Krótka sprawa o małym poprawiaczu. Samo iFi się o nim szczególnie nie rozpisuje, aczkolwiek nie można powiedzieć, by mu paru zdań nie poświęciło. Wymienia cztery zalety i na dodatek je mnoży przez liczbę dowolną całkowitą, ale jasna też sprawa, że to nawet nie iOne, nie mówiąc o jakimś iCan PRO. O takim PRO też zresztą będzie niebawem, jako że już się ich elektrostatyczny moduł do poszerzania możliwości iCana PRO wygrzewa, przy czym gabaryty i powierzchowność ma takie same, tak więc trudno go nazwać przystawką. Ale na razie o maluchu, który posiada taką właściwość, że tradycyjne „po maluchu”, a więc po razie dla każdego, może się okazać mało. Nic w tym nie ma osobliwego, bo po maluchu to żadna libacja, ale w odniesieniu do biesiad audiofilskich regułą jest, że jedno urządzenie wystarcza. Oczywiście kolumny i monobloki po dwa być muszą, jak również po dwa kable głośnikowe czy RCA, ale jeden dinks do poprawiania czegoś zwykle wystarcza i tak z dotychczasowymi małymi iFi było. Co prawda iDefendera też dobrze by było każdemu gniazdu USB zaaplikować, ale przy jego okazji iFi nie oznajmiało, iż działał będzie tym lepiej, im więcej gniazd równocześnie obsadzić. Tymczasem iSilencery lubią działać grupowo jak harcerze, to znaczy im więcej gniazdek pod USB nimi obdarzysz, tym wszystkie razem i każdy z osobna działały będą skuteczniej. Dobrze więc byłoby kupować je garściami, albowiem w dzisiejszych czasach komputer czy laptopik gniazdek USB nam nie skąpi, ale jak na początek nabędziemy jeden, to też się poprawa ma pokazać i wcale nie jakaś śladowa. A choćby nawet śladowa, to trudno nie pamiętać, że nawet za śladowe poprawy audiofile patentowani gotowi są płacić fortunę, a tu mamy do wydania raptem po dwieście pięćdziesiąt złotych per gniazdko.
O firmie iFi pisałem więcej razy niż o którejkolwiek innej, toteż sobie ją darujemy i anonsować po raz kolejny nie ma potrzeby, a w takiej sytuacji prosta droga do technicznego opisu i rezultatów brzmieniowych.
Faktycznie robi dobrą robotę, a zwłaszcza poprawia rozdzielczość dźwięku.
Używam dwóch, jeden na wyjściu z lapka na DAC, drugi między lapkiem a pendrajvem lub twardym dyskiem.
pewnie chodzi, że słychać więcej szczegółów i nie ma co wymyślać zmiany rozdzielczości dźwięku tam gdzie jej nie ma 🙂
Działanie iSilencera nie polega na dodawaniu szczegółów. Na pewno nie w pierwszym rzędzie.
Dla wyjaśnienia moja uwaga nie dotyczyła samego iSilencera. Była tylko i wyłącznie odniesieniem do nomenklatury użytej w poście Pana Sławka.
Panie Piotrze o dodawaniu szczegółów nawet nie myślałem, ponieważ zakładam, że to jest nie możliwe w całym procesie odsłuchowym. Podczas odsłuchu można szczegóły odkrywać, ujawniać, akcentować itd. ale na pewno nie dodawać, dodawanie szczegółów to domena twórców nagrania podczas samego nagrania.
Być może czepiam się słówek, ale nie lubię sobie robić wody z mózgu i broń Boże nie mam na myśli powyższego artykułu, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam taką formę i język
Oczywiście, że dodawanie ma tu wyłącznie charakter odsłaniania czegoś dotychczas skrytego. Dodawanie dosłowne byłoby wszak deformacją i manipulacją 🙂
No w każdym razie o wiele przyjemniej się słucha. Ja nie nie jestem osłuchany w licznych „hajendach” tak jak Panowie, więc może źle się wyraziłem, a chodzi mi o to że moim skromnym zdaniem po prostu słyszę więcej, odkrywam różna smaczki, które jak najbardziej wtopione są w muzykę, a wcześniej nie docierały do mojej świadomości.
I dodatkowo wyjaśniam, że nie jestem szczególarzem – dowód swego czasu po odsłuchu kupiłem CD Thule Spirit, a nie Micromega stage 5.
Ciekawe byłoby porównanie z Audioquest Jitterbug.
Ciekawe. Pewnie z czasem nastąpi, bo iSilencera mam już swojego.
Używany z dydykowanym zasilaczem czy bez ?
iSilencer nie ma zasilacza, iDefender tak.
w tytule jest literowka „Rececnzja”
Dziękuję za zwrócenie uwagi.
Miałem okazję porównać jitterbuga z iSilencerem. Jitterbug był dla mnie porażką: rwanie dźwięku praktyczne uniemożliwiające odsłuch. Próbę przeprowadziłem ma laptopie Toshiba z Win7 + AQ Dragonfly Red + AQ Nighthawk. iSilencera mam zbyt krótko (dziś do mnie dotarł), by wydać opinię, ale na razie nie zauważyłem zdecydowanej poprawy. Z pewnością jednak da się słuchać ;-). Może on też, jak inne sprzęty, potrzebuje wygrzania?