Recenzja: Acrolink MEXCEL 7N-PC9700

Podsumowanie

   Każda recenzja aparatury audiofilskiej zdana jest na łaskę synergii. Opisy kabla Acoustic Zen Gargantua z testu zbiorczego i obecny są tego dobrym przykładem. Z jednym odtwarzaczem utrafiał idealnie w temperaturę, przy drugim był za chłodny. A takie przesunięcie, ledwie o parę stopni, zmienia wszystkie proporcje i dyryguje stylem. Od tej strony spoglądając można powiedzieć, że tytułowy kabel Acrolink MEXCEL 7N-PC9700 charakteryzuje się dużą odpornością na zmiany, jeszcze większą aniżeli poprzednik. Trudno go wybić z rytmu, z przynależnego ciepła i piękna. Zarówno starszy model 9500 przy Accuphase, jak i nowy 9700 przy Ayonie dawały muzykę ciepłą i perfekcyjnie wykonaną w odniesieniu do kształtu. Wypowiadaną z idealną dykcją i obrazowaną finezyjnym konturem okalającym wzorcowe wypełnienie. Gęste, nasycone i barwne, a jednocześnie natlenione i dynamiczne. Warto tak przy okazji przypomnieć, że starożytni Grecy, dawcy naszego widzenia świata, postrzegali piękno jako skończone, nieskończoność mając za coś podlejszego, bo nieokreślonego.

Dynamika to ta cecha, która jest w tym najbardziej znacząca, decydująca o charakterze. Zarazem też i zmienna, ponieważ to w odniesieniu do niej zaszła pomiędzy modelami 9500 a 9700 największa zmiana. Niewątpliwie następca jest bardziej dynamiczny. Nie rezygnuje z cech poprzednika, wciąż dąży do idealnej fotografii, ale zarazem bardziej zmienia ją w film. Wszystko ożywa, krew szybciej krąży, akcja nabiera tempa. Wciąż jednak jest to akcja tocząca się pod dyktando wiernie zobrazowanych aktorów, których figury, szaty oraz staranność wypowiedzi ważniejsze są od dynamiki ruchu. Więcej więc dostajemy skupienia na pięknie brzmieniowych figur, a mniej na oddaniu żywości. Ta żywość się pojawia i więcej jej niż poprzednio, ale wciąż perfekcyjny obraz jest dominantą, a ekspresyjny żywioł dodatkiem.

Tu wtrącę pewną dygresję – odniesienie do polskich filmów, a ściślej ich ścieżek dźwiękowych. Znawcy tematu wiedzą, że są wyjątkowo marne. Debiutujący teraz serial „Kruk” wzbudził nawet krytyczną wrzawę. „Sądząc po obrazie zapowiada się nawet ciekawie, ale nic nie można zrozumieć.” – żalił się jeden z internautów. „Trzeba sobie włączyć napisy” – radziła mu internautka. W odpowiedzi autorzy twierdzą, że wszystko to skutkiem nagrywania dźwięku bezpośrednio podczas kręcenia, bez używania tzw. postsynchronów, czyli dźwięku realizowanego studyjnie. A wszystko w trosce o oddanie emocji, których aktor dogrywający dubbing nie jest w stanie powtórzyć, bo stanie przy mikrofonie to nie to samo co życie. Posiłkując się tą dygresją można powiedzieć w ten sposób, że przewód sieciowy Harmoniksa w tym a nie innym sprzętowym układzie działał zgodnie z intencjami polskich filmowców, tyle że w odróżnieniu od nich sprawnie. Doskonale akcelerował muzyczną akcję i wierny był w oddawaniu przeżyć. To jednak nieuchronnym kosztem bardziej wystudiowanych póz oraz precyzji wizerunku. Skrótowo można powiedzieć – kosztem fotograficznego portretu. To da się odnieść nawet do fizycznej zasady nieoznaczoności, filaru mechaniki kwantowej. Albo mamy lepszą informację o szybkości obiektu, albo o jego położeniu; obu nie da się równocześnie zmierzyć z tą samą dokładnością. I od tej strony patrząc można z kolei powiedzieć, że przewód Harmoniksa większy kładł nacisk na pomiar ruchu, a Acrolinka na położenia. (Acoustic Zena pomijam, ponieważ w realistycznych kryteriach licząc wypadł od obu słabiej.)  I już tylko od słuchacza będzie teraz zależeć, którą z tych opcji woli; czy więcej statycznego piękna, czy lepsze oddanie ruchu. Mnie oba style się podobały, oba były imponujące. I już by można napisać, że w tym samym stylu co Acrolink obrazujące muzykę urządzenia od Accuphase pozwalają wnioskować, iż Japończycy wybierają styl bardziej dbający o perfekcję statyczną, gdyby nie fakt, że Harmonix to także przewód japoński.

Wszystko to – muszę na koniec zaznaczyć – to wynurzenia spisane pod dyktando poszukiwania różnic. Te wprawdzie się zaznaczyły i dzięki nim recenzja ma sens, ale nie były ewidentne. Wszystkie trzy kable spisały się znakomicie, chociaż dwa spośród trzech lepiej. A spośród tych dwóch lepszych każdy podawał muzykę inaczej, pomimo że w pierwszej chwili wydawały się niemal identyczne. Ale to w skutek tej samej temperatury medium i tej samej temperatury barwowej, które najprędzej znaczą różnicę. Natomiast w odniesieniu do kryterium dynamika vs statyka działo się już inaczej. Więc sumarycznie stwierdzę, że nowy Acrolink MEXCEL 7N-PC9700 nie jest wprawdzie tak doskonały, jak trzy razy droższy Siltech Triple Crown Power – nie potrafi wyczytać z dźwięku aż tylu czynników stwórczych i tchnąć w nie tyle życia – ale na tle podobniejszej cenowo konkurencji w swoim dążeniu do perfekcyjnego portretowania muzyki także jest doskonały.

W punktach

Zalety

  • Tradycyjny styl Acrolinka, styl idealnego obrazu.
  • Zarazem względem poprzednika wzbogacony o większą dynamikę.
  • Finezyjne kontury dźwiękowych brył, pracujące na rzecz wzbogacenia.
  • Trójwymiarowość form.
  • I świetne ich wypełnienie.
  • Barwność i głębia dźwięków.
  • A przy tym znakomita analiza, wydobywanie składników.
  • Transparentność medium.
  • Jednocześnie mocne czucie przestrzeni.
  • Ciepło.
  • Namacalność.
  • Bliscy i żywi wykonawcy.
  • Dźwięk ciemny, nastrojowy.
  • Zarazem z tlenem i połyskliwy.
  • Gardłowy styl wypowiedzi z ekspresją dźwięcznych spółgłosek.
  • A skutkiem którego ekscytacja, zapobiegająca zbytniemu uspokojeniu.
  • Dynamika.
  • Żywość.
  • Szybkość.
  • Wysokiej miary realizm i obrona przed nudą.
  • Głęboka, uporządkowana scena z horyzontem na linii oczu.
  • Odporność na zmiany sprzętowe, czyli trwanie przy swoim stylu.
  • A więc uniwersalność.
  • Skomplikowana budowa w oparciu o najlepsze surowce.
  • Najwyższej klasy miedź Mitsubishi.
  • Technologia „Stressfree”.
  • Splot MEXCEL, pomniejszający efekt naskórkowy.
  • Wielowarstwowa izolacja.
  • Najwyższej klasy wtyki.
  • Duża sprężystość, zapobiegająca odkształceniom wiązek przewodzących i całej struktury wewnętrznej.
  • Renoma marki.
  • Made in Japan.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

  • Wysoka cena.
  • Ogromna konkurencja.
  • Nie dla potrzebujących miękkiego, łatwego do wyginania kabla.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Nautilus

Dane techniczne Acrolink MEXCEL 7N-PC9700:

Materiały przewodu

  • Przewodnik: D.U.C.C.
  • Technologia Stressfree.
  • 7N MEXCEL ø 0.32 x 50 żył.
  • Izolacja: poliolefina monomeryczna.
  • Pierwsza warstwa wewnętrzna: poliolefina monomeryczna + wolfram + struktura amorficzna + proszek węglowy.
  • Druga warstwa wewnętrzna: poliolefina monomeryczna + warstwa antywibracyjna. Ekranowanie: glazura poliuretanowa + wstęga półprzewodząca.
  • Warstwa zewnętrzna: poliuretan odporny na promieniowanie UV.
  • Oporność przewodnika: 2.0 mΩ/m.

Materiały wtyków

  • Styki: miedź berylowa.
  • Powłoka: rodowane srebro (powierzchnia polerowana przed pokryciem).
  • Korpus: żywica + mosiądz + włókno węglowe + aluminium.

Parametry

  • Średnica: ø 16 mm.
  • Odporność: 2,0 moma/m.
  • Pojemność: 10 pF/m.
  • Maksymalna obciążalność: 50 Amperów.

Cena: 14 900 PLN za odcinek 1,5m.

System:

  • Źródło: Ayon CD-35 HF Edition (kabel zasilający Illuminati Reference Power).
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1 (kabel zasilający Sulek Power).
  • Kolumny: Audioform 304.
  • Interkonekty: Sulek 6×9 i Sulek Audio.
  • Kabel głośnikowy: Sulek 6×9.
  • Listwa: Power Base High End z kablem zasilającym i okablowaniem wewnętrznym Acrolink MEXCEL 7N-PC9500.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Stopki antywibracyjne: Acoustic Revive RIQ-5010, Avatar Audio Nr1, Solid Tech Discs of Silence.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/B.
Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy