Podsumowanie
Szkoda, że Final Audio LAB II miałem tak krótko i że nie mogłem ich posłuchać z odtwarzaczem przenośnym miary Astell & Kern AK380. Ale będą mieli taką sposobność goście na AVS, toteż tam więcej o charakterze tych słuchawek w ich docelowych lokacjach, czyli z najwyższej klasy odtwarzaczami przenośnymi, będzie można powiedzieć. Bo przecież nie powstały z myślą o parowaniu z wielkimi wzmacniaczami lampowymi, a nawet nie z komputerową aparaturą stacjonarną, dla której ich na metr dwadzieścia długi kabel jest stanowczo za krótki. Ta recenzja ma zatem raczej formę szkicu i wstępnego badania, a nie czegoś, pod czym mógłbym się z całą odpowiedzialnością podpisać w poczuciu starannego przebadania tematu. Tak więc jedynie sygnalizuję, że odniosłem wrażenie, iż dźwięk wydrukowany w technologii 3D ma pewne interesujące aspekty, ale wymagające jeszcze dalszego, bardziej perfekcyjnego opracowania. Tak żeby bas mógł dorównać sopranom, a jednolitość brzmieniowej formy wyraźniej mogła zaznaczyć budującą ją różność. Natomiast takie aspekty jak czystość i otwartość dźwięku, a także wielkość sceny i sposób jej widzenia przez słuchacza, są już na świetnym poziomie i dostarczają wrażeń ze zwykłą metodą robionymi słuchawkami dokanałowymi nieobecnych. W to wszystko miesza się jeszcze ergonomia – z jednej strony wygodna dzięki brakowi zabawy w douszne nakładki i konieczność usilnego zatykania sobie słuchawkami uszu, ale z drugiej nie dająca jakże lubego odcięcia słuchacza od otoczenia a otoczenia od słuchacza.
Na zakończenie jeszcze uwaga, że są to prawdopodobnie, jak już mówiłem, przedbiegi a więc zaledwie wstępna przymiarka do masowej produkcji słuchawek metodą druku 3D, jak zwykle w takich razach obarczona kosztami nowatorstwa ekonomicznego i technicznego. Niemniej wypada pogratulować Final Audio projektowego wysiłku. Samego pomysłu i jego realizacji. Opracowania obudowy z tytanu o wzorze różnie skalowanego i w różnym stopniu gładzonego ażuru na kształt plastra miodu, nowatorskiego przetwornika o super cienkiej membranie i neodymowym magnesie, a także super kabla od superkomputerów. To dobrze, że dzieją się rzeczy nowe i producenci nie śpią, śniąc tylko o wysokich cenach.
W punktach:
Zalety
- Niespotykana u słuchawek dokanałowych otwartość brzmienia.
- Wyjątkowa czystość dźwięku.
- Duża scena.
- Brzmienie spójne pod każdym względem.
- Wspaniałe soprany.
- Ciekawie brzmiące ludzkie głosy.
- Dobrze eksponujące detale, wypośrodkowane co do temperatury barw oświetlenie.
- Neutralna ciepłota.
- Obudowa wydrukowana w technice druku 3D.
- Przetwornik o membranie grubości zaledwie sześciu mikronów na bazie magnesu neodymowego.
- Kabel od superkomputera.
- Nie ma zabawy w douszne nakładki.
- Znany producent, wyspecjalizowany w słuchawkach dokanałowych.
- Made in Japan.
- Polski dystrybutor.
Wady i zastrzeżenia
- Skromny bas.
- Bardzo drogie.
- Prawie nie do kupienia.
- Brak odcięcia od hałasów otoczenia.
- Uczucie zimna zaraz po zaaplikowaniu.
- Stosunkowo ciężkie.
- Długość kabla pasuje wyłącznie do sprzętu przenośnego.
Sprzęt do testu dostarczyła firma: Fonnex
Dane techniczne Final Audio LAB II:
- Słuchawki dynamiczne, dokanałowe.
- Konstrukcja otwarta.
- Obudowa tytanowa wykonana techniką druku 3D.
- Przetwornik z membraną o grubości 6 µ na bazie magnesu neodymowego.
- Impedancja: 22 Ω.
- Czułość: 110 dB.
- Kabel z posrebrzanej beztlenowej miedzi długości 120 cm.
- Waga: 31 g.
- Cena 18 000 PLN.
System
- Źródła: PC, Cowon Plenue, Accuphase DP-700.
- Przetworniki: Ayon Sigma, Phasemation HD-7A192.
- Wzmacniacze słuchawkowe: Phasemation EPA-007, ASL Twin-Head Mark III.
- Słuchawki: AudioQuest NightHawk, Beyerdynamic T1, Final LAB II, Grado SR60, Sony MDR-Z1000, Final Audio LAB II.
- Interkonekty: Acoustic Zen Silver Reference, Sulek Audio. Tellurium Q Black Diamond XLR.
Aż dziwne, że do tej pory Apple nie podkupiło którejś z tych firm słuchawkowych z pod ciemnej gwiazdy. Z ich amazingiem mogliby faktycznie coś za tak niedorzeczną cenę pogonić. Beatsy z ich cenami, to przy tym jednak totalny plebs, psu wstyd by było je założyć.Tu przebitka jak u Escobara. Strzelam, że jeśli chodzi o jakość dźwięku, to te słuchawki są warte jakieś 100 razy mniej. Recka fajna.
Rekomendowałbym nie strzelać, póki nie posłuchasz 🙂
Sporo zależy od tego, czego słuchasz i szukasz w muzyce. Na pewno brzmieniowo te słuchawki będą polaryzować rynek.
A co do Apple i Japończyków, to znając ich, w życiu nie sprzedadzą swojej firmy. Tam się szanuje „swoje”, to ma wymiar pozafinansowy.
Zgadzam się z osobą podpisaną „abadonna”, a nawet powiem więcej – te słuchawki brzmią na poziomie dokanałówek za około 100 zł.
Nie, nie brzmią tak. Z dokanałówkami jest wiecznie ten sam problem – trzeba je umieć odpowiednio głęboko wcisnąć i muszą pasować do danych uszu. Dlatego sam nie używam, customy mnie nie interesują. I w ogóle moje uszy nie tolerują dokanałówek, poza testowymi odsłuchami nigdy ich nie używam.
Gratuluję
Jako posiadacz piano forte x-g mogę sobie tylko wyobrazić to cudo słuchawki z duszą 🙂
Final-prawdziwi geniusze
Dobrze się czytało, dziś posłucham
Jakby to kogoś przypadkiem interesowało, to według słów dystrybutora na dzień 5.11 pozostały do nabycia… 2 sztuki tych słuchawek. Nie, nie w Polsce. W ogóle 🙂
Panie Piotrze, gratuluję recenzji Lab2. Dzielę się – napisałem kilka dni temu pierwszą (chyba) recenzję tego sprzętu przynajmniej w polskim i anglojęzycznym necie: http://www.strategie-rozwoju.pl/pierwsza-recenzja-final-audio-lab2-w-polsce-i-na-swiecie/ (też wrzuciłem na forum.mp3store).
Kupiłem je… dla mnie trafione w 10. Już tęsknię za ich brzmieniem i głębią.
Jeśli uznałby Pan wrzucanie linków za niekulturalne, proszę zachować dla siebie i usunąć z komentarza, nie obrażę się 🙂
Dziękuję za rady dot. Twin Head.
Nie, linki są w porządku. Najważniejsze jest poszerzanie wiedzy.
No nie zawiodłem się zbyt krótko ich słuchałem ale tak dźwięk jest pełniejszy głębia to coś czego nie znalazłem nawet w topowych nausznikach jedyne na czym się zawiodłem to ze są lekkie i przez to nie siedzą tak pewnie w uchu ale i tak magia jest ..
Na to, że nie siedzą w uchu tak dobrze jak inne, cięższe Piano Forte, jest prosty patent. Otóż ich kabel jest dosyć ciężki (cięższy niż w PF również) relatywnie do „posiatkowanej” lekkiej tytanowej słuchawki. Kabelek dajemy zatem nie PRZED siebie, ale ZA siebie i na wysokości biodra przewijamy w przód, by podłączyć do źródła. Czyli kabel dajemy na plecy. To samo w Piano Forte – tego typu słuchawki są wtedy nieco dociążone w dobrym kierunku, w stronę chrząstki ucha, a końcówka „grająca” lekko zachacza się z przodu o chrząstkę okalającą kanalik uszny. Jest to idealne ułożenie przynajmniej w moim przypadku dla tego typu słuchawek. Szkoda by było, aby słuchawka o tej cenie wypadła z ucha i o coś się potłukła 🙂 Łatwo też wtedy wyjąć słuchawkę i zawiesić na szyi.
Jak się okazuje, jestem chyba jedynym właścicielem tych słuchawek w Polsce.
To trochę nawet smutne – w Azji rozeszły się jak świeże bułeczki.
Może cena (naród biedny? niedoceniający słuchawek? wolący głośniki? w ogóle mało audiofilski?), może design (świecący, jaskrawy, faktycznie pod Azję bardziej)?
W każdym razie grzeją się trzeci dzień i coraz lepiej grają.
Chyba… strojone pod iPhone’a, bo wiele z niego wydobywają i łatwo dają się napędzić, a dodatki w postaci Mojo czy Aune umiarkowanie niewiele wnoszą, jak mi się na razie zdaje.
Nie mają jeszcze tak wielkiej głębi sceny, która mnie urzekła, chyba kwestia wygrzania.
W każdym razie radość wielka, obcowanie z czymś niesamowitym, z użytkową sztuką, a jakość brzmienia z górnej półki. Inne flagowce (stacjonarne!) poszły na razie w odstawkę.
Na poczet przyszłych pokoleń, jakby ktoś w przyszłości rozważał używaną sztukę – albo nawet nową, bo Nobumasa z Fonnex trzyma dla Polski jedną sztukę kupioną na magazyn – i dla uczciwości – update dotyczący brzmienia i wygrzewania. Lab2 po wygrzaniu już nie epatują ogromem sceny i płaszczyzn, lecz raczej bogactwem brzmienia. Przypominają pod tym względem teraz bardziej Sonorous X niż AKG K1000, a szły mi początkowo w tym drugim kierunku. To naprawdę dziwaczne, jak się zmieniły.
Mają absolutnie przebogatą średnicę, stały się intymne, ciepłe. Ilość informacji, gęstość muzyki – zabija wiele pełnowymiarowych słuchawek, przy czym stały się one ciepłe, miękkie, łagodne, delikatne, kulturalne. Co ciekawe, bas schodzi nisko, jest subbass, choć nie jest wyeksponowany. Góra jest delikatna, łagodna, jak w innych flagowcach Finala.
Zdecydowanie słuchawka wybitna i jedna z ulubionych w mojej kolekcji; żadna słuchawka douszna nie daje takiego bogactwa brzmienia i ferii barw, a mało która pełnowymiarowa pod tym względem może konkurować (tu jedynie ze znanych mi modeli Sonorous X jednak zwycięża, pod warunkiem założenia nowych padów; większość osób miała nieprzyjemność odsłuchiwać na starych, zajechanych, zabijających przestrzeń; Stax SR-009 z dobrym napędem oczywiście też zwycięży, ale za to nie zagra tak dobrze z iphone’a;)).
Staxow twoje pchelki i tak nie przebija.
Panie Piotrze, dziękuję za podzielenie się opinią na temat tych słuchawek, chociaż za taką cenę mój wybór padłby jednak na Sonorousy X (najwyżej ocenionych w materiale na yt). Pozdrawiam serdecznie i gratuluję udanej serii/trylogii Battle of the Flagships.