Burson Conductor vs Ear Stream Sonic Pearl

  Część II – z Accuphase cd.

Beyerdynamic DT 880
I tym razem spokojniejsze brzmienie Sonic Pearl okazało się bardziej pasujące, a chropowatość tekstur i pogłosowość Bursona zbyt nerwowa. Same słuchawki wypadły zaś słabiej od obu Sennheiserów.

Beyerdynamic T90
Burson_Conductor_Ear_Stream_Sonic_Pearl_22Trzeci raz z rzędu Sonic Pearl okazał się minimalnie lepszy. Jego wokaliza była troszkę bardziej w dobrym znaczeniu chropawa, to znaczy nie szorstka, tylko głębiej tłoczona i jednocześnie bardziej swoista; a w muzyce elektronicznej był bardziej dynamiczny na górze pasma i ekspresyjny. Wszystko to jednak, może poza tą ekspresją sopranów, lokowało się bardzo blisko granic uchwytności. Ciekawe przy tym jak ta chropawa swoistość ludzkich głosów translokowała się od wzmacniacza do wzmacniacza, raz po raz u kogo innego bardziej się przejawiając i przeważnie jej posiadaczowi przyznając palmę pierwszeństwa, chociaż nie zawsze.

Audio-Technica ATH-W5000
Burson_Conductor_Ear_Stream_Sonic_Pearl_32Japoński flagowiec udowodnił, że dla niego jedynie sprzętowe wyżyny są odpowiednim towarzystwem, a wówczas jego przewaga nad tańszymi konkurentami staje się wyraźna i bezsporna. Zwłaszcza szczegółowość i umiejętność budowania ogromnej przestrzeni okazują się imponujące. Stopień ukazania rzeczywistości nagraniowej i wychwycenia wszelkich niuansów budził respekt.
Jednak niewiele mniej imponujące było podobieństwo jednego wzmacniacza do drugiego, co mnie na koniec zirytowało, toteż zawziąłem się, że znajdę różnice i znalazłem. Przy tym stopniu dokładności obrazowania muzycznego materiału wstydem byłaby przecież niemożność doszukania się różnic.
Pierwsza odmienność, to trochę lepsza kontrola sopranów u Bursona. O ile większy sopranowy uciąg Sonic Pearl (pojawiający się jednak tylko z Accuphase i Tarą, a z Sony i Acrolinkiem nieobecny, a nawet słabszy) był w przypadku T90 korzystny, bo owocujący większą ekspresją, to u niezwykle szczegółowej i przeraźliwie wręcz sopranowo rozciągniętej Audio-Techniki wyskoczył z tego minimalny przester. Nie ma sensu się zastanawiać czy była to wina nagrania, czy wzmacniacza, bo i tak tego nie ustalimy. Faktem jest, że przy również ogromnym rozciągnięciu sopranowym Burson przesteru uniknął i oczywiście na tym wygrał. Z kolei gdy chodzi o wokalizę, Sonic Pearl okazał się gładszy i mniej pogłosowy, co akurat tutaj pasowało lepiej, dzięki czemu konfrontacja na jakościowych wyżynach znów wypadła remisowo.

Denon AH-D7100
Burson_Conductor_Ear_Stream_Sonic_Pearl_33Pora na finał. Denony nie są od Audio-Techniki lepsze techniczne i mają słabszą scenę. Ale całościowo są bardziej spektakularne i muzykalne, dzięki czemu chętniej się po nie sięga.
Konfrontacja wzmacniaczy nie wyłoniła zwycięzcy. Grały tym razem najpodobniej spośród wszystkich porównań, a włączenie »pauzy« i następna kontynuacja nagrania na konkurencie dawała wrażenie, że niczego tak naprawdę nie przełączono i wciąż gra ten sam wzmacniacz.

I na cholerę się tak męczyłem? Same kable przepiąłem z pięćdziesiąt razy, by żadnego rozstrzygnięcia nie osiągnąć.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Burson Conductor vs Ear Stream Sonic Pearl

  1. Michal pisze:

    Innymi słowy, niech żyje polska myśl techniczna ;))

  2. Piotr Ryka pisze:

    Ma się bardzo dobrze, nie gorzej od australijskiej.

  3. Michal pisze:

    Mnie nie trzeba przekonywać.

  4. Jarek pisze:

    Ear Stream to jest wysoka liga. Mam staruśkiego Moonlighta tej firmy – gra jak złoto z Sennheiser HD595.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy