Recenzja: AKG K550/551

AKG_K550-551_04   Słuchawki AKG K551 może nie są najlepszą okazją by przywoływać historię swojego producenta, bo taki zaszczyt winien przypadać wyrobom flagowym, ale ponieważ recenzję modelu K701 dawno temu już napisałem bez takich historycznych odniesień, więc teraz to nadrobię i napiszę parę zdań.

Historia austriackiej firmy AKG przypomina do złudzenia historię niemieckiego Beyerdynamica, choć Akustische und Kino-Geräte Ges. m. b. H. założono dwadzieścia lat później, w tym samym mniej więcej czasie co inną niemiecka firmę – Sennheiser – czyli zaraz po II światowej wojnie. Podobieństwo odnosi się do tego, że tak jak w przypadku Beyerdynamica korzeniami firmy było nagłaśnianie sal kinowych i teatralnych. Dopiero potem dołączyła produkcja mikrofonów i słuchawek, pozwalająca konkurować z dwoma niemieckimi potentatami jak równy z równym. W odróżnieniu od tamtych nazwa firmy nie upamiętnia założycieli, Rudolfa Goerike i Ernesta Plessa, ale na ich podobieństwo wyroby AKG zyskały światową markę i wielką popularność. Mimo to w 1994 roku firma straciła niezależność, stając się częścią amerykańskiego giganta branży elektronicznej, koncernu Harman-Kardon.

Firmy produkujące słuchawki często produkują też mikrofony, pragnąc najwyraźniej obsłużyć oba końce muzycznej magistrali, a panuje pośród nich zwyczaj, by na jubileusze wypuszczać jakiś jubileuszowy tego lub tego model. Sennheiser wypuścił z tej okazji słuchawki, a Beyerdynamic i AKG mikrofony. Czy świadczy to o wadze, jaką firmy przykładają do poszczególnych wyrobów? Zapewne w jakiejś mierze, choć doprawdy trudno zarzucać słuchawkom Beyera i AKG słabszą jakość. A kiedy już przy porównaniach niemieckojęzycznych słuchawkowych trojaczków jesteśmy, wart odnotowania jest fakt, że w ostatnich latach firmy Beyerdynamic i Sennheiser zaoferowały słuchawki stricte flagowe, kosztujące tradycyjne circa 1000 €, podczas gdy AKG przeciwnie, swoje tysiąceurowe K1000 z produkcji wycofało i zastąpiło flagowcem o połowę tańszym, choć teraz rasują go przydomkiem „Q” od Quincy Jonesa, który zechciał mu patronować, i podnoszą mu cenę.

Patrząc na cennik można dojść do wniosku, że nasze tytułowe K550/551 pełnią u swego wytwórcy rolę wiceflagową, jednak osobiście nie zamierzam im tego tytułu ani odbierać, ani przyznawać, aczkolwiek jeżeli już, to muszą się nim dzielić z bardzo zbliżonymi cenowo K272 HD i K242 HD. Istotne zarazem jest to tytułowe połączenie i nasuwające się w jego kontekście pytanie, dlaczego K550 i K551 nie mają osobnych recenzji? Wystarczy jednak popatrzyć na zdjęcia i przeczytać dane techniczne. Słuchawki są z wyglądu identyczne i identyczne parametry posiadają. Tak więc pisanie im odrębnych recenzji mija się z celem, bo tak naprawdę różnią się jedynie długością kabla oraz faktem, że na swoim model K551 posiada przyciski do obsługi odtwarzaczy przenośnych. Przyciski te okazują się kosztować 260 złotych, czyli prawie 90 złotych za sztukę, co sugerowałoby jednak, że słuchawki bardziej są różne niż mi się zdaje, bo aż tyle za jeden przycisk to trochę drogo. Dlatego słuch bardzo będę wytężał w poszukiwaniu tych innych różnic, chociaż firma Apple, dla obsługi której wyrobów przyciski te wprowadzono, znana jest z tego, że za to samo każe sobie płacić dwa razy więcej, dzięki czemu zdobyła wielką sławę i uznanie. Chyba nie od rzeczy byłoby w takim razie założyć jakiś Upple, każąc płacić klientom jeszcze dużo drożej. Przynajmniej pisownia w angielskim byłaby bardziej poprawna. „Up prices for people” brzmiałaby pełna nazwa.

No nic – przyciski, nie przyciski, ceny, nie ceny, Apple nie poeople – wsio rawno, jedziemy z recenzją.

Budowa

AKG_K550-551_01

AKG 551 & 550

   Sluchawki są super wygodne. Duże, okrągłe muszle idealnie obejmują uszy, a mięciuteńkie pady obszyte bardzo przyjemną, chłodną w dotyku sztuczną skórką, idealnie przylegają i mają perfekcyjnie dobraną siłę nacisku. Także pałąk, mimo skromnej dawki wyściółki, nic a nic nie uwiera, a jeszcze muszle są ruchome w osi poziomej, tym lepiej do głowy przylegając. W dodatku słuchawki nie są ciężkie, tylko jak niektórzy bokserzy wagę mają lekko-średnią, a przy tym regulacja zawieszenia posiada gęste rowkowanie o mocno zaznaczonych skokach, dzięki czemu nic się nie zsuwa i rozmiar pałąka można sobie precyzyjnie ustawić. Od tej strony należą się więc oklaski na stojąco.

Co do wyglądu, mam dwie opinie, podobnie jak samych słuchawek otrzymałem dwie pary, mimo identycznego kształtu wyglądających bardzo różnie. K550 dostałem czarne i bardzo mi się one podobają. Prezentują się elegancko, nie serwując oczom żadnej krzykliwości. Kabel również mają czarny i metalowe, o grafitowym odcieniu akcenty. Jako że są to słuchawki do sprzętu stacjonarnego, kabel jest długi, prawie trzymetrowy. Daje dzięki temu swobodę ruchu i możliwość wygodnego siedzenia opodal źródła dźwięku. Podobnych superlatywów nie mogę niestety przyznać modelowi K551, który otrzymałem w wersji białej z niebieskim kabelkiem. Ściśle biorąc – wersji biało, srebrno, popielatej, bo muszle są białe, ich metalowe akcenty i metal pałąka srebrne, a pady i wyścielenie pałąka szare. Ponieważ biel plastiku jest matowa, mimo naturalnej dla siebie napastliwości nie sprawia wrażenia kolorystycznej agresji i choć do białych słuchawek mam awersję, czy może nawet idiosynkrazję (bardzo zwodnicze słowo, na którym się można poślizgnąć), to nic złego by się jeszcze od niej nie działo, gdyby kabel nie miał paskudnego, majtkowo-niebieskiego koloru. Może jestem niemodny. W moim wieku pewnie jestem, no ale mimo wszystko. Chyba jakiś kolorystyczny barbarzyńca takie zestawienie wymyślił.

AKG_K550-551_02

Konstrukcyjna „różnorodność”

Nie jest to wprawdzie żadna tragedia, bo dostępna jest też wersja czarna ze srebrnym kablem, ale ten niebieski z białym naprawdę mocno mnie zirytował. Mam świadomość, że taka stylistyka, podobnie jak różowe samochody, skierowana jest do damskiej części klienteli, ale zapytałem żony o zdanie i padła opinia „okropny”. No ale. Nie moje małpy, nie mój cyrk, jak to się mówi. Pozostaje wierzyć, że ten kto to wymyślił i drugi, który skierował na rynek, wiedzieli co robią i sprzedaż na tym nie cierpi, a może nawet zyskuje. Ja się tam na rynkowych hopsztosach nie znam. Wiem jedynie, że ładnej koszuli za cholerę kupić nie mogę, a kiedyś ciotka z ameryki całe paczki przesyłała. Teściowa też mi ładną parą lat temu kupiła.W Paryżu, u Armaniego. A reszta – samo tałatajstwo. Ale, jak powiadam, na trendach współczesnej mody się nie znam i gust mam staromodny, klasyczny, przestarzały. W związku z tą przypadłością jak widzę faceta w koszuli w kratkę i krawacie w paski, to mi się robi niedobrze, a takich facetów codziennie w telewizji pokazują i dlatego telewizji prawie nie oglądam. Chociaż nie tylko dlatego.

Wracając do słuchawek. Ten niebieski albo do wyboru srebrny kabel od K551 ma jedynie trochę ponad metr długości. Jedne źródła podają, że jest to metr i dziesięć, a inne, że metr i dwadzieścia centymetrów. Przeniknąłem w tę zawiłość i licząc od podstawy jacka jest to dokładnie107 centymetrów, a więc bardzo mało. Nic by to nie znaczyło, gdyby kabel najnowszą kablarską modą (ta moda dla odmiany bardzo mi się podoba) był odpinany i miał dłuższe zastępstwo. Ale nie jest. W efekcie K551 nadają się tylko do sprzętu przenośnego, albo do siedzenia prosto przed monitorem, co według mnie jest sytuacją głupią. Wydaje się, że firma Harman-Kardon ma za dużo pieniędzy i trochę skutkiem tego straciła z oczu horyzont sensu, ale Beyerdynamic Custom One Pro, Sennheiser Momentum i Denon D600 powinny ją szybko z tego stanu zagubienia wyprowadzić i przywrócić do racjonalnej aktywności, no chyba, że na słuchawki czysto przenośne jest teraz takie branie, że jej to ujdzie na sucho. Ale coś mi się nie zdaje. Oczywiście można sobie kupić przedłużkę. Jednak jej nieobecność w zestawie za tysiąc dwieście złotych, nie powiem, żeby mi się podobała.

AKG_K550-551_06

Choć kolorystycznie to ogień i woda

Dobrą natomiast rzeczą jest to, że wewnątrz każdej muszli obu modeli wytatuowano duże znaki opisujące ich orientację prawo-lewo, chociaż w przypadku słuchawek o kablu wchodzącym tylko do jednej muszli (jak zwykle lewej) nie jest to specjalnie istotne. Inną dobrą rzeczą jest możliwość rozgięcia muszli do tego stopnia, że da się słuchawki położyć na płask, co może się przydać w transporcie, zwłaszcza, że żadnego etui podróżnego, tak samo jak przedłużki, w opakowaniu słuchawek próżno szukać. Samo opakowanie to sztywne, niewielkie pudełko z przeźroczystym wieczkiem. Ani ładne, ani brzydkie. Takie sobie. Ostatnią korzyścią konstrukcyjną są odmienności w sposobie zakładania adapterów na duży jack, będących jedynym dla obu słuchawek wyposażeniem dodatkowym. Ten od K550 się nakręca, co zapobiega jego zgubieniu, a ten od K551 trzeba wcisnąć.

Przejdźmy do spraw technicznych. Słuchawki wyposażono w wyjątkowo duże, 50 milimetrowe przetworniki, przy których konkurencja, szczególnie ta przenośna, może się poczuć nieswojo. Przenoszą pasmo 12 Hz – 28 kHz, przy czym trzeba uważać, bo przy swej bardzo dużej, wynoszącej aż 114 dB skuteczności, mogą przyjąć jedynie 200 miliwatów mocy, co jest wartością bardzo niską nawet jak na niewysoką impedancję. W zamian doskonale śmigają ze sprzętem mobilnym. Konstrukcję K550/551 posiadają zamkniętą i chwalą się doskonałą izolacją od hałasów zewnętrznych, które faktycznie dość dobrze tłumią. Kabel jest z miedzi beztlenowej, a impedancja jak wspomniałem niska, na 32 Ohmy opiewająca, co przy mobilnych zastosowaniach rozumie się samo przez się. W producenckich glossach dołączonych do zdjęć na stronach internetowych mowa jest o fantastycznie precyzyjnym i przestrzennym brzmieniu, najwyższej miary realizmie oraz potędze i detaliczności. Pora powiedzieć:

– Sprawdzam!     

Dźwięk

AKG_K550-551_08

Może odsłuch ujawni jakieś głębsze różnice?

   Skoro słuchawki swą niską impedancją i fantastyczną skutecznością dowodzą niezbicie przystosowań dla aparatury mobilnej, zaserwujmy im na początek właśnie tego rodzaju aparaturę w postaci popularnego przetwornika analogowo cyfrowego FiiO E17. Miło było patrzyć z jaką łatwością urządzonko to się w komputerze zainstalowało i natychmiast przystąpiło do pracy. A dźwięk z tego FiiO jest naprawdę palce lizać, ale o tym będzie w jego własnej recenzji.

Do porównania z duetem K550/551 wziąłem dwie pary słuchawek. Także przenośne Grado SR-60 oraz popularne, zwłaszcza wśród młodych audiofilów duży prestiż mające i paręset złotych droższe Sennheisery HD 650.

Z plikami z You Tube i FiiO E17 grało to następująco:

Grado SR-60 pokazały brzmienie nadspodziewanie głębokie, dość bliskie i dynamiczne. Jednocześnie dobrze oczyszczone z ostrości, z bardzo elegancką i podobnie jak cała scena blisko usadowioną wokalizą. Słuchało się ich łatwo i bardzo przyjemnie. Super nawet, a nie tylko przyjemnie, choć dźwięk w głębi sceny się zlewał, toteż była to prezentacja typowa dla grania samym frontem i z tego miejsca czerpania całej muzycznej przyjemności. Poza tym prezentację miały Grado z lekko przygaszonym światłem i podkreślonym średnim zakresem.

AKG_K550-551_10

No bo przecież to różne modele, tak…?

HD 650 pokazały bardziej równomiernie rozłożone muzyczne pasmo i dużo większą scenę, w której głębi panował porządek, a pierwszy plan wkomponowany był w całościowy przekaz, nie stanowiąc głównej i jedynej atrakcji. Trochę wprawdzie opisowo to przejaskrawiam, bo u Grado też z tyłu sporo się działo, a ich tło uczciwie pracowało na dobrą prezentację całości, ale u HD 650 niewątpliwie był to szerzej rozpostarty spektakl, co wcale nie musi oznaczać, że lepszy. Ten z Grado bardziej był popisowy, nasycony i milszy, a ten od Sennheisera bardziej  poprawny, ale zarazem bardziej zdystansowany. Mnie Grado podobały się bardziej, co o tyle nie jest dziwne, że były tu w swoim przenośnym żywiole.

AKG K550/551, czyli bohaterowie recenzji. Zacząć muszę od stwierdzenia, że mimo usilnych prób nie dopatrzyłem się między tymi słuchawkami żadnej brzmieniowej różnicy. Chwilami dźwięk K551 wydawał się odrobinę głębszy, co równie dobrze mogło wynikać z krótszego kabla jak moich złudzeń. Zdecydowanie jestem zdania, że to identyczne słuchawki, choć być może wysokiej klasy aparatura powie co innego. Bardzo w to jednak wątpię.

AKG_K550-551_12

Jak się okazało, tylko na papierze…

Co do samego brzmienia, to było ono jaśniejsze w tym sensie, że nie zostało przyciemnione, tylko paradowało w pełnej krasie dziennego światła, dużo bardziej było wyraziste, bez zaoblania ostrych krawędzi, dużo przejrzystsze i na zdecydowanie największej scenie, przy czym równocześnie z bliskim i angażującym pierwszym planem, czyli bez żadnego wycofywania się w głąb. Zarazem sama głębia sceniczna stanowiła klasę dla siebie i pod tym względem pozostali nie mieli nic do gadania. Trzeba też podkreślić dużo mocniejszy akcent sopranowy u AKG, sypiących do dźwięku niczym do drinka kryształki lodu, a nie dolewając jak Grado melasę, co sprawiało, że ich brzmienie było jak woda z lodem, a nie batonik Mars. Znów tu mocno przesadzam z opisowymi kontrastami, zwłaszcza że Grado nie są słodkie tylko gęste, a AKG nie są chłodne tylko neutralne, ale chodzi mi o charakter a nie idealne utrafienie w rzeczywistość, niczym jakiś opisowy Wilhelm Tell. Pozostaje faktem, że dźwięk Grado w bezpośrednim porównaniu był miękki jak pluszak, a ten od AKG analitycznie wyrazisty i krawędziujący niczym rżnięty w krysztale. Były to zatem diametralnie różne prezentacje.

Z Cairnem i Shiit Lyr

AKG_K550-551_14

A więc już wszystko jasne – to bliźniaki!

   Przy tego rodzaju obrocie sprawy postanowiłem wybrać drogę zmierzającą od bardziej oszczędnej w powab dynamiki ku brzmieniowej łagodności i pełni, sprawdzając na kolejnych etapach, co z tych AKG w sensie audiofilskim i high-endowym da się wycisnąć. Motywacja ku temu była trojaka. Sama firma jest sławna i wiele wspaniałych słuchawek na rynek wpuściła. Poza tym otwartym tekstem powiada, że te K550/551 to słuchawki jak najbardziej high-endowe, mające najwyższe aspiracje. No i wreszcie wśród użytkowników pojawiły się głośne a częste okrzyki entuzjazmu, stanowiące najlepszą rękojmię. Okrutnie wręcz niektórzy te AKG sławią, przypisując im same wspaniałości, rodzące u mnie wielkie nadzieje i apetyt na schrupanie znakomitych słuchawek. Ruszajmy przeto audiofilską ścieżką porównań.

Spiąłem Lyra (z wetkniętymi rosyjskimi lampami, bo takie akurat w nim były) z Cairnem kablem Ear Stream Signature-RCA, bo jego wysoka kultura i spokojna harmonia powinny nieco nerwowym AKG służyć, pogrzałem lampowca parę ładnych godzin, i do roboty.

Grado SR-60 na współpracy z Lyrem zyskały wielkie mnóstwo klasy. Momentalnie przepadło to ich zlewanie się dalszych planów i nieco misiowata łagodność. Zagrały z werwą, dużą i dobrze uporządkowaną sceną, znakomitym obrazowaniem, równie znakomitym muzycznym smakiem i całościowo tak dobrze, że od razu przypomniało mi się, jak je chwaliłem z Heedem. One mają takie potrzeby. Wzmacniacz musi być dynamiczny a niekoniecznie posiadać jakąś szczególną kulturę, bo ewentualne w tym zakresie niedociągnięcia same potrafią nadrobić. W końcu stworzono je dla urządzeń przenośnych i umiejętność współpracy z mało obytymi kulturalnie urządzeniami im zaszczepiono. W efekcie potrafią wypełniać to co niedostatecznie jest wypełnione i obłaskawiać dzikusów paciorkami, żeby nie musieli nas zjadać.

AKG_K550-551_16

Z tym, że jeden to typowy domator.

Sennheisery HD 650 potwierdziły to co ukazały poprzednio, to znaczy większą scenę i większą koherencję planów w połączeniu z lepszym ich rozstawieniem, a dzięki wyższej jakości całego systemu i samej formy zapisu muzyki mogły się wykazać także wyższą klasą ogólną, ze zdecydowanie lepszą szczegółowością, przejrzystością i separacją źródeł na czele. Jednocześnie ponownie zaznaczył się u nich pewien dystans i Grado grały na pewno bardziej bezpośrednio; tak w intymnym kontakcie ze słuchaczem, a nie plenerowo, odlegle.

AKG K550/551 postanowiły z kolei udowodnić mi, że życie nie jest proste, tak jakbym nie wiedział. Tym razem K551 zagrały bowiem o tyle głębiej od K550, że nie mogło to być tylko złudzeniem. Albo wcześniej więcej grały, bo chyba faktycznie dużo więcej, i w związku z tym zostały lepiej wygrzane, albo coś tam przy nich grzebnięto by poprawić brzmienie. Fakt faktem, grały głębiej. Jednocześnie zachowały swój styl przejrzystości i wyrazistości na dużej i głębokiej scenie, czego jak najbardziej w tym zestawieniu się spodziewałem.

Osobnego akapitu wymaga kwestia wokali. AKG, tak jak to opisałem w przypadku ich użycia ze wzmacniaczem Sennheiser HDVD 800, ukazały wokalizą w jasnym, przejrzystym i analitycznym stylu słuchawek profesjonalnych. Zabrzmiało to ciekawie, ale na pewno nie przyjacielsko. Bardziej łagodną i analogową wokalizę miały HD650, a Grado pod tym względem – nie ma co kłamać – były po prostu najlepsze, bo najbardziej miękkie, plastyczne i naturalne.

AKG_K550-551_17

Taki salonowy elegant.

Że Lyr do AKG pasował nie będzie, to można było przewidzieć, bo jak już w innej recenzji pisałem, dla nich powinna być lampa. – No tak, no jasne, Lyr jest lampowy, ale tego rodzaju lampowością, która lampowa nie jest, a tylko lamp używa. W tym wypadku jeszcze na dokładkę lamp umiarkowanie kulturalnych, podobnie jak sam wzmacniacz pozbawionych ciepełka i słodyczy. Sięgnijmy w takim razie po wzmacniacz, który lamp w torze wprawdzie nie posiada, ale jak Lyr jest lampowym tranzystorem, tak on tranzystorową lampą. Nie do końca wprawdzie, tylko jak to się zwykło mówić – w pewnym sensie – ale jednak trochę.

Z Cairnem i Ear Stream Sonic Pearl

AKG_K550-551_18

Jego brat ma z kolei charakter włóczykija

   Ponownie użyłem tego samego interkonektu, żeby odmienności brzmieniowe wzmacniaczy lepiej sobie przywołać, ale w trakcie odsłuchu niezadowolony z rezultatów podmieniłem go na van den Hul First Ultimate – i oto co z tego wynikło:

Grado SR-60 zagrały analogowo, bardzo podobnie jak z Lyrem. Kolorystyka była może trochę głębsza i dźwięki dłużej wybrzmiewające, ale ogólnie prezentacja podobna i znów niezwykle brzmieniowo satysfakcjonująca. Świetne instrumenty perkusyjne i dęte, znakomita wokaliza, a w efekcie duża odsłuchowa satysfakcja.

Sennheisery zyskały więcej, w jeszcze bardziej w analogowe granie popadając; z lepszą wokalizą i milszym dla ucha brzmieniem. Ich wyższa klasa ogólna nie pozostawiała wątpliwości i nawet przemiła u Grado wokaliza została bezpardonowo zdystansowana ich prawdziwszym i bardziej wciągającym dźwiękiem. Z tym wzmacniaczem to one grały najbardziej analogowo i najbardziej interesująco, łącząc dużą scenę, bezpośredniość i muzykalność w bardzo efektowną całość.

AKG_K550-551_19

Podróżnik i obieżyświat

AKG znowu zaczęły zaś od psikusa, ponieważ dźwięk obu modeli znów się ujednolicił, od czego definitywnie zgłupiałem i w sumie pojęcia nie mam czy te słuchawki się różnią. Ale jeżeli nawet, to minimalnie, a najprawdopodobniej wcale. Psikus psikusem, ale nie o to w tym idzie, tylko o opis brzmienia. A to mnie nieco rozczarowało, bo różnica względem Lyra bardzo mała się okazała, a ja oczekiwałem sporej. W efekcie podpiąłem najbardziej łagodzący kabel jakim dysponuję, czyli węglowego van den Hul’a i trochę to wprawdzie pomogło, ale żeby całkiem, to nie powiem. Szkoda powtarzać poprzedni opis, bo brzmiało to prawie tak jak z Lyrem, tylko trochę bardziej aksamitnie, głęboko i kolorowo, jednak żadna metamorfoza nie zaszła i styl obu AKG trzeba było uznać za wciąż profesjonalny, analityczny, przestrzenny i wszystko bardzo wyraźnie definiujący, ale bez tego muzycznego rozfalowania, jakim darzyły  Sennheisery i Grado. Większa scena, lepsza przejrzystość i wyraźniejszy rysunek musiały wystarczyć w konfrontacji z większą śpiewnością i melodyjnością tamtych, co trochę zasmucało takiego amatora brzmień winylowych jak ja.

Z Accuphase i Twin-Head

AKG_K550-551_20

Jego małym kolegą opowie nam swoją niezwykłą historię we własnej recenzji.

Na koniec sięgnąłem po system najbardziej teoretycznie dla AKG odpowiedni, czyli po Accuphase DP-510 i ASL Twin-Head. W tym układzie AKG niewątpliwie zagrały najbardziej analogowo, ale na pewno nie na miarę porównywanych Grado i Sennheiserów. Wciąż były jaśniejsze, bardziej szorstkie i bardziej analityczne. Pokazujące więcej szczegółów, lepszą przestrzeń i głębszą analizę, ale trochę mniej muzyki. Grały niewątpliwie interesująco, pozwalając usłyszeć rzeczy z innymi słuchawkami niedostrzegalne, jednak najważniejsza dla muzycznego odbioru linia melodyczna traciła z lekka płynność, przez co duch muzycznego geniuszu zamieniał się po trosze w jakiegoś analityka czy inżyniera, nie tylko kojąc ale i zmuszając do uważnego oglądu.

Tego rodzaju wytrawne muzyczne smaki są mi dość bliskie, jednak nie będę ukrawał, iż wyżej cenię połączenie dużej sceny i dużej szczegółowości z płynnością niż z analitycznym rozbiorem. Posmak jedwabisty i hiperbole są mi bliższe od szorstkości i linii piłkowanych, nawet jeżeli linie te rozchodzą się w transparentnym medium a nie przyciemnionym czy zadymionym. Łatwo oczywiście zgadnąć, że ta wielka wyrazistość i przejrzystość jaką dysponują AKG wzięły się z chęci uczynienia muzyki ze słabych jakościowo urządzeń przenośnych bardziej spektakularną. W tym sensie jest to zabieg udany, ale w sensie ogólnym narażający słuchacza na konieczność stawienia czoła bardziej analitycznemu i profesjonalnie drążącemu temat sposobowi prezentacji, na co nie wszyscy muszą być przygotowani i zdeklarowani.

Dodam jeszcze, że z Twin-Head różnica pomiędzy K550 a K551 była pomijalnie mała i niegodna mówienia o innych słuchawkach.

Podsumowanie

AKG_K550-551_07   Dwie sprawy chciałem poruszyć na koniec. Pierwsza, to kwestia odniesienia dźwięku z programu JPLAY w hibernate mode z tym od Accuphase i Twin-Head. Nie dam głowy, który wykazywał większą analogowość, ale na pewno były to brzmienia pod tym wzglądem bardzo zbliżone i najbardziej w sensie muzykalności zaawansowane. Zważywszy wielokrotnie niższą cenę zestawu komputerowego, to on wydaje się być zwycięzcą i ma niewątpliwie tytuł do chluby.

Druga rzecz, to pewna właściwość słuchawek AKG, która łatwo ujść może uwagi użytkownika, a wydaje się istotna. Otóż kiedy muszle docisnąć rękami do głowy, dźwięk staje się podobny do tego z Grado i Sennheiserów. Soprany zostają powściągnięte, zanikają pogłosy i staje się muzyka. Tak więc analityczność, pogłosowość, mniejsza płynność i większa scena biorą się z oddalenia przetworników od ucha. Wygląda więc na to, że styl ten to jak najbardziej świadomy wybór producenta, który najwidoczniej uznał, że na potrzeby urządzeń przenośnych tak będzie lepiej. Nie jestem o tym do końca przekonany, ale dzięki temu mamy słuchawki grające inaczej od innych, a czy ciekawiej, to już każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Z pewnością zależy to przede wszystkim od podpinanego sprzętu, ale od oczekiwań słuchacza niewątpliwie także. Oczywiście zachodzi też taka możliwość, że kilka tygodni prze jakie były u mnie grając po najwyżej kilka godzin dziennie, to zbyt mało czasu by je dotrzeć i to co piszę nie stanowi o K550/551 ostatecznej prawdy, ale muszę je już zwrócić, a cykl wydawniczy też ma swoje prawa, zmuszając do regularnych publikacji a nie przeciągania testów w nieskończoność.

PS

Już po napisaniu recenzji dowiedziałem się od dystrybutora, że poza kablem słuchawki się niczym nie różnią.

 

W punktach:

Zalety

  • Duża i głęboka scena.
  • Znakomita przejrzystość.
  • Świetna szczegółowość.
  • Przenikliwa analityczność.
  • Bardzo wyraźne kontury dźwięku.
  • Dobrze utrafiona tonacja.
  • Szybkość i drajw.
  • Wielka wygoda.
  • Elegancka powierzchowność.
  • Dobre surowce.
  • Bardzo duża skuteczność.
  • Uznany producent.
  • Polski dystrybutor.
  • 24 miesiące gwarancji.

Wady

  • Oszczędna muzykalność.
  • Nieuzasadniona różnica ceny między K550 a K551.
  • Brak etui czy choćby podróżnego woreczka.
  • Za krótki kabel u K551.

 

Dane techniczne:

AKG K550

  • Konstrukcja: Dynamiczne, zamknięte.
  • Pasmo przenoszenia:  12 Hz – 28 kHz
  • Skuteczność:   114dB SPL/V
  • Impedancja: 32 Ohmy
  • Maksymalna moc wejściowa: 200 mW
  • Kabel: 99.99% oxygen-free, 2.82m
  • Waga bez kabla: 305g
  • Cena: 939 zł

AKG K551

  • Konstrukcja: Dynamiczne, zamknięte.
  • Pasmo przenoszenia:  12 Hz – 28 kHz
  • Skuteczność:   114dB SPL/V
  • Impedancja: 32 Ohmy
  • Maksymalna moc wejściowa: 200 mW
  • Kabel: 99.99% oxygen-free,1,1 m
  • Waga bez kabla: 305g
  • Cena: 1199 zł

System:

  • Źródła: Accuphase DP-510, Cairn Soft Fog V2, Komputer PC (Windows 7 64, JPlay, Asus P8Z77-Pro, 8 Gb Ram, Corsair Ax 750) + FiiO E17
  • Wzmacniacze: ASL Twin-Head Mark III, Ear Stream SonicPearl, Shit Lyr
  • Słuchawki: AKG K550 & K551, Grado SR-60, Sennheiser HD 650
  • Interkonekty: CrystalCable Absolute Dream, Ear Stream Signature-RCA, van den Hul First Ultimate
Pokaż artykuł z podziałem na strony

41 komentarzy w “Recenzja: AKG K550/551

  1. Lord Rayden pisze:

    Dziękuję za ten test. Obecnie mam K550 i dla nich sprzedałem BD DT770 Pro 80 omów. Uważam K550 za słuchawki bardziej dla mnie – dobra przestrzenność, jasne, wystarczający bas. To sprzęt domowy – choć raz widziałem już kogośw starbucksie z tymi nausznikami.
    Szkoda,że nie próbował Pan ich z AK100 – chyba mają za małą opornosć dla niego (32 omy).
    Teraz każda firma produkuje słuchawki dostosowane do sprzętu portable. Taki trend. Szkoda,że nie ma wersji K550 np 80 omów czy 250 omów. Ale jak wykazały testy mojego kolegi Miłosza z forum MP3store, K550 dobrze grają z jego klonem Lehmanna. Więc ze stacjonarnymi też jest OK.

    i na koniec cena – ja dopadłem je (nowe) za 600 zł na Allegro 🙂

  2. Karma pisze:

    Mój jack od K550 jest nakręcany, nie wciskany.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przepraszam, do recenzji wkradł się błąd – jest na odwrót; do K550 jack się wkręca, a do K551 wciska. Powinno być raczej na odwrót, ale wciśnięcie jest bardzo mocne, więc raczej nie ma obawy przypadkowego zsunięcia.

  3. Fatso pisze:

    Witam,
    Pierwsza recenzja, którą u Pana przeczytałem i z którą się w większości zgadzam. Szkoda, że odesłał Pan już te słuchawki, bo tak naprawdę to nie podłączył Pan do nich najlepszego możliwego generatora :P. A jest nim Black Cube Linear, czy ewentualnie któryś z klonów. Ja niestety poległem z próbami portable i w sumie po przetestowaniu całej masy sprzętu, to tylko RSA Predator i iBasso D10 gwarantują im odpowiednie dociążenie.

    W graniu z LYRem nie podobało mi się wyraźne brumienie słyszalne w słuchawkach. Mam zresztą wrażenie, że one w ogóle z lampami się nie kochają. Za to kochają się z wzmacniaczami które zapewniają iście niemiecką kontrolę drivera.

    Naprawdę dobra robota, jeśli będzie Pan chciał powrócić do tych słuchawek, to zapraszam do kontaktu, możemy się wymienić spostrzeżeniami.

    ps. 3 uwagi:
    – W K550 końcówka jest również nakręcana, widać kabel w Pańskiej wersji był „kombinowany”
    – Pady w tych słuchawkach zawierają gąbkę, którą spokojnie można zmieniać i próbować uzyskać większe lub mniejsze oddalenie od drivera. Ja preferuje dużo mniejsze, co daje właśnie takie efekty ojakich Pan tutaj wspomniał.
    – Kabel w K550 jest masakrycznie podłej jakości. Są to dosłownie włosy…Wymiana, ale tylko pod warunkiem poprowadzenia symetrycznego kabla do obydwu słuchawek, czyni dosłownie cuda. Ja wybrałem dla siebie kabel Cordial CMK, ale wiem, że równie dobre wyniki daje Canare Starquad.

    Pozdrawiam – Miłosz

    1. Piotr Ryka pisze:

      Miło czytać ciekawe i głęboko sięgające w materię sprawy spostrzeżenia. K550/551 to słuchawki mające na pewno duży potencjał, niewątpliwie warte modyfikowania i szukania najbardziej dopasowanych wzmacniaczy. Chętnie przetestuję takie poprawione, ale za kilka tygodni, bo spadł na mnie nawał sprzętu i muszę się uwijać z tym co już mam na miejscu.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Gratuluję w takim razie, że tak wielki muzyczny obszar udało się kupić za tak niewielkie pieniądze.

    Pozdrowienia

  5. oblivion pisze:

    Nareszcie K550 doczekały się recki tutaj 🙂

    Myślę, że problemem tych słuchawek jest to, że są przystosowane do osób z dużą głową – siła pałąka jest zbyt słaba. Można po prostu pałąk trochę nagiąć i uzyskać tym sposobem to jak powinny grać od początku. Bez tego zabiegu, w przypadku niektórych „głów”, bas będzie uciekał, czyniąc impakt opłakanie słabym i brzmienie zbyt chude oraz nazbyt analityczne.

    Znalazłem błąd w recenzji:
    „Ten od K550 po prostu się wciska, a ten od K551 trzeba nakręcić, co zapobiega jego zgubieniu.” – powinno być odwrotnie, w k550 nakręcany, w k551 wciskany.

  6. Michal W. pisze:

    Nieprawdą jest, że Canare daje „równie dobre” wyniki co Cordial CMK, bo sposobem grania Canare znacznie bliżej do kabli Conducfila – przejrzystych, neutralnych, z dobrą teksturą i dynamiką. Cordial to taki słodki misio z klapniętymi uszkami (czytaj, skrajami pasma). Słuchawki nim zrekablowane nie mają prawa zagrać z typowo brzmiącą lampą, a prędzej w torze grającym na modłę defilady pierwszomajowej w Moskwie – prosto, twardo, równo, dobitnie, bez cienia emocji. CPK220 gra ciekawie, ale jest przyciężki i to też nie jest neutralność w sensie barwy czy skali dynamiki.

    1. Fatso pisze:

      Michale, równie dobre wyniki, nie znaczy – grają tak samo. Recablowałem K550 obydwoma kablami i za każdym razem to klient wybierał który mam mu zamontować na stałem już po odsłuchach. na 6szt które zrobiłem wten sposób 4 osoby wybrały Cordiala a 2 Canare. Na większej próbce mogłoby to pójść po równo. Ale co rzeczy. Wyniki równie dobra, znaczy dokładnie tyle, co zmiana kabla zawsze była na korzyść. Na korzyść klienta oczywiscie i na korzyść brzmienia. Nie wnikając w którą stronę to poszło.

      1. Fatso pisze:

        AAaa nie zauważyłem – Michale, piszesz o Cordialu CPK a ja o CMK – to są 2 całkowicie różne kable. To taka dygresja na koniec.

        1. Michal W. pisze:

          Najpierw pisałem o CMK422, potem o CPK220. Ten ostatni brany podwójnie.

  7. Lord Rayden pisze:

    Z własnych doswiadczeń wiem,że AKG K550 grają niexle także z Fiio E07K. Do tej pory na tym wlaśnie wzmacniaczu ich słuchałem. Obecnie przerzuciłem się na iBasso D10 – pełni rolę stacjonarnego AMPa choć malutki :).

  8. Mehow pisze:

    „zyskały wielkie mnóstwo klasy” ?!?
    Panie Piotrze, to się nie godzi!
    😉

    1. Piotr Ryka pisze:

      Godzi się, godzi. Językiem można się też bawić, a nie tylko jego konwenansów dochowywać. Tak samo jak w starym dowcipie: „Moja twoja w morda dać”. (Oczywiście bez żadnej osobistej aluzji.)
      🙂

      1. Mehow pisze:

        A to akurat rozumiem bardzo dobrze, jeno kontekstu się nie doszukałem.
        Pisze pan głównie w stylistyce lekko archaizującej, parafrazującej staropolski, romantyczny wręcz język, a tu takie spolszczenie amerykańskiego slangu?
        Rozumiem, że chodziło o sformułowanie „they’ve gained whole lotta class”, które do proweniencji Grado bardzo pasuje, tylko do reszty tekstu nie bardzo.
        Ale już się nie będę czepiał.

  9. Marcin pisze:

    Osobiście uważam, że jeśli kupuję słuchawki za około 1000zł, to powinny one być „kompletne”; nie mam nic przeciwko chęci udoskonalenia dźwięku słuchawek pod własne gusta, np. przez wymianę kabla itd., ale taka firma jak akg nie powinna sprzedawać swojego wyrobu za tysiąc złoty i mówić: „a jak zmienisz sobie kabel, pokąbinujesz z padami itd., to nie będziesz zawiedziony”.

  10. Lord Rayden pisze:

    Firma AKG nic na ten temat nie mówi. A to co robią spece z produktem to inna sprawa. Pewnie wiesz Marcinie co to jest iMod. Steve Jobs tego nie planował i pewnie by nie zaakceptował. Tak samo jest tu – ktoś sobie rekabluje, ktoś moduje pady. Inni słuchają stockowych. AKG się w to nie miesza.

  11. Mehow pisze:

    Dziwi mnie, że nie napisał pan nic o największej słabości tych słuchawek, czyli, jak dla mnie oczywiście, wybrzmieniu górnej średnicy. Słychać to szczególnie na skrzypcach i górnych tonach gitary i fortepianu. Brzmienie to jest płaskie, nienaturalne, pozbawione tekstury i dynamiki. W porównaniu ze słuchawkami, które brylują w tym zakresie – Grado sr325is – mam wręcz wrażenie słuchania zupełnie innego instrumentu, lub rodzaju syntezatora dźwięku.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A na jakim wzmacniaczu brzmi to w ten sposób?

      1. Mehow pisze:

        W zasadzie na każdym. Myślę, że jest to niedociągnięcie konstrukcyjne, nie do przeskoczenia torem.
        Ale jeżeli chodzi panu o jakieś audiofilskie referencje, to nawet na torze Philips CD304MKII->DAC PCM1793->Black Pearl górna średnica nadal brzmi płasko i nienaturalnie.
        Znane przeze mnie słuchawki zamknięte, które w tym zakresie biją K550 na głowe, to Shure SRH940. I nie chodzi tu o wyszukany tor. Nawet na przenośnym odtwarzaczu iAudio X5 te różnice są łatwo wychwytywalne.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Dyskusja trochę nam uciekła, bo odpowiedź padła po tygodniu i AKG w międzyczasie pojechały do domu. Trochę jednak nie rozumiem co ma tak zwana średnica do górnych tonów fortepianu, lokujących się znacznie powyżej. Przyjmijmy jednak, że faktycznie chodzi o średnicę. Z moich doświadczeń wynika, że brzmienie tych AKG pozbawione tekstury nie jest. Są natomiast bardzo wrażliwe na sprzęt towarzyszący i dlatego stwierdzenie, że jakaś ich wada jest oczywista, ponieważ słychać ją nawet na słabym sprzęcie, powinna być raczej traktowana jako słabość synergii a nie słabość samych słuchawek. Te słuchawki są trudne, ale nie dlatego, że są marne, tylko wręcz przeciwnie, potrafią pokazywać rzeczy zupełnie na słabym sprzęcie nieobecne. Także teksturę. Ale gdy nie ma synergii, albo podpięty tor ogólnie jest słaby, dobrze nie będą grały. Pod względem przyjemności słuchania dla znanych z dobrej współpracy ze słabszymi torami Grado na pewno nie stanowią konkurencji. Wynika to z ich monitorowego, nieco profesjonalnego stylu. To jest po prostu inne granie, bardziej dla toru wymagające by było przyjemnie.

          1. Mehow pisze:

            Jeżeli pan to tak słyszy, to dalsza dyskusja jest rzeczywiście bez sensu.
            Wszystko opiera się tu bowiem na słuchu.
            Jak na mój słuch, to K550 to są słuchawki stworzone do sprzętu przenośnego, nie dającego tak rozdzielczego i dynamicznego dźwięku, jak stacjonarny, a często grającego wręcz nienaturalnie. Te słuchawki właśnie doskonale maskują niedociągnięcia takich źródeł dźwięku przez swoje wycofane, przycięte na skrajach wybrzmiewania, trochę nawet nudnawe brzmienie.
            Natomiast wysokie modele Grado, to są dla mnie słuchawki właśnie monitorowe, trochę pozbawione tzw. muzykalności. Mające wyjątkowo pokreślone wybrzmiewanie dźwięków, a szczególnie wyższej średnicy. Są jasne, szczegółowe i do tego szybkie, wręcz agresywne. W związku z tym bardzo trudno w nich uzyskać doskonałą synergię, ponieważ podkreślają wszelkie niedociągnięcia źródła. Szczególnie nienaturalność i ostrość cyfrowego dźwięku.

  12. Piotr Ryka pisze:

    Co do wysokich modeli Grado, to sprawa jest nieco skomplikowana. RS-1 i RS-2 napędzać łatwo i one z marnym sprzętem grać będą na ogół bardzo dobrze. PS-1000 i GS-1000 są bardziej wymagające, bo potrzebują więcej energii. Jednak gdy ją dostaną, nawet z gorszym jakościowo sprzętem zagrają świetnie. Nie powiedziałbym przy tym, że wysokie modele Grado grają jasnym dźwiękiem. To uogólnienie jest nietrafne. Agresja u tych z chińskim kablami starego typu faktycznie się zdarza. Konkretnie soprany bywają agresywne. W tych oznaczonych „i” już tego nie ma. Nie są także niemuzykalne. Z tym się nie zgadzam. Nie grają obłym, maślanym dźwiękiem, ale muzykalność to co innego. Poznać ją po wokalach.
    Z kolei o K550 nie powiedziałbym, że coś maskują. Nie są wprawdzie tak szczegółowe jak najlepsi pod tym względem, ale na sprzęcie na którym ich słuchałem na pewno tak nie było.

  13. Marcin pisze:

    Jestem prawie przekonany do zakupu tych słuchawek i jedyne co mnie przed tym jeszcze powstrzymuje, to wątpliwość, czy aby to na pewno najlepszy wybór do typu muzyki jaki słucham… Mam tu na myśli muzykę trance. Słuchawki napędza u mnie Fiio E17. Ktoś może rozwiać moją wątpliwość?

  14. MCR pisze:

    Szanowny Panie Piotrze,
    po pierwsze dziękuję za prowadzenie tego bloga/serwisu. W sumie to jest Pana słowo tak długo już ze mną, że dziwnie się czuję pisząc po raz pierwszy. Coś jakby do starego znajomego odezwać się po kilku latach.
    Niemniej piszę przede wszystkim w sprawie AKG550 Mark II. Producent wypuścił model w grudniu 2015 roku, ale w lutym gdy je nabywałem, nie było nawet takiej informacji na stronie firmowej. Szukałem, sprawdzałem i praktycznie wszędzie cisza, poza jednym wpisem na forum http://www.head-fi.org/t/785515/akg-k550-mkii nigdzie ani słowa. Zaintrygował mnie komentarz „However, the driver only has been changed to the new generation, it has improved the resolution feeling in sound quality. Sound field with a sense of openness while being sealed unchanged „K550”, the low-pass became perhaps claim to impression perceived resolution increases. and „although not a high-resolution correspondence, has changed to naturally modern tuning through the four years” (the company). Playback frequency band 12-20000 8000Hz in impedance is 32 ohms, the numbers sensitivity such as 94dB’s exactly the same as its predecessor.” No cóż, zaryzykowałem i nabyłem miesiąc temu i… chyba już nikt nie będzie mógł narzekać na „brak” basu. Nie miałem nigdy K550, ale mogę porównać ze zorientowanymi na bas COP Bayerdynamika. W zakresie niskich tonów, K550 MkII w mojej ocenie porównywalne są z COP ustawionymi na drugi poziom suwaka (no tak 2,5 nawet). Z jedną różnicą. Bas punktowy, dynamiczny ale nie wchodzący w średnicę (jak potrafią to COPy robić). Nie chcę silić się na audiofilskie określenia, bo jestem nuworyszem. Niemniej bas brzmi wspaniale ale nie nachalnie. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy w tych słuchawkach MK II brakuje basu, to bym uśmiechnął się szeroko. Nie brakuje. Jest go idealnie ile w mojej ocenie być powinno. W COPach regulację basu miałem na 1 lub 2 maksymalnie (w czterostopniowej skali), ale cały czas ten bas był taki… niby może i mniej okazały ale pudełkowo-rozlazły.
    Słuchawki napędzam ifi nano ican (może dystrybutor Panu podziękować) i po miesiącu przyznam COPy poszły w odstawkę (a właściwie do brata, który to jako młody człowiek uwielbia przebasowane wszystko).
    Panie Piotrze, może udałoby się Panu dorwać do MkII i zrobić krótkie porównanie?
    Dziekuję i pozdrawiam,

  15. MCR pisze:

    …i last but not least. Słuchając AKG550 MKII w większości wypadków mam wyłączony X-Bass na ifi. Nie ma potrzeby po prostu. Natomiast to co jeszcze odróżnia w mojej ocenie 550MKII od COP Bayerdynamika to przestrzeń, przestrzeń i raz jeszcze przestrzeń. Jeżeli się włączy jeszcze 3D na ifi, to koncertowe płyty powodują, że prąd leci po plecach. Naprawdę.
    Pozdr.

  16. Lord Rayden pisze:

    Też mam obecnie AKG K550 MK II. Podobno są tożsame z wersją amerykańską AKG K553.
    Te słuchawki to chyba pierwsze z serii K5XX do których nie mam specjalnych zastrzeżeń. Grają naturalnie, dynamicznie, jest więcej dobrego basu niż w K550. Mniejsza przestrzeń ale bardziej naturalna (dla mnie K550 brzmiały „halowo”).

    Moje K550 MK II zostały zrekablowane. Porządny kabel nigdy nie zaszkodzi.

    cena – no tu sklepowa to wiadomo,że jest przesadzona, ale zakupione za 500 – 600 zł to już niezły interes.

  17. Piotr pisze:

    MCR jakiego ifi używasz do K550 ? Jak wrażenia ?

    1. Mcr pisze:

      Niezmiennie ifi nano ican. Dołożyłem pożyczony audiotrack jako dac dla komputera. Aktualnie szukam drugich, otwartych słuchawek z duża sceną. Myślę albo o a audiotechnice ath-ad1000x lub AKG q701. Daca oddam i kupię ifi Black nano dsd.

  18. maciej pisze:

    Czy wg Pana Heed Canamp II jest w stanie wnieść dużo jakości do brzmienia AKG K 550?

  19. maciej pisze:

    Czy lepiej wybrać Beyerdynamic A 20?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Lepiej wybrać ifi iCAN SE, koniecznie z wejściowym stopniem lampowym iTube.

  20. maciej pisze:

    Rozumiem. Na chwile obecna bedzie mnie stac tylko na zakup samego wzmacniacza sluchawkowego. Na tyle obecnie pozwala portfel. Slucham na wbudowanym wzm.sluchawkowym w Marantz SA 7003 i rozumiem, ze chwilowo nawet zakup w/w wzmacniacza Ifi wniesie sporo poprawy do brzmienia?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Powinien wnieść, a dodanie stopnia lampowego to będzie kolejny etap, nieszczególnie przecież drogi. Alternatywą jest PhaSt, cały w cenie chyba trzech tysięcy. Proszę sprawdzić jego aktualną wycenę.

  21. Aleksander pisze:

    Mam te K550 MK2. Jak podaje producent – 32ohm, 114db. Mam także np. Koss Porta Pro. Kossy mają 60ohm i 101db. Z parametrów wynika że Kossy powinny przy rych samych ustawieniach wzmacniacza grać znacznie ciszej – pobrana moc prawie 4x mniejsza plus znacznie mniejsza skuteczność. Tymczasem grają prawie identycznie głośno. Pytam, ponieważ przed zakupem K550, kierując się parametrami, spodziewałem się jednak dużo większej głosnosci, no i się zdziwiłem 🙂 O co chodzi z tymi parametrami?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Prawdopodobnie chodzi o rozmiar membrany, którą AKG mają o wiele większą, a więc i trudniejszą do poruszenia; a także odległość pomiędzy uchem a przetwornikiem. W nausznych Koss jest ona o wiele mniejsza, a więc i dźwięk wydaje się z mniejszej odległości głośniejszy.

  22. Robert pisze:

    jaki wzmacniacz słuchawkowy do akg k 550 Pan by polecił? W akg brakuje mi trochę anologowosci w wokalach.

    1. PIotr Ryka pisze:

      A w jakim limicie cenowym?

  23. Robert pisze:

    Do 2000zl

  24. Robert pisze:

    Czy lepiej dozbieraj i kupić inne słuchawki?

  25. hifiphilosophy pisze:

    Kup sobie wzmacniacz PhaSt za niecałe 3000, a lepsze słuchawki kupisz później.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy