Płyty binaural

Binaural_07   Mówiąc po polsku i w sensie dosłownym chodzi o płyty dwuuszne. Ktoś zauważy natychmiast, że odkąd mamy stereofonię, a więc od drugiej połowy lat 70-tych, innych płyt nie ma, a tak naprawdę w ogóle nigdy nie było, bo przecież płyt monofonicznych też słucha się jednym i drugim uchem. W czym więc rzecz i skąd nazwa? Nazwa okazuje się słuszna, aczkolwiek nieco myląca. Przede wszystkim nie należy jej mylić właśnie ze stereofonią. Stereofonia to nagranie wykonane przy pomocy dwóch lub więcej mikrofonów a następnie zmiksowane, co w przypadku nowoczesnych nagrań z użyciem wielu ścieżek i dodawanego sztucznie pogłosu jest czynnością skomplikowaną i często wykonywaną niechlujnie. Dlatego mówi się o niektórych płytach, że są świetnie nagrane, a o innych się tego nie mówi. Tych pierwszych jak nietrudno przewidzieć jest oczywiście zdecydowanie mniej, a kojarzą się między innymi z takimi wydawnictwami jak Alia Vox, α czy ECM. Krótko rzecz podsumowując trzeba stwierdzić, że większość płyt pod względem realizacyjnym jest marna, bo dobrze nagrać płytę to sztuka, a o sztukę łatwo nie jest. Oczywiście prawdziwą, bo mianem sztuki można teraz określać cokolwiek, tak to pojęcie zetlało. Dobre studio nagraniowe z dobrym reżyserem dźwięku to skarb, podobnie jak dobry wykonawca. A większość to chałtura. Nagraniowe chałturnictwo, koszmarne remastery i byle jacy (by nie użyć grubszego słowa) wykonawcy, to standard i lwia część muzycznego rynku. Chała goni chałę i chałą pogania. Niezależnie jednak jak wielu i jakich rodzajów mikrofonów w przestrzeni otwartej podczas nagrania użyjemy, nie dostaniemy tym sposobem nagrania binauralnego. W warstwie znaczeniowej słowa binauralny zaszyty jest bowiem sens inny niż sama wielość kanałów stereofonicznych. Zawiera się tam wskazujący dwoistość przedrostek bi oraz oznaczający ucho rdzeń aural, ale tak naprawdę chodzi przede wszystkim o sposób percepcji, pojmowany głębiej niż samo nagrywanie na dwóch ścieżkach.

Przyjrzyjmy się fizjologii słuchu. Nie bez powodu mamy dwoje uszu i są one ulokowane po obu stronach głowy, tak by siebie nawzajem nie widziały. Głowa stanowi tu tak zwany cień akustyczny, a związane z wielkością mózgu wysklepienie czaszki oraz fakt, że naszym podstawowym organem zmysłowym są oczy spowodowało, że w odróżnieniu od psa czy fenka nie możemy nadstawiać uszu i na wiele sposobów (a dokładniej pod wieloma kątami) krzyżować kierunków słyszenia. Pies może nadstawić uszy do przodu i do tyłu, może też nad głową krzyżować kąty usznego „patrzenia”, w dalece bogatszy od człowieka sposób potrafiąc rozrysować dźwiękami sferę przestrzenną. Na szczęście dla reżyserów dźwięku my tego nie potrafimy. Ale i tak potrafimy wiele. Trzy odrębne mechanizmy przesyłają do mózgu dane, z których powstaje dźwiękowy obraz sferyczny. Są to procesy określane jako Interaural Time Delay − (ITD), Interaural Level Distance − (ILD) oraz Head Related Transfer Function − (HRTF). Pierwszy rejestruje opóźnienia czasowe wynikające z różnego dystansu źródeł od każdego ucha. Niewielka ta odległość okazuje się wystarczająca do wychwycenia różnic i zrobienia z tego użytku. Drugi mechanizm na tej samej zasadzie różnicuje poziomy głośności, wykorzystując zarówno zbliżoną ich wartość gdy są jednakowo oddalone z przodu lub z tyłu, jak i różną gdy nadchodzą z kierunków bocznych. Trzeci jest najbardziej złożony i skupia się na różnej częstotliwości fali tego samego dźwięku w każdym z kanałów słuchowych, co jest następstwem odbić i dyfrakcji na powierzchni głowy, klatki piersiowej i samych małżowin. W ten złożony sposób cień twarzowego profilu, podobnie jak posiadanie małżowin usznych i dwojga uszu, okazują się kluczowymi czynnikami, umożliwiającymi mózgowemu komputerowi obliczanie skomplikowanych wypadkowych i tworzenie tego wszystkiego co jest tak zwaną orientacją przestrzenną, możliwą do osiągnięcia nawet przy zamkniętych oczach. Nie tylko zatem stereoskopowo widzimy ale i słyszymy, nakładając dwa obrazy słuchowe i wyliczając nietrywialną ich sumę. W procesie tym mózg bierze pod uwagę nawet to, że każda połowa twarzy ma nieco inny kształt. W rezultacie tych wszystkich umiejętności  powstaje topologiczny obraz przestrzenny generowany samym słuchem i można czasem zobaczyć ślepca jak idzie stukając laską raz w prawo, raz w lewo. W ten sposób osoba od dawna niewidoma, mająca na zasadzie kompensacyjnego przystosowania lepiej od widzących ukształtowany mechanizm widzenia słuchem, potrafi całkiem dobrze określać się nawet w cichym otoczeniu. Wszystko to, zauważmy, dzieje się w naturalnych warunkach za sprawą dwojga uszu, a nie pięciu czy ośmiu mikrofonów zamocowanych na jakichś czułkach. Tak więc naturalny i dla naszych mózgów optymalny sposób pobierania danych dźwiękowych to dwoje uszu po jednym z każdej strony głowy, a nie pięć czy osiem mikrofonów, albo dwa, ale nie oddzielone przysłoną głowy. Zatem idealne nagranie to takie przy użyciu dwóch mikrofonów zamontowanych w sztucznej głowie, potrafiącej naśladować warunki naturalne. Głowa taka powinna posiadać sztuczne małżowiny, a mikrofony winny być zamontowane w sztucznych kanałach słuchowych. W ten sposób powstają nagrania określane mianem binauralnych.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Płyty binaural

  1. Maciej pisze:

    Ciekawe czy takie nagrania staną się standardem czy zostanie wydane tylko 50 albumów i na tym koniec. Ja słuchałem kilku i owszem wrażenia ciekawe, ale repertuar tak chaotycznie zestawiony, że nie powiem aby ta sesji została u mnie w pamięci.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Jak mi powiedziano Chesky Records wraca do gry i wraca w ten sposób właśnie. Już byli całkowicie przestawieni na handel plikami, ale okazało się, że to dość kiepski interes. Nie wiem dlaczego kiepski, bo płyty można kopiować tak samo jak pliki, ale może okładki i fakt, że jest co wziąć do ręki jakoś lepiej działają na klientów. Tak więc przeprosili się z pozamykanymi już tłoczniami i postanowili wrócić do płyt, a że chcieli uczynić to spektakularnie, wrócili poprzez nagrania binauralne. Nic nie mam przeciw temu, bo brzmią świetnie, a zwykłe płyty przy nich wypadają blado. A co z tego naprawdę wyjdzie, to jak zawsze czas pokaże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy