O luksusie część I

ANTILLA MUMBAI

I tak, to jest prywatny dom. „Cudeńko” za śmieszny miliard dolarów…

   Jest tego wszystkiego istotna dla naszego wywodu konsekwencja. Owoż w takich warunkach luksus, o który tak wszyscy zabiegają, ma się wyśmienicie, ponieważ istnieje spora rzesza osobników na luksus mogących sobie pozwolić i dalece od niej większa gromada spoglądająca na niedostępne sobie luksusy łasym okiem, wzdychająca do nich i nie marząca o niczym innym jak tylko o przejściu na stronę ich konsumentów. Jednocześnie znikają tacy, którzy na luksus kręcą nosem i mają go za coś gorszącego. Luksus staje się niekwestionowaną wartością i to nawet największą z wielkich, bo przecież „Bogaćcie się!” brzmi hasło dnia. Jedyną wadą pozostaje niedostępność. Nie ma już nic gorszącego w pokracznych pałacykach nowobogackich ani facetach obwieszonych złotymi łańcuchami. Kultura wyższa zanikła niemal całkowicie a pauperyzacja jest wszechobecna. Tak więc w przestrzeni publicznej nie istnieje temat stojącej za współczesnymi atrybutami bogactwa przeraźliwej pustki myślowej. Bogactwo stało się synonimem mądrości i jedyną wartością. Kto jest bogaty, jest mądry i zacny. Inaczej wszak być nie może. Bogactwo przeistoczyło się w formę świętości. Jedyną bolączką pozostaje w tym stanie rzeczy brak bogactwa dla wszystkich. Brak tego nowego stanu odkupienia i łaski, osiąganego poprzez zdobycie majątku; oczyszczającego z jedynego grzechu jakim okazała się nędza. To i tylko to jest teraz wartością pożądaną. Bo kto jest bogaty, może też być zdrowy i piękny, a mądry staje się z automatu. Jedyną bolączką pozostaje w tej sytuacji brak widomych form odkupienia dla szerokich rzesz społecznych. Nie ma wszak złotych łańcuchów i pałacyków dla wszystkich. Ale i na to znalazł się sposób, mniej czy bardziej łagodzący napięcia w stadzie. Marketing medialny wylansował w miejsce złotych łańcuchów tatuaże. Ta, pożal się boże, „ozdoba”, zarezerwowana niegdyś wyłącznie dla kryminalistów i znudzonych samotnością marynarzy, pełni obecnie, jak kiedyś w dzikich plemionach, funkcję erzacu biżuterii. Wszak nawet skromny obywatel może się przyozdobić tatuażem, na tyle może sobie jeszcze nasz biedaczyna pozwolić. A ozdobiwszy się może się poczuć odkupiony. Chociaż troszeczkę. Nie darmo przeto bogaci jak krezusi piłkarze czy koszykarze biegają po boiskach wytatuowani niczym papuascy szamani. Nie można mieć wprawdzie tyle pieniędzy co oni, ale przynajmniej można się jak oni wytatuować. Znacznie gorzej wygląda natomiast sprawa w przypadku odpowiedniego metrażu lokalowego, ale i na to znalazła się rada. Po prostu się o tym nie mówi.

Obleśna w swej niepohamowanej żądzy bogactwa polityka społeczna lansowana przez wpływowych i możnych posunęła się jednak za daleko i sama wykopała sobie mogiłę. Dążąc do maksymalnego wyzysku zmusiła do pracy zarobkowej wszystkie kobiety nie będące żonami, kochankami albo krewnymi bogaczy, a tym samym spowodowała drastyczny spadek dzietności. Postępująca w ślad za tym nieuchronna katastrofa demograficzna rozwija się wprawdzie stopniowo, ale nieubłaganie i osiągnie apogeum za jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat. Żadne wydłużanie wieku emerytalnego aż po całkowitą likwidację emerytur włącznie, na długą metę tu nie pomoże, a nadzieja na import imigrantów z obszarów gdzie „nowoczesna” polityka społeczna jeszcze nie dotarła i w związku z tym rodzą się tam jeszcze dzieci, jest tożsama z likwidacją Europy jako pewnego obszaru kulturowego w imię doraźnego wyzysku i miliardowych kont na Kajmanach. Szczególnie perfidna jest tutaj akcja propagandowa skierowana do kobiet, wmawiająca im, że podjęcie pracy zarobkowej jest dla nich otwarciem drzwi do kariery, wzrostem prestiżu i wyzwoleniem od nędznego losu żony i matki. Tak jakby kobieta mogła w życiu zrobić cokolwiek piękniejszego i bardziej wartościowego niż urodzić i wychować potomstwo, a stanie przy taśmie produkcyjnej, siedzenie na hipermarketowej kasie, albo przewalanie biurowych papierków było jakąkolwiek karierą. Tego się jednak oczywiście nie mówi, podsuwając wzorce nielicznych biznes woman, redaktorek telewizyjnych czy pracownic naukowych jako przykłady wspaniałych karier, godnych porzucenia w ich imię macierzyństwa. Nikt rzecz jasna przy tym nie wspomina, że kariery te najczęściej obwarowane są nomenklaturowymi płotami i z góry przewidziane tylko dla wybranych. Stwarza się za to atmosferę, w której kobieta nie pracująca zawodowo musi czuć się gorsza i jakoś upośledzona.

Pisząc to w najmniejszym stopniu nie mam zamiaru zamykać kobiet w domowych przedszkolach i nie widzę powodu odmawiania im prawa do pracy zarobkowej. Zwracam jedynie uwagę, iż istnieje zasadnicza różnica pomiędzy prawem a koniecznością, a także pomiędzy wyborem zajęcia faktycznie przynoszącego satysfakcję a zmuszaniem do pracy fizycznej, tak jakbyśmy mieli wojnę i mężczyźni musieli walczyć na froncie. Najbardziej w tym wszystkim podły i znamienny pozostaje fakt, że mimo iż całe społeczeństwo włącznie z kobietami ciężko pracuje, jednocześnie się nie bogaci lub co najwyżej bogaci w żółwim tempie. Zyski przechwytują inni i transferowane są poza kieszenie wytwarzających.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “O luksusie część I

  1. kmieć pisze:

    Proszę!!!

    Mam nadzieję, że dalszego ciągu nie będzie.

    PS. Zapomniał pan o wyraźnym wskazaniu -> „ideologia gender”

    1. Piotr Ryka pisze:

      Kiedy pisałem ten tekst żaden gender nie istniał w przestrzeni publicznej.

  2. kmieć pisze:

    Proszę raz jeszcze – proszę nie kontynuować, a jeszcze lepiej proszę wycofać ten tekst.
    Nawet w przypadku,gdy tekst ten jest w pełni przemyślany i zgodny z pańskimi przekonaniami.

    1. Piotr Ryka pisze:

      A to niby dlaczego? Do więzienia za niego pójdę? Nie bałem się komunistów, to i współczesności się nie przestraszę.

  3. kmieć pisze:

    – to nie jest właściwe miejsce, jednak jest to miejsce hi-fi

    – tekst jest niespójny, wydaje się, że „luksus” jest pretekstem do przedstawienia swoich przekonań na temat współczesności

    – ” Do więzienia za niego pójdę?” – aż tak ważne, uważa pan, jest pańskie zdanie??

    1. Piotr Ryka pisze:

      A to sobie proszę przeczytać tekst założycielski tego portalu. Jest tam napisane, że nie od parady ma w nazwie filozofię. A filozofowie nie są od tego by się chyłkiem pomiędzy zdarzeniami przemykać i udawać, że niczego nie widzą, ani od przyklaskiwania modom, tylko od dawania świadectwa. Nie zamierzam być jednym z tych klerków, o których można powiedzieć, że zdradzili.

  4. kmieć pisze:

    Oh, tak. Napisał pan – „nie będę stronił”.

    Z drugiej jednak strony – „.. Zwrot »filozofia dźwięku« – a tak miał się pierwotnie nazywać portal, i tylko przez pomyłkę wydawca wykupił go pod inną nazwą…”

  5. Piotr Ryka pisze:

    Napisałem, że „będę też od czasu do czasu nawiązywał do pewnych zagadnień filozoficznych mało z kontekstem muzycznym związanych, no chyba, żeby w ślad za pitagorejczykami przyjąć, iż wszechświat cały jest muzyczną harmonią sfer i zaklętych w nie liczb, bo wówczas każda rzecz i sprawa okaże się pewnego rodzaju muzyką.” I właśnie nawiązałem. A tekst nie jest niespójny, tylko traktuje zjawisko luksusu w szerokim kontekście społecznym. Proszę poczekać na drugą część, by powziąć pełniejszy obraz.

  6. kmieć pisze:

    🙁

    Po I części – już nie.

  7. Piotr Ryka pisze:

    Znakomicie. Widać, że trafiłem w sferę uczuciową.

  8. kmieć pisze:

    Zdecydowanie nie.

    To tylko, wyłącznie brak zainteresowania pańskim punktem widzenia rzeczywistości i kiepskim tekstem.
    Wydawało mi się dotychczas, że stać pana na więcej.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Lubię kiedy niektórych boli. Zasługują na to.

  9. kmieć pisze:

    Nie rozumiem.
    To już zbyt wysoki, jak dla mnie, poziom.

    EOT

    1. Alex pisze:

      trzymamy za słowo…

    2. Michal W. pisze:

      Odniosłem wrażenie, że już wcześniej był za wysoki.

  10. Darth Artorius pisze:

    Pisz Piotrze swoje przemyślenia. To Twój portal i możesz tu przedstawiać swoje poglądy. Można się z nimi nie zgadzać i dyskutować, można określonych artykułów nie czytać. Ale co piszesz, to Twój wybór. A jak nie obrażasz nikogo tylko argumentujesz, pokazujesz to mieści się to w ramach normalnej dysputy.

    Jeżeli posłowie mogą kląć, bluzgać na innych,bić to czemu nie można kulturalnie czegoś napisać ?

  11. Darth Artorius pisze:

    „Marketing medialny wylansował w miejsce złotych łańcuchów tatuaże. Ta, pożal się boże, “ozdoba”, zarezerwowana niegdyś wyłącznie dla kryminalistów i znudzonych samotnością marynarzy, pełni obecnie, jak kiedyś w dzikich plemionach, funkcję erzacu biżuterii.”

    A tu zdanie, z którym się zgadzam w zupełności. Jesteśmy chyba z podobnej epoki. Tatuaż na ręce – znaczy gość siedział (garował) – albo jak bogatszy to pływał po morzach i oceanach.

  12. Roman pisze:

    Panie Piotrze!

    Moja pierwsza lektura dzisiaj, a mialem skromny luksus wyspania sie. 🙂
    Bardzo, bardzo dziekuje i czekam na ciag dalszy!

    Serdecznie pozdrawiam z Niemiec
    Roman

  13. Tomek pisze:

    Zgadzam się w zupełności ze wszystkim, co Pan napisał. Nie jestem sam.
    Budda rzekł, a Lacan by się pod tym podpisał: „przyczyną cierpienia jest pragnienie”
    A Jezusa za Prawdę ukrzyżowali.
    Dziękuję Panu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy