Recenzja: ADL STRATOS

Odsłuch

DAC, przedwzmacniacz z phono stage, wzmacniacz słuchawkowy - brakuje tylko końcówki mocy.

DAC, przedwzmacniacz z phono stage, wzmacniacz słuchawkowy – do kompletu brakuje tylko końcówki mocy.

    Do dzieła zatem – nadziejmy tę Alphę dźwiękiem i wypuśćmy go sobie na godne tego słuchawki.

Dobrze, wiem że sam muszę, ale zawszeć to miło, wmówić sobie że kupą i odpowiedzialność rozłożyć. Kupą więc Mości Panowie, aczkolwiek w pojedynkę. Wziąłem kabel cyfrowy USB od Tellurium i poprzedziłem przystawką czyszczącą iPurifier, tak żeby nikt się nie czepiał, że spraw zaniedbałem. Próbkowanie ustawiłem na 44,1, bo tak najbardziej lubię, a długość słowa na 32-bity, bo taka jest najdłuższa.

Zacznijmy z niższej półki, to znaczy od Sennheiser HD 600. To swoją drogą brzmi głupio, gdyż to szlachetne słuchawki, ale czasy nastały takie, że stały się względnie tanie. Bo imaginujcie sobie Waszmoście, że nie dalej jak wczoraj, przyjechały jedne Audeze za osiemnaście tysięcy, tak więc te tysiąc trzysta za flagowe lat temu wiele Sennheiser HD 600, to jest teraz tanio jak barszczyk i aż trudno uwierzyć, że być może tak tanio za aż tak dobre słuchawki.

 

Sennheiser HD 600

Jednemu tanio, innemu drogo, ale te Sennheisery naprawdę grają. Można je w ciemno polecać, ponieważ są właśnie szlachetne. Zawsze je doceniałem i przez czas spory nawet jako jedynych używałem, a były to dobre czasy w audiofilskim mym życiorysie. Wcale nie było powodów do narzekań i teraz też, chociaż z całkiem innego źródła i inaczej wzmacniane, zagrały po swojemu. To znaczy przede wszystkim cieniście i z blaskami. Opisywałem już kiedyś atmosferę przez nie tworzoną, jako noc połyskującą w deszczu blaskami wielu neonów. Ta całościowa ciemność a w niej połyski świateł i powielających je odbić – to tworzy szczególną atmosferę, którą sam bardzo lubię. Bo wieczór sprzyja muzyce, a lśnienie też jej nie szkodzi, i teraz też w tym stylu grające je dostałem, niewątpliwie spektakularne. Bo szybko, mocno, treściwie, z konkretnym uderzeniem i szerokim rozmachem na pełnej objętościowo skali, że soprany bardzo wysoko a bas też całkiem nisko.

ADL_Stratos_HiFiPhilosophy008ADL_Stratos_HiFiPhilosophy003ADL_Stratos_HiFiPhilosophy007ADL_Stratos_HiFiPhilosophy014

 

 

 

 

W połysku i atmosferze, w takim specjalnym stylu. Ten bas bardziej był akustyczny niż cementowo aż ciężki i bardziej twardy niż miękki, czyli z twardym obrysem naokół dużej przestrzeni; ale to też podnosiło spektakularność i działało na wyobraźnię. Rytmicznie się kołysałem na dużych amplitudach, a że z głębią dźwięku nie było kłopotów i wszystko połyskiwało na tle czarnym, wilgotnym, to się stawało aż czasem naprawdę ekscytująco. I się ekscytowałem, chodząc po dobrych nagraniach, których w plikowym zbiorze mam zasób całkiem spory, a Tidal ich daje do woli. Faktem jest, że nie w aż takiej jakości, jaką można pozyskać zgrywając super pliki za większe znacznie pieniądze, ale nieraz już przyzwoitej. To specyficzne dla HD 600 „Singing in the Rain”, pośród perkusji grzmotów w wieczornej atmosferze i z szybkim taktowaniem, podobało mi się naprawdę i tylko jedną miałem uwagę. Nie grało to aż tak gładko i tak naprawdę wytwornie, jak dnia poprzedniego własny wzmacniacz napędzany lampami. Czuć było gruzełkowatość materii – takie cyfrowe schodki – ale ta granulacja w niewielkim stopniu przy dobrej muzyce przeszkadzała i można było o niej chwilami zapominać. Zwłaszcza że głębia dźwięku nie zostawiała nic do życzenia, podobnie jak przejrzystość i szczegółowość obrazu. Dobre granie jak na komputer i takich kosztów kombajn. Taki wprawdzie PhaSt, jako wzmacniacz, potrafi sporo więcej, bo właśnie gładziej chodzi i więcej muzyki daje, ale on w pojedynkę kosztuje trzy tysiące, tak więc przetwornik u niego to są odrębne koszty, a wraz z tym jeszcze interkonekty na niezbędne złączenie, a więc robi się tego dużo i koszty się potrajają. A tutaj wszystko w jednym i przyzwoicie grało.

ADL_Stratos_HiFiPhilosophy012ADL_Stratos_HiFiPhilosophy009ADL_Stratos_HiFiPhilosophy011ADL_Stratos_HiFiPhilosophy010

 

 

 

 

Sony MDR-Z1000

Zamknięte Sony do zadań w równym stopniu mobilnych zagrały nieco jaśniej i już nie przywołały tych nocnych w deszczu spacerów, które są niewątpliwie mym czysto subiektywnym odczuciem. Zagrały też nieco gładziej, a chyba przede wszystkim dlatego, że mniej naciskały na szczegół, choć i to znowu nieznacznie. Podawały też mniej pogłosu i grały bliższym planem, a soprany miały nieco bardziej piskliwe, co mi się, jasna sprawa, nie spodobało. Trochę za mało je rozkładały na przestrzeń, dość cienko ciągnąc w górę, i bez melodyjnego uszlachetnienia. Ogólnie jednak japońskie nauszniki także stwarzały wrażenie mocy, rozmachu i pełnej przejrzystości, przy w dodatku bardziej analogowym płynięciu, bez tych cyfrowych krostek. Tak więc w sumie na remis, jako że słabsze soprany w zamian za większą gładkość. I znów wypada napisać, że jak za całość elektroniki w granicach czterech tysięcy, to bardzo przyzwoicie i nie ma co narzekać.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

16 komentarzy w “Recenzja: ADL STRATOS

  1. Jacek pisze:

    Czyli Nighthawk, HD800 i HD600 zaliczyły remis? Gdzie Nighthawk grał najbardziej kameralnie, przynajmniej na symetrii, HD600 z największym połyskiem, a HD800 najlżej lecz w sumie podobnie do Nighthawk. Muszę przyznać, że ciekawy wynik, sugeruje on, że Stratos stara się zmniejszyć różnicę pomiędzy słuchawkami średniej klasy, a tymi z trochę wyższej półki.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Niewątpliwie się o to stara, co też w recenzji napisałem. Technicznie HD 800 minimalnie najlepsze przed NightHawk, ale HD 600 najbardziej spektakularne, takie z dodatkowymi efektami. Jednak przy innym kablu USB już to może wyglądać inaczej, tak więc to zawsze jest do pewnego stopnia relatywizm.

  2. sic pisze:

    Nie daje się tego czytać. To pisał Bolesław Prus ?!

    1. Wiceprezes pisze:

      No z taką znajomością „poprawnej” polszczyzny to ja się wcale nie dziwię, że się „nie daje”…

    2. Jacek pisze:

      Konstruktywna krytyka.

    3. PIotr Ryka pisze:

      Wyjątkowo zaszczytne porównanie. Ale skąd w takim razie trudności? Czyżby czytanie Prusa sprawiało komuś trudność poza analfabetami?

  3. MirekM pisze:

    Przepraszam, ale mnie trudność sprawia oglądanie zdjęć, są fatalne. Nie korespondują nijak z tym co możemy tutaj przeczytać.

    1. PIotr Ryka pisze:

      W jakim sensie nie korespondują? Jest na nich jakieś inne urządzenie albo nieużywane w teście słuchawki?

      1. MirekM pisze:

        Jakością tekstu w stosunku do obrazu.

    2. Wiceprezes pisze:

      Nie ma za co przepraszać – zdjęcia to zawsze temat kontrowersyjny. Przy większej ich ilość ciężko zgrać ich kolejność/szyk z tekstem recenzji tak, aby nie wyglądało to jak chaotyczna rozsypanka. Być może rozwiązaniem jest zmiana formatowania artykułów na naszej stronie na popularny w dzisiejszych czasach „tasiemiec” i umiejscowienie zdjęć na szerokości całego tekstu.

      Pozostaje jeszcze kwestia jakości tychże zdjęć, którą ciężko osiągnąć w nieneutralnym oświetleniowo pomieszczeniu. A trzeba to sobie powiedzieć jasno – pokój, w którym wykonujemy testy posiada świetne walory akustyczne, jednakże jego potencjał fotograficzny jest… Szkoda gadać. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się przejście na model fotografii produktowej, wiąże się to jednak z dużymi kosztami. Wynajem studia fotograficznego to duży koszt stał w działalności i małą elastyczność, natomiast zakup własnego studia do fotografii bezcieniowej to z kolei duży wydatek jednostkowy, plus trzeba mieć na to jeszcze miejsce. O ile dla mniejszych urządzeń i słuchawek nie powinno być problemu, o tyle „duża” elektronika i kolumny to spora zagwozdka. Prawdopodobnie jeszcze w kwietniu wykonamy pierwsze próby z fotografią bezcieniową. Zobaczymy jakie będą rezultaty i odzew czytelników.

      Generalnie cały ten temat stanowi spory dylemat dla większych redakcji i blogerów. Nawet poczytne What Fi zredukowało ilość zdjęć do minimum, a przepastne CNET pobiło chyba ostatnio niechlubny rekord, dołączając do swojej recenzji bardzo oczekiwanych Audeze Sine… jedną ilustrację! I pewnie, ktoś powie, że zamieścili filmik. Problem jest z tym tylko taki, że autorski odtwarzacz CNET działa jak mu się podoba i filmu trzeba niekiedy szukać na You Tube.

      Warto tu przytoczyć wątek podjęty kiedyś na stronie Digital Audio Review, w którym jej autor, John H. Darko wyjaśniał swoje perypetie z oprawą zdjęciową swoich recenzji, między innymi o tym, iż w wypadku jego mieszkania nie ma mowy o naturalnym oddaniu testowanego sprzętu bez żmudnej post-obróbki w programach graficznych. A efekt tego jest taki, że każdy jego tekst jest oprawiony maksymalnie 4-5 dobrymi zdjęciami, które i tak nie podobają się wszystkim, bo ktoś woli „sterylną” fotografię. Słowem – opisał cały ten fotograficzny obłęd, z którym mamy do czynienia na co dzień.

      Ale wyzwanie jest i musimy się z nim zmierzyć. I zrobimy to szybko.

      1. Alex pisze:

        Po prostu fotograf powinien na chwile porzucić artystyczne ambicje i przejść w tryb dokumentalny. 😉

        1. Maciej pisze:

          Tu akurat wyczuwam przesadę. Zdjęcia nie są idealne, ale dużo pokazują. Zawsze coś może być lepsze. Ale oderwania między słowem a obrazem aż tak dużego nie ma żeby robić z tego 'zadymkę’ 🙂

          Urzędzenie samo w sobie piękne nie jest, to jest fakt.

          1. Wiceprezes pisze:

            Być może jest w tym przesada, ale jak sam wspomniałeś – zawsze coś może być lepsze. A my chcemy żeby było lepsze i chcemy się rozwijać 😉

        2. Wiceprezes pisze:

          Tryb dokumentalny = fotografia produktowa. Czyli musimy zrobić to, o czym wspominałem 🙂

          1. Maciej pisze:

            Po prostu tego Ci Piotr brakuje:

            http://lumizy.com/dzialanie/?lang=pl

          2. PIotr Ryka pisze:

            Ja się zdjęciami nie zajmuję. Tylko ściągam sprzęt, słucham i piszę. Ale oczywiście za wszystko odpowiadam. Coś w tej materii się ruszy, obiecuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy