Recenzja: Accuphase E-470

Odsłuch cd.

A jak dźwiękowo radzi sobie najnowsza integra Japończyków z Accuphase?

A jak dźwiękowo radzi sobie najnowsza integra Japończyków z Accuphase?

   Ale nadeszła pora zmiany, to znaczy wróciłem z prawobieżnej Gargantui do lewobieżnego Harmonixa, a wówczas wszystko się przeistoczyło. Nie powróciła wprawdzie atmosfera tak jednoznacznie umilona jak ze Stirlin Broadcast, ale bardziej drapieżne dźwiękowo Dynaudio także podniosły temperaturę, poczęstowały śladową słodyczą i dźwięki jęły wypowiadać w stylu bardziej domkniętym, pełniejszym i staranniej  w przypadku końcówek artykułowanym. Słuchanie stało się dużo łatwiejsze, stereofonia się uspokoiła, a soprany przybrały formę łagodniejszą i mniej zależną od lokalizacji słuchacza. W efekcie siadać dało się bliżej, jednak i tak wolałem dalszą lokalizację, z głośnikami odstawionymi od ściany na półtora i słuchaczem jakieś trzy metry od nich. Słuchać można było zarówno w ustawieniu na wprost, co powodowało scenę dziwniejszą i bardziej tajemniczą, albo z odgięciem zogniskowanym na słuchaczu, budującym scenę uporządkowaną, jednoznaczną co do lokalizacji źródeł, o głębokości na trzy, cztery metry. Dało się też zauważyć, że z żyłą gorącą po lewej przy wyższym poziomie głośności pojawiają się zniekształcenia, tak więc ryczeć można było dowolnie, wypełniając choćby cały pokój potężnym grzmotem. Przy normalnym, odsłuchowym poziomie dźwięku dochodził on z wibracjami aż do usadowionego daleko słuchacza, jednak nie była to tak silna wibracja jak z Avantgarde czy Raidho.  Niemniej słuchało się bardzo przyjemnie, a towarzyszące odsłuchowi ze Stirling Broadcast odczucie elegancji i głębi pomieszanej z masą powietrza wróciło. Tego powietrza wprawdzie mniej  teraz było, ale za to naprawdę świetna brzmieniowa głębia i mocniejszy akcent na szczegółowość oraz chropawość tekstur. Nie gładko i w sposób jawnie domknięty, tylko chropawo i bardziej otwarcie, a także ze świetną głębią brzmienia i świetną dykcją.

I tak sobie siedziałem słuchając, a myśl naszła mnie taka, że zgoła nie jak integra gra ten wzmacniacz zintegrowany i naprawdę Japończykom się udał. Nic nie miał z powierzchowności ani brzmieniowego scalania. Nie dawał wprawdzie takiej separacji i indywidualizmu brzmieniowego jak najlepsze wzmacniacze dzielone, ani takiego rozejścia na plany, ale nic też z komasacji i uśredniania. Dźwięki zostają u tego Accuphase wyraźnie rozbite na poszczególne głosy, produkowane przez instrumenty każdy z osobna i dokładnie zobrazowane, podobnie jak plany dźwiękowe zostają zaznaczone, a całościowa misterność pozwala zapomnieć o krytycyzmie. Powiem z ręką na sercu, że miałem u siebie poprzedni model E-460 – i różnica pod tymi względami okazała się zasadnicza.

Doprawdy świetnie - a jak na wzmacniacz zintegrowany wręcz wybitnie!

Doprawdy świetnie – a jak na wzmacniacz zintegrowany wręcz rewelacyjnie!

Tamto było właśnie integrą; nie tylko zintegrowaną konstrukcyjnie, ale także brzmieniowo. Zintegrowaną w normalność, czyli zwyczajne granie dobrego poziomu, nie zawadzające jednak o najwyższe brzmieniowe regiony. Pod tym względem E-470 przeskakuje bardzo wyraźnie i jawnie nawiązuje do świetnych urządzeń ze szczytowego high-endu. Nie zastąpi ich w pełni, ale już daje te smaki i styl im przynależny, którego najlepszą częścią jest całkowity brak uczucia niedosytu. W tak granej muzyce można się zapamiętać nie tylko w sensie czysto muzycznym, na co pozwala nawet najzwyklejsza aparatura, ale także w sensie czysto jakościowym, to znaczy nie tracąc z oczu aspektów technicznych. Bo nawet utworów współczesnej muzyki poważnej, które w zasadzie nigdy, albo tylko sporadycznie odwołują się wprost do emocji, słuchało się bardzo dobrze, a już szczególnie z gramofonem.

Wzmacniacz przyjechał bez karty gramofonowej, tak więc musiałem sięgnąć po przedwzmacniacz gramofonowy Divaldi, ale nie ten ze słuchawkowego wzmacniacza, tylko pełnogabarytowy, pozostający w fazie prototypu. Wraz z  gramofonem Nottingham Dais z wkładką Ortofon Anna mostrzowie analogu dali prawdziwy popis, rzucając w uszy dźwięki niepośledniego i godnego zapamiętania kalibru. Nie jest łatwo opisać różnicę, choć natychmiast była słyszalna. Odwołując się do porównań można powiedzieć, że sygnał ze źródła cyfrowego wydawał się trochę jak gra piłką nie do końca napompowaną. Tempo i dynamika akcji a wraz z nimi stopień zaangażowania były mniejsze, a w momencie przeskoku pojawiała się myśl: „To jest dopiero coś!” Niewątpliwie dźwięki gramofonowe niosły większą energię, a przestrzeń nimi wypełniona bardziej ożywała. Dotyk wibracji na skórze i ciężar basu siadającego na piersi stawały się wyraźniejsze, a całe pomieszczenie wypełniało się chmurą dźwiękowej energii. Nie stawało się cieplej czy dźwięczniej, a głosy już z odtwarzaczem były świeże, realne i nośne, natomiast gramofon czynił je mocniejszymi w wyrazie, pełniejszymi i powabem obdarzonymi obficiej. Tak jakby tamto było czymś jeszcze nie skończonym, a dopiero wraz z winylowym sygnałem dopełniło się, przybierając formę ostateczną. Skończenie piękną.

Przewagi gramofonu zostawmy wszakże na użytek jego własnej recenzji, tu natomiast raz jeszcze napiszę, że wzmacniacz zintegrowany Accuphase E-470 jest dalece czymś więcej niż zwykłą integrą za trzydzieści parę tysięcy. Tak, wiem, dobrego sprzętu przybywa i nie jest trudno o wybitny wzmacniacz zintegrowany. Każdy z nich stwarza przy tym inny nieco klimat, a ten tutaj pokazał styl charakterystyczny dla swojej szkoły, wzbogacony o szczególnie wysoki poziom indywidualizacji i bardzo wyraźne przydawanie głębokiego oddechu oraz samej sonicznej głębi.

Może to jeszcze nie osiągnięcie na poziomie Avantgarde Xa, ale w tym przedziale cenowym ciężko będzie znaleźć godnego rywala. Polecamy!

Może to jeszcze nie osiągnięcie na poziomie Avantgarde Xa, ale w tym przedziale cenowym ciężko będzie znaleźć godnego rywala. Polecamy!

Jakiś czas temu gościłem u siebie pewnego dystrybutora, który widząc integrę Avantgarda wyraził opinię, iż integra nie może zagrać. Tu trafił jak mucha w szybę, bo ten akurat wzmacniacz jest arcydziełem sztuki brzmieniowej. Tańszy prawie o połowę i obarczony nawałem obowiązków, zarówno w odniesieniu do uniwersalności jak i produkowanej mocy, nie jest Accuphase E-470 aż tak wybitny i być nie może. Jest czymś w rodzaju otwarcia drzwi na brzmieniowe salony, ale otwarcia szerokiego i z uczynieniem pierwszego kroku. Słuchając go cały czas kołatało mi w głowie – to nie gra jak integra, nie, jak integra nie gra…

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

8 komentarzy w “Recenzja: Accuphase E-470

  1. Sławek pisze:

    Panie Piotrze – na zdjęciach widzę, że dziurka dla słuchawek jest – jak ta integra gra ze słuchawkami?
    Nie wierzę, że Pan nie spróbował.
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Wspomniałem w tekście, że to rasowy wzmacniacz. Gra jak taki za jakieś trzy tysiące. Ciepłym, głębokim, trochę słodkawym i lekko przyciemnionym brzmieniem o wysokiej kulturze. Bez rozjaśnień i podostrzeń, bardzo przyjemnie.

  2. DarekzMArek pisze:

    Panie Piotrze Dynaudio Contour LE to najcieplej, najsłodziej i najgładziej grające kolumny jakie słyszałem .Biorąc pod uwagę ,że każde jedwabne a zwłaszcza Dynaudio głośniki grają jedwabiście i ciepło to opinia Pana wydaję się być wyssana z palca.Czas umówić się z kolegą Wojciechem na wizytę u dobrego laryngologa.Dobrze ,że znam te kolumny bo po tym teście bym ich nie kupił.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nic nie poradzę, że u mnie grały jak grały. Ale jeżeli ktoś wyraża o nich opinię, że są najcieplej i najsłodziej grającymi jakie słyszał, to albo bardzo mało słyszał, albo rozmawiamy o innych kolumnach. (Może tylko w sensie innego egzemplarza, o ile te mogą się bardzo różnić). Co do tego co napisałem w recenzji, to akurat sam nie słuchałem, tak więc mam świadków i prywatnie mogę ich wskazać, a są to osoby tkwiące w świecie audio nomen omen po uszy. Zwracam przy tym uwagę, że głośniki grały w różny sposób w zależności od toru, tak więc radzę się porządnie zapoznać z recenzją, a potem możemy kontynuować wymianę poglądów.

  3. drgr pisze:

    Autor to powinien wiersze pisać a nie recenzje sprzętu audio. Interesuję mnie połączenie tych kolumn z Accu ale z tej recenzji można głownie dowiedzieć się że najważniejsza jest polaryzacja pinu gorącego a nawet sam Accuphase nic o tym nie wspomina w instrukcji.A co do 2 drożnego Dynaudio też uważam że zaokrąglone cieple granie to by bylo. Sprzęt dobry ale recenzja denna.

    1. Luk pisze:

      Zgadzam sie z Tobą. Dynaudio juz takie jest… Być moze recenzent pisze swoją prawdę , ponieważ ma inny punkt odniesienia. No cóż… taka jiz jest ta pasja 🙂

  4. Adam pisze:

    Panie Piotrze jest szansa na test nowszego wzmacniacza np .Accuphase e-380 ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy