Recenzja: Accuphase DC-37

Accuphase_DC-37_017_HiFi Philosophy   Chyba nie watro powtarzać po raz kolejny, że świat audio coraz mocniej kręci się wokół źródeł plikowych. To tak jakby przypominać, że jest coraz więcej smartfonów. Wszyscy wiedzą i szkoda czasu. Czym innym jednak sam fakt, a czym innym wynikające zeń konsekwencje oraz towarzyszące zjawiska. W tym wypadku takim kluczowym czynnikiem jest walka o jakość oraz powiązany z nią wyścig zbrojeń. Jak zwykle w audiofilizmie walka taka toczy się na paru płaszczyznach cenowo-jakościowych, poczynając od tanich źródeł przenośnych, zaopatrzonych w taniutkie daczki (co nie znaczy, że złe), a kończąc na salonowych monstrach za ogromniaste pieniądze.

Mające wieloletnie doświadczenia w konstruowaniu przetworników oraz cieszące się wielkim prestiżem japońskie Accuphase samo sobie zrobiłoby krzywdę, gdyby nie włączyło się do tej batalii i nie zaproponowało oddzielnego przetwornika dla źródeł plikowych. Faktem jest, że osobne przetworniki japońscy mistrzowie techniki audio proponują od bardzo dawna w ramach swoich szczytowych odtwarzaczy płyt kompaktowych, czyli obecnie w ramach flagowego DP-900/DC-901, tak więc solowy przetwornik można było od nich nabyć na długo zanim się komuś plikowe źródła przyśniły, niemniej faktem też jest, że taki DC-901, podobnie jak jego poprzednicy, kosztuje potężną kasę, co raczej nie stanowi wystarczającej odpowiedzi względem napierającego szeroką ławą rynku przetworników. Kogo stać, może sobie tego DC-901 sprawić, bowiem jak pisałem w jego recenzji, jest to urządzenie pomnikowe, wytyczające najwyższe standardy; ale nie oszukujmy się – wielu nabywców to on nie znajdzie. A chętka posiadania jakiegoś Accuphase w narodzie jest spora, jako że Accuphase to firma nobilitująca nabywcę i mieć je, to tak jakby jeździć Mercedesem albo chodzić w butach od Christiana Louboutin.

Do faktu konieczności odpowiedzi rynkowej na przetwornikowe potrzeby firma Accuphase podeszła z rezerwą i można rzec środkiem drogi. Na razie zaoferowała jeden tylko model; i taki cenowo jak na siebie przeciętny, to znaczy z przedziału okolic trzydziestu tysięcy. Ani to nie jest mało, ani okropnie dużo, tylko tak z szacunkiem dla własnej marki i bez szarpaniny na dolnych pokładach. Przetwornik ma gabaryty normalnego klocka, nie starając się o wygospodarowanie dla swego właściciela dodatkowego miejsca ani orientacją pionową, ani zwężonym frontem wraz z dużą głębokością. Podobnie jak zrecenzowany już Ayon Sigma czy Calyx Femto pasie się na całą szerokość i oszczędności ma w nosie. Za to czym innym obdarza – mianowicie jakością. Producent nie bez ryzyka dla własnych interesów oznajmia, że ma ten DC-37 parametry bardzo zbliżone do samego DC-901, mimo trzykrotnie niemal niższej ceny. Inna rzecz czy to prawda, ale fakt pozostaje faktem. Faktem jest wprawdzie również, że gabarytowo jest ten nowy DC-37 od elitarnego wzorca sporo skromniejszy, ale że technika prze nie tylko w stronę wzrostu prędkości obliczeń, ale także w kierunku zmniejszającym rozmiar, nie musi to nic dla jakości oznaczać. Ewentualnie tyle, iż na wstrząsy mniej będzie odporny i zasilanie ma zapewne nie takie. Jednak obliczeniowo wyrabiać może się równie dobrze i w ramach postępu szybkości kalkulacji oraz skuteczności algorytmów filtracyjnych oferować analogiczne tempo obliczeń. A skoro już nas na obszar technicznych zagadnień rzuciło, pora przeniknąć w nie głębiej.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Accuphase DC-37

  1. Bartek pisze:

    Witam. Dziękuje z recenzje, jak zawsze ciekawa.
    Jest szansa na recenzje jakiegoś Luxmana? Czy dystrybutor dalej nie wyraża chęci?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Polski dystrybutor Luxmana – firma Audio Center – zrezygnował z dystrybucji. Podobno współpraca układała się fatalnie a warunki dyktowane przez Japończyków były skandaliczne. Zwłaszcza w odniesieniu do serwisu.

      1. Bartek pisze:

        Trudno, może kiedyś, Luxman z tego co wiem został przejęty przez jakiś koncern Chinski IAG (International Audio Group) w sensie własności. Produkcja jest w Japonii nadal. Ten IAG ma tez brytyjskiego QUADA i inne.

        1. "AAAFNRAA pisze:

          Ten „jakiś” koncern ma połowę jak nie więcej angielskiego audio: Audiolab, Quad, Mission, Wharfedle, Castle, Ekco, Leak.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Tak, to są tacy chińscy bracia, co wykupili kawał świata audio.

  2. Maciej pisze:

    Piękna rzecz. Fajnie że są jeszcze takie typowo japońskie urządzenia w takiej narodowej ichniej estetyce. Pilot jest rodem jak z Technicsa. I ma to sporo uroku. Jakby jeszcze tańsze były te Accuphase, jak owe Technicsy. Bo pytanie co bardziej się liczy dla producenta. Trafić pod strzechy czy do ekskluzywnych kręgów bogaczy.

    1. slvn pisze:

      Odpowiedź na to pytanie, zawarta jest w cenie urządzenia, niestety 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy