Odsłuch
Historia odsłuchowa będzie tym razem stosunkowo krótka, jako że głośniki były u mnie raptem dobę, przy czym i tak nie mogłem im poświęcić całego czasu. Zabrakło go zwłaszcza na wędrowanie po pokoju celem wyszukania najlepszej lokalizacji i na dokładne oswajanie się z dźwiękiem. Nie ma bowiem co udawać – każdy dzień osłuchowy jest inny, a co tydzień czy dwa z głośnikami, to nie jeden wieczór. Ale że już poprzednio tych Albedo słuchałem w Fusicu, a są na pewno wybitne i jedyne w swoim rodzaju, to mimo tych kiepskich uwarunkowań szkoda było okazję ich opisania przepuścić. Bo może i ta Aptica nie ptica i daleko nie odleci, pozwalając się jeszcze kiedyś usidlić, ale nie ma się co ze sobą pieścić, panie recenzencie – i do roboty.
Jak już pisałem w recenzji odtwarzacza Lumin, do odsłuchu użyłem kabli głośnikowych Entreq Discover, ponieważ Aptica lubi kable dźwięk silnie dociążający i nie skąpiący mu basu. Trochę się przy tym namartwiłem o system wzmacniający, bo jak wynikało z relacji w Fusicu i z własnego tam posłuchania, dobrze jest tym Apticom wzmacniać sygnał wzmacniaczem dużej mocy, gdyż inaczej mogą grać w sposób jakiego byśmy nie chcieli i jaki im nie przystoi. Zabezpieczyłem się przeto od tej strony przywożąc z Chillout Studio przedwzmacniacz i końcówkę mocy Jeffa Rowlanda, mogące sprokurować na zawołanie 250 Watów, bo zawsze lepiej mieć plecy niż w plecki. Ich obecność w opisie zostanie jednak pominięta, ponieważ podłączyłem je tylko kontrolnie na parę minut, a nie zyskawszy niczego istotnego odpiąłem, gdyż zwyczajnie nie było czasu czekać aż się rozgrzeją i pełnię swych możliwości ukażą, co musiałoby potrwać przynajmniej godzinę z kawałkiem. Trudno bowiem to wytłumaczyć, ale lampy rządzą się najwyraźniej własnymi prawami i mający moc zaledwie 25 Watów Croft okazał się całkowicie wystarczający, co przyjąłem z ulgą i co jako posiadacza bardzo mnie dowartościowało. Od razu powiem, że zagrało to fantastycznie i na pewno lepiej niż kiedykolwiek przedtem, w czym swój udział miały niewątpliwie też źródła, to znaczy Accuphase DP-720 i Lumin A1. Znów odwołam się do recenzji Lumina i przypomnę, że nie udało się stwierdzić jakichś zasadniczych różnic brzmieniowych pomiędzy nim a Accuphase, co wypływało zarówno z podobnego brzmieniowego charakteru, w obu przypadkach znamionującego najwyższą klasę, jak i tego nieszczęsnego braku czasu, który wymuszał traktowanie wszystkiego z doskoku i po łebkach, co z kolei czyni tę recenzję na pewno mniej wartościową poznawczo od tych sporządzanych w oparciu o porządne, wielodniowe odsłuchy, no ale tak to nieraz bywa i czasem trzeba żeglować pod wiatr niepomyślnych zdarzeń.
Pomijając jednak ten dojmujący brak czasu, okoliczności były całkiem sprzyjające, bo i źródła pierwszorzędne, i wzmacniacz, jak się okazało, rewelacyjny, i akustyka pomieszczenia właściwa, a na domiar jeszcze ten głośnikowy kabel dokładnie taki jak trzeba. Tylko myszy Entreqa tym razem się nie załapały, bo strach było je stawiać na tak odgiętych obudowach, a poza tym psułyby wyrafinowaną formę estetyczną.
Brak czasu, brakiem czasu, ale mimo to trochę tymi Albedo udało się po odsłuchowej jaskini pojeździć i sprawdzić parę ustawień. Wnioski płynęły takie, że nie lubią one, w odróżnieniu od na przykład Zingali, stać bardzo daleko od ściany tylnej, a metr z niewielkim okładem to już aż nadto, natomiast po bokach może być dużo wolnego miejsca i jest ono nawet wskazane. Nie lubią też Albedo by siadać nich blisko – i tego to już stanowczo nie lubią, bo scena wówczas się degraduje. Dwa metry to minimum, a wówczas obraz się pogłębia i porządkuje, wypełniając całe pomieszczenie i dając taką stereofonię, że przypomina to chwilami popisy najlepszych cyrkowych żonglerów. Nie jest zarazem tak, że to ustawienie nie ma nic wspólnego z tym od Zingali, bo jedna tylko wprawdzie rzecz jest wspólna, ale za to o kolosalnym znaczeniu. Tak jak Zingali mają bowiem Albedo wylot kanału basowego przy podstawie wprost na podłogę, i daje to w obu wypadkach dokładnie ten sam efekt – a zatem Boże broń aby cokolwiek znalazło się pomiędzy tym wylotem a słuchaczem. Bas dostaje wówczas zadyszki i odpada z dźwiękowego peletonu, a reszta skutkiem tego i związanych z tym perturbacji także popada w anarchię i generalną marność. Tak więc pole pomiędzy słuchaczem a głośnikami musi być oczyszczone z wszelkich stolików czy innych przeszkód, i jak już mówiłem powinno być duże, umożliwiające dźwiękowi poukładanie się na stosunkowo rozległym obszarze. Dopiero wówczas stajemy się świadkami grania na rewelacyjnych pułapach i dopiero wtedy zachwyt stanie się naszym udziałem.
Odnośnie tego basu trzeba zarazem powiedzieć, że nie ma on postaci odrębnej czy jakiejś cokolwiek przykrywającej, a także nie jest w stylu takich specjalnie masywnych i długo się ciągnących. To bas, by uciec się do porównań, raczej w stylu słuchawek AKG K812, to znaczy świetnie powiązany z resztą, bardzo rytmiczny i bardzo szybki, a także kładący większy nacisk na postać przestrzenną niż wypełnienie, natomiast nie mający cech wielkiego kotła ani syreny okrętowej. Nie są to zatem głośniki dla wielbicieli subwooferowych doznań, którzy z lubością zwykli się rozkoszować dygotem ścian, podłogi oraz własnej klatki piersiowej, wzbudzonych osiemnastocalowym wooferem. To nie ten styl i ten klimat. Bo zauważmy na marginesie, że basu są generalnie dwie szkoły – właśnie taka, lubująca się w niskim schodzeniu i przeciągłych grzmotach, i taka bardziej umiarkowana, stawiająca na brak podbić i dobre związanie z resztą. Nie będę przy tym wskazywał, która jest lepsza, bo chodzi wszak o satysfakcję słuchającego a nie teoretyczne rozważania. Prawdziwa stopa perkusyjna i tak brzmi inaczej i chyba nieprędko taką z głośników usłyszę, a już zwłaszcza takich dla zwykłych ludzi.
Witaj Piotrze, czy to te kolumny, które mi polecałeś do mojego nowego pokoju ok 15-16 metrów kwadratowych ?
Pozdrawiam i dziękuję za opis
Włodek Łuczyński, Białystok
Szczerze mówiąc, Włodku, nie pamiętam. Ale chyba nie, bo ostatnio żeśmy nie rozmawiali więc chyba nie mogłem ich polecać. Ale to nie zmienia faktu, że to świetne i świetnie wyglądające głośniki, doskonale nadające się także do niewielkich pomieszczeń. Ale to z kolei nie zmienia faktu, że przed zakupem musi się samemu i tam gdzie mają grać posłuchać. Bezwarunkowo. Zarazem alternatyw masz masę, choć żadne jakie widziałem nie są takie ładne, a dźwięk tych Albedo jest naprawdę kapitalnej klasy. Ale czy to ujawnią w danych warunkach, w dodatku w niewielkim pomieszczeniu, tego nie da się zgadnąć.
Pozdrowienia
Dzięki, postaram się je wypożyczyć jak tylko będę miał wykończone pomieszczenie.
WŁ
Radzę zwłaszcza zwrócić uwagę na jakość stereofonii. Nie spotkałem dotąd głośników równie znakomitych pod tym względem.