Recenzja: GRACE DESIGN m902

Grace Design we własnej osobie

m902_closeup4   Dobrze, nałaziliśmy się trochę po dygresyjnych opłotkach, a miało być przecież o Grace Design m902. Należy mu się w takim razie od zaraz porządna audiofilska analiza in abstracto (czyli w oderwaniu), by móc się przysłuchać, jak też to on gra, lub – nawiązując do mojej przenośni – jakie też rzuca światło. Istotna sprawa – mimo że to tranzystor, potrzebuje mimo to rozgrzania. Nie wiem dlaczego i mnie to nie obchodzi, ale tak jest. Przez pierwsze pół godziny gra nieco gorzej. Potem dźwięk łagodnieje i się wysubtelnia. Wzięty w całkowitym oderwaniu, bez żadnych porównawczych wycieczek, gra bardzo interesująco. Obraz jest żywy, wyraźny i doposażony w głębię zarówno samych dźwięków jak i przestrzeni. Szczegółowość nie pozostawia nic do życzenia, a barwa i scena są wysokiej klasy. Bas schodzi nisko a góra jest bardzo górzysta i z nutką pikanterii, która jednych drażni, a innym, na przykład mnie, sprawia swego rodzaju satysfakcję, pozwalając odrzucić myśl o tłamszeniu naturalnego brzmienia.

Znowu ucieknę się do porównania i ujmę to w taki sposób: można wędrować po górach w rodzaju Pienin albo Beskidów, gdzie ostrych szczytów się nie uświadczy, przez co wędrówka jest mniej męcząca a widoki mimo to piękne. Można się jednak wybrać także w wysokie Tatry albo nawet jeszcze wyższe i bardziej strome góry, gdzie zapierające dech krajobrazy trzeba jednak okupować trudami wspinaczki. Zależy co się woli. Jedno i drugie jest dobre i najlepiej w takim razie mieć jedno i drugie. W przypadku słuchawkowego słuchania jest to wyjątkowo łatwe – wystarczają przecież dwie pary słuchawek. Grace Design m902 jest ze swej strony w stanie zapewnić obie te uciechy, jako że z RS-1 jest pikantny, a z HD 600 relaksujący. Jego pikanteria nie jest przy tym na szczęście w rodzaju tej od Vincenta, która nie miała żadnego waloru estetycznego, będąc zwyczajną wadą. Tu jest inaczej. Piki smakuje się całkiem satysfakcjonująco, bo pojawiają się w aurze całościowej brzmieniowej kultury. Ale jak komuś to nie w smak, to przecież wystarczy zmienić słuchawki. Smakuję przeto różnych słuchawek, zmieniam płyty i się przysłuchuję. Wnioski? Wzmacniacz nie ma problemów z żadnym gatunkiem muzyki, wszystkie obsługując z równą łatwością. Stoi za tym zarówno brak podkreślenia dolnych rejestrów, które są naturalnie osadzone w materiale, jak i wyraziście, bez złagodzenia podana góra, a bogactwo swobodnie wirującej pomiędzy nimi średnicy daje naprawdę dużą satysfakcję. Kiedy tak tego słucham, myślę sobie (choć nie mam ku temu żadnych materialnych poszlak), że Grace był prawdopodobnie strojony pod inne niż Grado nauszniki. Całkiem możliwe, że pod AKG K-1000, bo wytwórca wiedział wszak z góry, że wypuszcza na rynek jeden z niewielu słuchawkowych wzmacniaczy zdolnych je napędzać. To jednak tylko domysł, a fakty są takie, że Sennheisery wypadają z nim od Grado w sumie nieco lepiej. Nie w sensie absolutnym (przynajmniej nie według mnie), ale w relacji do takiego choćby Twin-Head, który raczej nikogo nie faworyzuje. Zresztą, to być może wyłącznie następstwo faktu, że mamy do czynienia z czystym tranzystorem, a Grado wolą lampę. Niemniej zaznaczyć należy, że taki na przykład również w stu procentach tranzystorowy C.E.C. HD-51 górę ma spokojniejszą. Spokojniejsza góra, spokojniejszą górą, ale przecież nie to decyduje o wszystkim – ważna jest całość spektaklu. A jaka jest całość? Jak dla mnie satysfakcjonująca. Nie pokuszę się o porównanie do innych dobrych konstrukcji tranzystorowych, jakich miałem możliwość słuchać, bo doświadczenie uczy, że nader łatwo w takim przypadku o pomyłkę. Niemniej byście nie byli rozczarowani i nie zarzucali mi uników powiem, że chyba tylko Audio Dynamic mógłby z Grace stanąć do walki jak równy z równym. Grace wydaje mi się bardziej wyrazisty i dynamiczny, a Audio Dynamic bardziej przestrzenny. (Nazwy bywają jak wiadomo mylące.) Nie znaczy to wcale, że C.E.C., Amadeus albo Paradox jakoś wyraźnie odstają, może nawet wcale nie są gorsze, ale w porównawczej retrospektywie odnoszę wrażenie, że nieco gorsze jednak są i że nie były w stanie operować aż tak żywym dźwiękiem.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

1 komentarz w “Recenzja: GRACE DESIGN m902

  1. Jarek pisze:

    Jakieś starocie tu opisują 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy