Dynamiki vs elektrostaty – starcie pod samym szczytem

Słynne_walce_1„Zaproszenie do tańca” C.M. Webera z płyty „Słynne walce” wydanej przez Muzę. Nagranie archiwalne Orkiestry Polskiego Radia w Krakowie z lat 60-tych.

(Zwróćcie kiedyś uwagę, że polskie nagrania, w przeciwieństwie do wielu zagranicznych, są pozbawione kompensacji dynamicznej. W dobrym systemie brzmią dzięki temu wspaniale.)

Omega

To co zawsze – kunszt i elegancja plus wspaniała scena i lekkie ociepleni oraz słodycz. Wiolonczela brzmi wyjątkowo przestrzennie, a skala przejść dynamicznych wywołuje dreszcze emocji. Zdumiewające, ale na tym nagraniu wysokie tony wydają się nieprzycięte. Czyżby na płytach uznanych wydawców poddawano je wygładzającej obróbce? To byłby skandal, a na to wygląda.

W sumie to stare nagranie dzięki Omegom wypada rewelacyjnie. Aż się nie można nasłuchać. Ten sam utwór z płyty XRCD (Reiner, Chicago), może najwyżej wejść ze wstydu pod łóżko.

 

SR-507

Tu ocieplenia nie ma, albo jest tylko minimalne. Nie ma też słodyczy. Ale jest elektrostatyczna feeria wibracji, chociaż skromniejsza niż u Omegi. Dynamika okazuje się sporo słabsza. Ciche partie są głośniejsze, a przez to potęga skoku pozostaje mniejsza. Wyraźnie uwidacznia się też archaizm nagrania, który Omega skutecznie maskowała. W sumie nie słucha się tak przyjemnie, ale to nie znaczy, że nie jest dobrze. Jest bardzo dobrze.

 

JVC

Po elektrostalach brakuje kolorytu, trzeba się dopiero przyzwyczajać do jego mniejszego kwantum. Prezentacja jest mniej dosadna niż u 507 i nieco bardziej powierzchowna, ale na większej i naturalniejszej scenie. Dynamika słabsza. Dominuje, jak to u tych słuchawek, falowanie powietrza na całym obszarze wielkiej sceny, ale brak maestrii w oddaniu detali daje się we znaki. Pod tym względem elektrostaty wyraźnie górują. Bas w ogóle się nie zaznacza. Gdzie on się podziewa, do diabła? To przecież podobno basowy potwór te JVC. Ale nie u mnie, nie pod Krakowem. Nareszcie pod koniec pojawił się i bas. Jest jednak taki rozdmuchany w powietrzu. Tak one grają z Twin-Headem. Kiedy się oswoić z tym stylem, jest bardzo dobrze, ale zaraz po elektrostatach, bynajmniej.

 

T1

Znowu piękna artykulacja i styl Omegi. Ładna, duża scena i znakomita dynamika. Detale pięknie uwidocznione i podane wprost bajecznie, a archaizm ponownie zamaskowany. Znów mamy też lekkie ocieplenie i sporo słodyczy w brzmieniu. Bardzo miło się słucha. Ale żeby tak było, z potencjometrem trzeba jechać i jechać. Ależ one są wymagające dla napędu.

 

PS-1000

Wiolonczela nie jest tak przestrzenna jak na Omedze, ale przynajmniej na tyle, by zwrócić na jej przestrzenność specjalną uwagę. Przejście dynamiczne jest dobre, ale towarzyszy mu rzecz zła: scena w tym nagraniu okazuje się wąska. W porównaniu z Omegą i JVC wręcz karykaturalnie.

Dźwięk ma sygnaturę mniej obłą niż u T1 i nie jest to ani złe, ani dobre, tylko inne. Za to wyłącznie u nich bas jest aż tak głęboki – jak przepastna czarna otchłań.

W sumie całościowo bardzo dobrze, tylko ta wąska scena. Soprany są najuszczypliwsze, na samej granicy przyjemności i agresji. Generalnie pod pewnymi względami (bas) – rewelacja, pod innymi (scena) – rozczarowanie.

 

K1000

Tu jest najwięcej składników sopranowych, ale mniej agresywnych niż u Grado. Scena ponownie najlepsza, a pewne fragmenty, na przykład flet, zdecydowanie najpiękniejsze. Równowaga basy-soprany jest jednak zachwiana i przez to słuchanie nie jest tak przyjemne jak z Omegą i T1. Tu maskowania archaizmu nie ma ani przez łagodzenie, ani przez ocieplenie. Żadnej słodyczy dodanej, żadnego głaskania. Jest za to czerń tła i wielka dynamika. Jest też najlepsza gradacja planów i lokalizacja orkiestry. Jednak z Omegą słuchało się bardziej relaksująco, chociaż na pewno dużo mniej realistycznie; z taką upiększającą maskownicą zainstalowaną na wspaniałej, bajkowej scenie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

3 komentarzy w “Dynamiki vs elektrostaty – starcie pod samym szczytem

  1. Przemek pisze:

    ” Napisałem „pod samym szczytem”, ponieważ z grona najwybitniejszych z wybitnych mamy tu tylko Omegę II MK2 oraz AKG K1000, brak natomiast Orfeusza, SR-Omegi, Sony MDR-R10 i Sony Qualii”
    Mozna dodac do listy takze MK1 ktora chyba wszyscy Staxo fani cenia duzo
    wyzej od MK2 oraz 009.
    Pozdrawiam
    Przemek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tekst jest z listopada 2010, a wówczas SR-009 jeszcze nie było. Z kolei Omegi II potraktowałem zbiorczo, bo prawdę mówiąc są to w zasadzie jedne słuchawki kilkakrotnie poddawane modyfikacji, choć MK1 grają inaczej niż MK2, a tak naprawdę są to trzy a nie dwa modele słuchawek, bo wersja MK1 też posiada wewnętrzne rozbicie na starszą i młodszą, z czego robi się taki galimatias, że tylko prawdziwi znawcy Staksa potrafią się w tym jeszcze połapać i wiedzą co, kiedy, jak po numerach seryjnych rozpoznać, jak która wersja wygląda i na jaki rynek była kierowana(a zdaje się te same mogą wyglądać różnie)i dlaczego jedne od drugich brzmą inaczej.

  2. J.T pisze:

    Dobór płyt w zetknięciu z tym sprzętem to jakieś monstrualne nieporozumienie. Byłem posiadaczem słuchawek STAX Lambda Signature jeszcze na początku lat 90, pierwszy test w polskiej prasie audio pojawił się po kilku dobrych latach. Do głowy by mi nie przyszło, aby wybrać takie płyty i męczyć tym materiałem elektrostaty. Nikt w studiu nie podniesie poziomu wyrafinowania i możliwości instrumentów akustycznych, szczególnie tych sprzed kilkuset lat i to jest istota rzeczy na której należałoby się skupić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy