniaczem? No tak, no jasne, one nawet wcale wzmacniacza nie potrzebują i grają z każdej dziurki, nawet takiej od klucza, ale nie w taki sposób. Co się sam kiedyś nawojowałem z tymi ich sopranami. Ileż to było radości skutkiem używania coraz lepszych lamp, ze wzmacniaczowych modyfikacji, próbowania lepszych kabli i źródeł. A tutaj w ogóle tego nie trzeba. Telefon komórkowy spięty gumką z małym pudełkiem, w środku pudełka jedna lampka za marne kilka dolców, króciutki kabelek z polskiej manufaktury i pliki z Internetu. Żadnych poszukiwań, dumania nad udoskonaleniami, aukcji na e-Bay i wywalczonych na nich małych triod w cenie zbliżonej do całego Continentala albo dużych droższych od niego. Tak, oczywiście, główna w tym zasługa samych RS-1, u których lepszy kabel z miedzi UHPLC-OFC zastąpił chińską miernotę, a udoskonalone przetworniki, zapewne także nawinięte lepszej jakości drutem, też swoje dorzucają. A jednak nikłe to pocieszenie. Żeby ten malec na jednej lampce postawiony tak grał? A niech mnie kule biją. Toż to audiofilska herezja, schizma i apostazja. Jeszcze tylko by brakowało żeby sto dolarów kosztował. Na szczęście nie kosztuje, bo trzeba by było iść się utopić wraz z całą własną audiofilską graciarnią. Oczywiście tak naprawdę to szkoda, że nie jest chociaż o połowę tańszy, ale czasy i takich wzmacniaczy pewnie niedługo nadejdą.

ALO_Continental_V3_07

Papierośnica za 600 dolców…

Przejdźmy się gdzieś po raz trzeci. Przechodziliśmy już do rzeczy, potem do tego co najważniejsze, a teraz przejdźmy do konkretów. Spacery podobno zdrowiu służą więc przejść się zawsze można.

Zatem mamy tego iPhona spiętego z Continentalem V3 po kablu LOD od Forza Audio. Pozostaje dobór słuchawek, a tych mnogość przeogromna, tak więc selekcja nieunikniona. Zacznę od Beyerdynamic DT 990 Edition (250 Ohm), żeby nie było, że tylko w wannie z morską pianką się kąpię, wymuszając na audiofilskich niebożątkach czytanie opisów samych słuchawek za krocie. – Dźwięk był bliski, pozbawiony ocieplenia, z dobrze uwydatnionym własnym charakterem wokalizy i dużą dynamiką. Ta dynamika i szczegółowość najbardziej zwracały uwagę, a przy tym cechująca DT 990 sztywność muzycznej powłoki była w dużym stopniu złagodzona, schodząc na daleki plan i nie przeszkadzając. Ogólnie ciekawe brzmienie wysokiego poziomu, choć trochę więcej miękkości i ciepła w przypadku słabiej nagranych plików by mu nie zaszkodziło. Nie zmienia to faktu, że z tymi wysokiej jakości zripowanymi z porządnie nagranych płyt grało to pierwsza klasa i jak to się mówi – bez uwag. A właściwie to jedna uwaga: rockowe płyty brzmiały naprawdę pierwsza klasa.

Przejdźmy do słuchawkowego klasyka w postaci Sennheiserów HD 650. Głosy ludzkie stały się bardziej miękkie, a u podłoża ze słabszymi plikami trochę mniej było dudnienia. Ogólnie nieznacznie lepiej, ale z mocnym akcentem na nieznacznie. Na pewno bez rewelacji gdy chodzi o słabszy dźwiękowy materiał i całościowo słabiej niż ze słuchanymi na wejściu Grado RS-1, ale z dobrym plikowym surowcem znakomicie i bez zastrzeżeń. Nie było wprawdzie tej miary szczegółowości ani bezpośredniości czy realizmu co u dawnego flagowca z Brooklinu i bas także był trochę słabszy a dźwięk powolniejszy i zdecydowanie mniej angażujący, jednak poziom ogólny bardzo satysfakcjonował a analogowość brzmieniowa była wybitna. O ile jednak wokale wypadły lepiej niż na DT 990, to rock prezentował się słabiej.

ALO_Continental_V3_08

Spinamy nasze maluchy i do boju!

Skoro z tymi i z tymi nie udało się załapać tak do końca synergii ze słabszym muzycznym materiałem, to może Beyerdynamiki DT 880 Edition obronią w całej rozciągłości honor słuchawek tysiączłotowych? Niedawno przybyły, grzechem byłoby nie skorzystać. Jak trwoga to do Boga, jak brak muzyki to Beyerdynamiki – można sobie rymnąć. Ale te właśnie a nie tamte. Cieplejsze są i bardziej miękkie od DT 990. Nareszcie także ze słabszymi plikami  wszystko ożyło i wypełniło się melodyką. W końcu i z nimi popłynęła prawdziwa muzyka. Nie taka wprawdzie płynna i z długimi wybrzmieniami jak z moich czterdziestekpiątek w Twin-Head, ale już ciepła, z przyjemnie tłoczoną fakturą i prawie bez dudnienia u podłoża. Znów jednak jak w przypadku HD 650 rock okazał się słabszy niż u 990-tek. Pytanie brzmi także, czy gdyby słuchać tylko dobrych jakościowo plików wybrałoby się te Beyerdynamiki czy tamte. Osobiście wybrałbym DT 990.

Brzmienie cd.

ALO_Continental_V3_10

A może by się tak pokusić o małe co-nieco?

   To może teraz skok w jakościowo-cenową górę i te jakże przyjazne muzyce Ultrasone Signature Pro. Za trzy razy tyle pieniędzy nie ma wprawdzie trzy razy tyle satysfakcji i w sumie nie ma nawet jak tego wymierzyć, bo niby jaką miarą? Ma ktoś z Was taki wskaźnik ze skalą satysfakcji na mózgowej konsolecie, bo ja nie mam. Nie ulega wszakże wątpliwości, że Signature Pro były od DT880 i pozostałych wcześniej słuchanych przedstawicieli ligi tysiąca złotych lepsze bardzo wyraźnie i bezdyskusyjnie. To była duża, tłusta różnica, nabita ciepłem, melodyką i zmysłowością o zdecydowanie lepiej kontrolowanym i mocniej wybrzmiewającym basie. Prawdziwy bąbel muzycznej przyjemności, niczym tucznik zza muzycznego węgła wylazły i mlaskający z zadowoleniem. Trzeba dać za niego okrągłe dwa koła, ale bym się nie wahał. Zdecydowanie warto jak ma się te koła na zbyciu. I żadne zaklęcia, że można taniej, że da się bez tego, że wystarczy zamknąć oczy i zęby zacisnąć w zawziętym uporze, że lepsze słuchawki wcale nie są lepsze i nawet wcale ich nie ma. Udawajcie sobie mądrale co tak twierdzicie, a ja w tym czasie będę przyjemnie sobie słuchał i głaskał się po brzuchu z ukontentowania. Wasze zdrowie, mości Zagłobo, wiecie co dobre i też nie lubicie pustych naczyń. Wiecie jak używać życia, a ci co nie wiedzą niech się tam pieszczą po kątach z tymi swoimi snopkami słomy. Ich strata.

Kroczmy dalej ku górze, na same szczyty się wdrapując. W każdym razie cenowe. Droższe o następne dwa koła Fosteksy TH-900 nie były jeszcze wprawdzie wygrzane, ale już pięknie śpiewały. Jest takie słowo – subtelny. Rzadko ono do czegoś pasuje, ale właśnie tutaj pasowało jak ulał, kiedy chcieć scharakteryzować różnicę pomiędzy Signature Pro a Fosteksami. Dźwięk Fosteksów był właśnie subtelniejszy. Bardziej transparentny i delikatny, ocieplony z umiarem ale w sposób odczuwalny i przede wszystkim z dokładniej obrobioną frazą. Miał  więcej powietrza i tego co zwykliśmy określać magią, a co tutaj miało właśnie magiczny charakter i w mniejszym stopniu było magią realizmu, a w większym baśniowego piękna. Ocena to w sumie dorywcza i przedwczesna, bo słuchawki nie grały nawet pięćdziesięciu godzin, a przy tym z tego co napisałem nie należy wnosić, że ich dźwięk był wydelikacony i mimozowaty. Okazał się wprawdzie subtelniej cyzelowany niż u Signature Pro, ale bas mu towarzyszył potężny i rytm się wybijał bardzo wyraźnie. A nasz Continental V3? Całkiem o nim zapomniałem tak pięknie to grało i gdyby zamknąć oczy można by przysiąc, że to stacjonarny wzmacniacz za minimum pięć tysięcy a nie przenośny za niecałe dwa.

ALO_Continental_V3_12

Voilà! Kanapka à la HiFiPhilosophy!!!

Wyżej teraz się nie wzbijemy, tylko zamienimy słuchawki zamknięte na otwarte. Będą nimi Ultrasone Edition12, kosztujące z dużą dokładnością tyle samo co Fosteksy. Precyzyjne charakteryzowanie ich dźwięku nie należy do łatwych i odłożymy je na okoliczność całościowej recenzji, a teraz napiszę jedynie, że manierę posiadają bardzo realistyczną, a brzmienie jak na słuchawki wyjątkowo dokładnie poukładane w przestrzeni, co stwarza znakomitą atmosferę całościowego porządku i przejrzystości. To niewątpliwe nie było zwykłe słuchawkowe granie, tylko spełniona w całej rozciągłości obietnica wyjątkowych doznań za sprawą systemu S-logic, w dodatku spełniona  na fantastycznym poziomie ogólnym. Kontrolny powrót do Signature Pro okazał się przygnębiający. Różnica między nimi z grubsza odpowiadała tej poprzedniej idącej w przeciwnym kierunku, czyli ku słuchawkom tysiączłotowym. (Choć HD 650 to teraz ponad półtora tysiąca.) Kolejne dwa koła i kolejny skok jakościowy. Dobrze przynajmniej, że tych skoków nie zostało nam wiele, bo bym się na amen zaskakał i udławił własnymi pochwałami. I znowu wypada napisać, że Continental V3 miał w tych skokach jakże chlubny udział, nie stwarzając żadnej bariery i bezproblemowo pnąc się ku górze wraz z samymi słuchawkami, ukazując dobitnie cały zawarty w nich muzyczny potencjał.

Skok pozostał nam już tylko jeden i tym razem będzie to skok o ponad trzy koła. Jakiś kawałek powyżej trzech, bo dokładne oszacowanie kosztującej tysiąc dolarów modyfikacjji Sennheiserów HD 800 przez amerykańską Stefan AudioArt jest trudne, gdyż nie wiem jak w tym wypadku wyglądają opłaty celne, ale niewykluczone, że są do obejścia. W każdym razie przy cenie słuchawek skalkulowanej przez polskiego dystrybutora na pięć tysięcy i tysiącu dolarów za mod plus koszty podróży w obie strony nie wyjdzie to taniej niż osiem tysięcy w żaden sposób.

ALO_Continental_V3_13

Przepis niby prosty, a jednak wykwintny

Nie chcę na bazie wzmacniacza przenośnego, nawet tak znakomitego jak Continental V3, podejmować wiążących rozstrzygnięć odnośnie klasy dźwięku na linii modowane HD 800 względem Ultrasone Edition12, na pewno jednak jedne i drugie grają fenomenalnie i na pewno jedne i drugie w manierze realistycznej. Mogę tylko napisać, że Ultrasony grają bliżej słuchacza i mocniej akcentują niskie rejestry. Są też trochę bardziej kontrastowe i pikantne, a Sennheisery idąc w stronę Fosteksów bardziej stonowane i delikatniejsze. To tyle. Głębiej będziemy w to przenikali w odnośnych recenzjach, a o naszym V3 trzeba powiedzieć, iż fantastycznie obrazował te różnice i były one bardzo wyraźne, co nie znaczy, że do opisania łatwe.

 

W świetle wzmacniaczowej konkurencji

   Dobrze, przerobiliśmy brzmienia poszczególnych słuchawek, a teraz pora na konfrontację. Postanowiłem wrzucić w jej ramach ALO Audio Continentala V3 na główkę do pustego basenu, czyli porównać go bezpośrednio z April Music Eximusem DP-1. Ten drugi jest akurat sześć razy droższy i jakieś dwadzieścia razy większy, aczkolwiek to nie tylko słuchawkowy wzmacniacz lecz także DAC i preamp. By było jeszcze trudniej podpiąłem Eximusowi interfejs M2Tech HiFace Two aby warunki pracy miał optymalne i jakości konkurentowi nie szczędził, choćby nawet wstydem przyszło mu za to zapłacić. Co się nam ten mały będzie do dużych stawiał. Jak szuka guza, to znajdzie. No to jadziem, panie Zielonka – jak powiadają słowa starej piosenki.

ALO_Continental_V3_14

Danie na wynos w sam raz dla audiofilskich smakoszy

Czy można przeżyć skok na główkę do pustego basenu? Muflon pewnie by przeżył. Czy można wyjść z tego bez szwanku? Może i to by się muflonowi udało. A czy można się odbić od dna, wykonać salto i wylądować z uśmiechem na równe nogi. To też okazuje się możliwe, bo Continental V3 właśnie tego dokonał. Nie, nie pokonał sześciokrotnie droższego konkurenta, ale okazał mu się równy, a przynajmniej prawie równy. Przerobiłem cierpliwie raz jeszcze wszystkie użyte poprzednio słuchawki, od DT 990 poczynając a na HD 800 kończąc i za każdym razem różnica była identyczna, tak więc potraktuję rzecz zbiorczo. Eximus grał nieco jaśniej, troszkę ostrzej i bardziej podkreślał szczegóły oraz sykliwe spółgłoski. Bardziej jak to się mawia cykał, a Continental miał niższą tonację, lekko przygaszone światło i był bardziej mięsisty. W tym swoim cykaniu i ekspansywnej szczegółowości Eximus był też trochę bardziej w dźwiękowym dotyku szorstki i analityczny, a Continental bardziej pogłębiał brzmienie i je wygładzał. Był to w sumie dość typowy układ tranzystor-lampa i typowe coś za coś. Continental był w odbiorze łatwiejszy i przyjemnie łagodny, a Eximus drobiazgowy i zmuszający do uwagi. Oba grały na tym samym poziomie i obu słuchało się znakomicie, aczkolwiek w pierwszych sekundach Continentala lepiej, bo to jego głębsze brzmienie miało szybsze działanie. Tak więc brawa dla niego. Dawid nie dał się Goliatowi i wyszedł ze starcia bez najmniejszego uszczerbku.

Podsumowanie

ALO_Continental_V3_17   To wszystko powyżej wygląda wprawdzie bardziej jak porównanie brzmienia słuchawek i jest tak w istocie, ale jak inaczej opisać słuchawkowy wzmacniacz niż poprzez relację jego gry z różnymi słuchawkami. Można oczywiście czynić porównania z innymi wzmacniaczami, ale może tym razem na jednym poprzestaniemy, żeby nie siać większego popłochu, bo i tak wybuchła panika. Jest tylko w tym fantastycznym graniu Continentala mały haczyk. Zwyczajem wzmacniaczy lampowych nie gra on od pierwszej minuty. Nie gra nawet od kwadransa czy pół godziny. Ze czterdzieści minut trzeba poczekać, a jeszcze lepiej godzinkę. Ale potem to już się trudno oderwać. Taki mały, na bateryjkę, jedna lampka – i proszę. Da się zmontować high-end na baterie i do kieszeni? – Da się. I żebyśmy tylko zdrowi byli. A czy da się jeszcze lepiej? Ba – no pewnie. Porównywany przez chwilę Twin-Head był bardziej naturalny i analogowy, a w drugim pokoju Mytek spięty z dopiero co ulepszonym świeżymi przeróbkami Sonic Pearl wespół z drugim komputerem budowali więcej magii i większą scenę. Już sam Eximus lepiej analizował muzyczną treść i mocniej w nagranie się wgryzał. Lecz jednocześnie Continental V3 łamie proporcje i przekracza bariery. Jego jakość jest nieproporcjonalna do ceny. Nieproporcjonalnie wysoka. Za niemałe ale i nieduże pieniądze, mówiąc obrazowo za jedną niewielką pensję, można za jego sprawą nosić ze sobą wzmacniacz, który w połączeniu z iPhonem i dobrymi słuchawkami (na przykład Grado RS-1), podobnie jak Astell & Kern AK100 pozwala mieć brzmienie high-end zawsze pod ręką. Porównać tych małych rozrabiaków mi się niestety nie udało, ale że większych graczy obaj łupią, to pewne. Niedługo nowy Astell AK120 ma przyjechać, to może wówczas zorganizuje się porównanie. A tymczasem, cóż – wstajemy proszę Państwa i dla ALO Audio i jego Continentala V3 owacje na stojąco.

 

W punktach:

Zalety

  • Rewelacyjne brzmienie.
  • Wspaniały muzyczny klimat.
  • Głęboki dźwięk.
  • Bardzo dobre, spokojne soprany.
  • Mocny bas.
  • Doskonała szczegółowość.
  • Ujmująca wokaliza.
  • Lampowa magia w urządzeniu przenośnym.
  • Żadnych problemów z napędzaniem czegokolwiek.
  • Dobrze się sprawdza z każdymi słuchawkami.
  • High-end zawsze pod ręką.
  • Sympatyczny wygląd.
  • Ośmiogodzinny czas pracy między doładowaniami.
  • Nawiązuje równą walkę z dużo droższą konkurencją.
  • Bardzo atrakcyjny stosunek jakości do ceny.
  • Made in USA.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Tani jednak nie jest.
  • Pełnia możliwości dopiero po rozgrzaniu się lampy.
  • Pokrętło potencjometru schowane między kablami.
  • Zero kabli w komplecie.
  • Skąpa informacja techniczna.
  • Brak polskiego dystrybutora.

 

Dane techniczne:

  • Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 150 kHz (+/- 1 dB)
  • Maksymalny poziom wyjścia: 20 V peak to peak.
  • THD: 1%.
  • Impedancja wejściowa 10 kΩ.
  • Szum własny: poniżej 10 µV.
  • Cena: 525 USD.
  • Dystrybucja: ALO Audio, Portland – USA.

 

System:

  • Źródła: PC, Cairn Soft Fog V2, iPhone4.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ALO AUDIO Continental V3, April Music Eximus DP-1, ASL Twin-Head.
  • Słuchawki: Beyerdynamic DT 880 & 990 Edition, Fostex TH-900, Grado RS-1i, Sennheiser HD 650 & HD 800 Stefen AudioArt mod, Ultrasone Edition12 & Signature Pro.
  • Interfejs: M2Tech HiFace Two.
  • Okablowanie: przejściówka jack to mini jack – Grado, kabel LOD – Forza AudioWorks, kabel koaksjalny – Ear Stream Signature, interkonekt RCA – Tara Labs Air1.

 

Pokaż artykuł z podziałem na strony

16 komentarzy w “Recenzja: ALO Audio Continental V3

  1. Kuba pisze:

    Szkoda, że autor nie miał okazji sprawdzić wzmacniacza z Denonami 7100.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Miał i grało to bardzo dobrze. Jak napisałem wzmacniacz znakomicie radzi sobie ze wszystkimi słuchawkami, nawet z HiFiMAN’ami HE-6. Doskonale ukazuje też postęp w jakości brzmienia towarzyszący coraz lepszym słuchawkom, a jego głęboki dźwięk łagodzi wszelkie ewentualne ostrości pojawiające się ze słabszym albo bardzo analitycznie grającym sprzętem. Denonów nie wciągnąłem do recenzji, bo podobnie jak HE-6 słuchałem ich z Continentalem krótko.

  3. Piotr pisze:

    Panie Piotrze, jak mogą z nim zagrać HD-600? Zna Pan zapewne te słuchawki, ale brzmieniowo jednak inne od HD-650. Kusi mnie aby tego Continentala V3 kupić… zastanawiam się tylko czy będę mógł go łączyć z małym (znakomitym) rejestratorem dźwięku jaki posiadam – Olympusem LS-5 (iPhona nie posiadam)- na którym odsłuchuję (na kartach sdhc) w wav. całą swoją klasykę, bo poza gniazdem na słuchawki, mikrofon, line-in oraz usb, innych nie ma – czyli line-out. Zastanawiam się też jak srebrny kabelek którym miał Pan podłączone dwa urządzenia wpłynął na końcowe brzmienie…

    Pozdrawiam.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Jeżeli Continental doskonale współpracował z Grado RS-1, które potrafią być bardziej pikantne, to tym bardziej będzie z Sennheiserami HD 600. Tak ogólnie jest ten Continental urządzeniem, które ostatnimi czasy zrobiło na mnie największe wrażenie i to właśnie uniwersalnością. Co mu podpiąć, brzmi rewelacyjnie. A Olympusa można mu podpiąć przejściówką mały jacki-mały jack. Kable Forza Audio niewątpliwie poprawiają brzmienie, ale i bez nich jak przypuszczam zagra to fantastycznie. Nie powinienem wprawdzie tak pisać bez empirycznego sprawdzenia, ale akurat na Continentala odważę się postawić w ciemno.

  5. Piotr pisze:

    Dzięki.

    Swoją drogą, byłoby interesujące porównanie brzmienia muzyki odtwarzanej z takich rejestratorów audio Olympusa (któregoś z: LS-5, LS-11, LS-12, LS-14) z odtwarzaczami HifiMan) iRiver… i dodatkowo jeszcze z podpięciem Continentala V3. Użyczyłbym do testu swojego na 1-2 dni w Warszawie, na dłużej nie jestem w stanie ze względu na korzystanie z niego w pracy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, hifiphilosophy ma siedzibę w Krakowie. Nie posiada też własnego iRivera ani Continentala, korzystając z uprzejmości zaprzyjaźnionych czytelników i dystrybutorów. Ale za propozycję wypożyczenia tak czy inaczej dziękuję. Może kiedyś uda się to jakoś spożytkować.

  6. Piotr pisze:

    Właśnie otrzymałem informację z ALO Audio, że Continental A3 nie jest już produkowany i nie będzie. Szkoda bo w ofercie został tylko podobnej wielkości The PanAm, ale z lampami na zewnątrz, co raczej utrudni zabieranie go ze sobą, choć całkowicie nie wyklucza. Z drugiej strony możliwe że oferuje jeszcze lepszy dźwięk… mam nadzieję że wpadnie w Pana ręce do testu.

  7. Marecki pisze:

    ALO ma teraz następce w postaci Inernational+.
    Nie wiem niestety czy ma lampe, ponieważ jakoś z Angielskim mi nie wyszło, ale jak to mówią – Człowiek nie jest taki co by! 🙂

    Byłbym niesamowicie ciekawy porównania, ale ten przeklęty dystrybutor!

    Cóż poczekajmy jak w tym przypadku na kogoś życzliwego, który użyczy.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za informację i też pozdrawiam.

  8. Miltoniusz pisze:

    Czy Continental V3 jakościowo jest lepszy od HiFiMana EF-5? Bardzo ciekawy jestem Pana opinii.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, jest lepszy.

      1. Miltoniusz pisze:

        Dziękuję. A czy ma Pan jakąś opinię, jak ALO wypada w kontekście wzmacniacza Skorpion HV-1? To chyba bardzo ciekawa konstrukcja. Co do ALO, to jestem jego posiadaczem i zgadzam się z Pana recenzją – gra to świetnie.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Trudno mi się odnieść do Skorpiona, którego słuchałem dawno temu. Nie wywarł jakiegoś większego wrażenia, ale nie chcę się definitywnie wypowiadać na jego temat. Jak chce się mieć wzmacniacz lepszy od przenośnego ALO, to proponuję opisywanego tu Little Dota albo PhaSta.

  9. Miltoniusz pisze:

    Dziękuję. Co do pytania Piotra – Olympus LS-5 wiele zyskuje po podpięciu Continentala. Co do źródła w postaci iPhone, abstrahując już od samego Alo: wersja 5 gra lepiej od 5s (lepiej dociążony dźwięk), oraz lepiej od wersji 6, która na tle 5-tki była jakby przymulona. Z kolei 6s gra lepiej od 6 – bogaciej, przestrzenniej. Oczywiście pewnie wszystko zależy od tego co do nich podepniemy, ale chciałem jedynie zwrócić uwagę, że nie grają tak samo. A zawsze warto włączyć w nich tryb samolotowy. Podobnie, jak np. w MacBook Air wyłączyć wifi – duże różnice. Tylko wtedy nici ze zdalnego sterowania.

    1. Miltoniusz pisze:

      Sorry, to jest LS-11 a nie LS-5.

  10. Maciej pisze:

    Czy Divaldi AMP01 gra na podobnym poziomie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy