Recenzja: Accuphase DC-37

Odsłuch

Można to chyba jednak wybaczyć - ten wygląd jest ponadczasowy i basta!

Można to chyba jednak wybaczyć – ten wygląd jest ponadczasowy i basta!

   Już w recenzji wzmacniacza słuchawkowego od Transrotora zdążyłem napisać, że przetwornik Accuphase jest stosunkowo mało wrażliwy na polaryzację żyły gorącej, niemniej woli zgodną z normą orientację prawą. Gra wówczas swobodniej i nieco bardziej żwawo, chociaż różnice prawo-lewo są u niego stosunkowo nieznaczne. Napisałem tam także, że interkonekt Harmonixa okazał się dlań brzmieniowo zbyt gruby, a z kolei Crystal Cable Reference za cienki, natomiast doskonale spasował się Sulek. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to w smak lubiącym markowe kable, lecz muszą przyjąć do wiadomości, że marka Sulek też jest bardzo markowa i często okazuje się lepsza. Można w to wątpić, ale raczej tylko do momentu empirycznej weryfikacji, którą wszystkim zalecam. W przypadku wzmacniacza Sugden wchodził jednak w rachubę także kabel symetryczny, o czym za chwilę.

Przymiarki dźwiękowe zacznijmy właśnie od Sugdena HA4, który po całkowitym wygrzaniu stał się moim tranzystorowym ulubieńcem. Ma drań klasę – taką lampową – dzięki czemu słychać natychmiast, że gra cieplej i bardziej dogłębnie od swych tranzystorowych pobratymców. Nie głębiej, tylko dogłębniej, to znaczy głębiej przenika w faktury i bardziej wydobywa wszelki indywidualizm. Można woleć styl chłodniejszy i bardziej zdystansowany, dający inny całościowo klimat, ale że ten jego gorętszy i bardziej zindywidualizowany bliższy jest naturalności, co do tego nie ma złudzeń. Jednocześnie jest ten Sugden trochę dziwny jako konstrukcja, ponieważ wejścia posiada symetryczne i niesymetryczne, a wyjście na słuchawki tylko zwykłe, na duży jack. Tym samym na pewno coś traci, ale zdaje się konstruktorzy doszli do wnioski, że słuchawek z podpięciem symetrycznym jest tak mało, iż szkoda zawracać sobie głowę. W efekcie słuchając ich dzieła mnie z kolei szkoda było, że im było szkoda – toteż ferment się rodził niejaki względem takiego na przykład Brystona, który zadbał o wszystkie typy podłączeń.

Piszę o tym, ponieważ dzięki różnym w Sugdenie wejściom mogłem porównać jak grał będzie zasilany symetrycznym i niesymetrycznym sygnałem przez Accuphase, co tym przychodziło łatwiej, że jest tam na panelu przednim wzmacniacza przycisk przerzucający sygnały. Pstryk – i jest symetryczny; pstryk – i już płynie po RCA. Nie mam natomiast jednej firmy interkonektów symetrycznych i niesymetrycznych, tak więc porównywałem niesymetrycznego Sulka z symetrycznym Tellurium Q Black Diamond i Divaldim. Oba kable symetryczne, mimo iż w innych lokacjach bardzo różne, tutaj zagrały nadspodziewanie podobnie i jedyna uchwytna między nimi różnica polegała na minimalnie cieplejszym, ciemniejszym i spokojniejszym przekazie Tellurium – ale tak naprawdę o włos tylko i na granicy percepcji.

Co by nie było, to jakość wykonania najdrobniejszych detali jak zawsze stoi na najwyższym poziomie.

Co by nie mówić, to jakość wykonania najdrobniejszych detali jak zawsze stoi na najwyższym poziomie.

Natomiast oba względem Sulka różniły się już bardziej, jednak też zaskakująco niewiele. Niesymetryczny Sulek grał głębiej, melodyjniej i niżej tonacyjnie, a one minimalnie jaśniej, bardziej akcentując szczegóły i żywszą przestrzenią oraz takim bardziej podekscytowanym dźwiękiem. Całościowo różnice były jednak naprawdę śladowe i po chwili słuchania zanikające w muzycznym przepływie, lecz mimo wszystko wolałem przeważnie sygnał symetryczny, chociaż różnie się to układało. Symetryczny pasował na przykład bardziej do Fostexów, a niesymetryczny do OPPO, ale zdecydowana większość słuchawek „wybierała” symetryczny; tym bardziej zatem szkoda było tego symetrycznego podpięcia. Może chociaż w przyszłości Sugden zadba o nie.

Skoncentrujmy jednak uwagę nie na kablach i słuchawkowym wzmacniaczu, tylko tym co oferuje przetwornik Accuphase. Owoż przede wszystkim nie oferuje on ograniczeń. To bardzo ważne, a zarazem wcale nie takie łatwe do wykrycia. Wystarczy bowiem nie mieć odpowiedniego słuchawkowego wzmacniacza i odpowiedniego okablowania, a jeszcze prędzej nie mieć odpowiednich słuchawek, by dojść do wniosku, że to taki typowy Accuphase, co to gra ciepławo ale nie gorąco, ciemnawo ale nie ciemno, i słodkawo ale nie słodko; a wszystko to razem składa się na spektakl bardzo sycący, ale taki raczej w stylu dużej tacy ciastek na podwieczorku u emerytów. Nażreć się można po uszy i popić dla dodania animuszu likierkiem, ale do taktu najwyżej laseczką postukać, natomiast żadnego „Everybody szał!” i wszyscy skaczą na równe nogi. Żadnego dzikiego kłębowiska ciał i łubu-dubu, bach-bach-bach! Tak jest jednak do momentu, aż się ten Accuphase ostatecznie wygrzeje (a z tym się on bynajmniej nie śpieszy), dopóki nie damy mu odpowiedniego prądu po dobrym kablu zasilającym z żyłą gorącą po prawej, a także wzmacniacza, słuchawek oraz sygnału – takiego najlepiej po ASIO, a już na pewno bez sztucznego podkręcania częstotliwości, od czego robi się mdło. A wówczas…

Cały wieczór spędziłem słuchając dobrze nagranych płyt, puszczanych w ASIO z plejadą najwyższej klasy słuchawek. Everybody szał był na pewno, i to taki na nielichy. A mówiąc po kolarsku – wyjechałem się do końca. To znaczy tyle godzin słuchałem, nie mogąc się oderwać, że na koniec głowa zaczęła mi pękać i z trudem odczołgałem się od muzyki.

Accuphase_DC-37_016_HiFi Philosophy

I jeszcze ten pilot dający poczucie obcowania z czymś ekskluzywnym!

Myślę teraz o tym przetworniku trochę jak o niedźwiedziu, którego ciężko jest na tyle rozdrażnić, żeby zaatakował, ale kiedy już atakuje, to tempo i determinację ma zaskakujące. Przetwornik Accuphase też można długo tykać nieodpowiednim sprzętem i wówczas przypominał będzie sennego niedźwiedzia albo podwieczorek dla kombatantów, na którym największą sensację stanowi wielkie ciacho i dowcipy sprzed wojny. Ale kiedy się go odpowiednim towarzystwem sprzętowym pobudzi i odpowiednią muzyką nakarmi, wówczas zaszarżuje na maksa.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Accuphase DC-37

  1. Bartek pisze:

    Witam. Dziękuje z recenzje, jak zawsze ciekawa.
    Jest szansa na recenzje jakiegoś Luxmana? Czy dystrybutor dalej nie wyraża chęci?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Polski dystrybutor Luxmana – firma Audio Center – zrezygnował z dystrybucji. Podobno współpraca układała się fatalnie a warunki dyktowane przez Japończyków były skandaliczne. Zwłaszcza w odniesieniu do serwisu.

      1. Bartek pisze:

        Trudno, może kiedyś, Luxman z tego co wiem został przejęty przez jakiś koncern Chinski IAG (International Audio Group) w sensie własności. Produkcja jest w Japonii nadal. Ten IAG ma tez brytyjskiego QUADA i inne.

        1. "AAAFNRAA pisze:

          Ten „jakiś” koncern ma połowę jak nie więcej angielskiego audio: Audiolab, Quad, Mission, Wharfedle, Castle, Ekco, Leak.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Tak, to są tacy chińscy bracia, co wykupili kawał świata audio.

  2. Maciej pisze:

    Piękna rzecz. Fajnie że są jeszcze takie typowo japońskie urządzenia w takiej narodowej ichniej estetyce. Pilot jest rodem jak z Technicsa. I ma to sporo uroku. Jakby jeszcze tańsze były te Accuphase, jak owe Technicsy. Bo pytanie co bardziej się liczy dla producenta. Trafić pod strzechy czy do ekskluzywnych kręgów bogaczy.

    1. slvn pisze:

      Odpowiedź na to pytanie, zawarta jest w cenie urządzenia, niestety 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy