Recenzja: Burson Conductor

Burson_Conductor_7   Podobnie jak w przypadku wzmacniaczy WBA drugi już raz na przestrzeni krótkiego czasu opisuję wyrób tej samej firmy i ponownie jest to wzmacniacz. O ile jednak oba Virtusy od WBA były wyrobami z tego samego przedziału jakościowego, to Burson Conductor nie stanowi wariantowej odmiany zrecenzowanego już HA-160 DS, tylko samotny flagowy wyrób stojący o klasę wyżej.

O tym że tak jest świadczy nie tylko znacznie wyższa jego cena i pozycja katalogowa, lecz także funkcjonalność i wygląd. Poza tym sam wytwórca powiada, że model 160 DS to było takie jakby preludium, a dopiero Conductor jest rozwiązaniem bezkompromisowym i popisem możliwości. Bez dalszych wstępów, jako że o samej firmie Burson Audio już przy poprzedniej okazji najważniejsze rzeczy opowiedziałem, przejdźmy w takim razie do wyglądu i spraw technicznych.

Wygląd i technologia

Burson_Conductor_25   Poprzednim razem napisałem nieprawdę, lecz nieświadomie, opierając się na zdjęciach ze strony producenta, a te są słabej jakości. Napisałem mianowicie, że wszystkie wzmacniacze Bursona mają identyczne obudowy w sensie wyglądu i sposobu wykonania, podczas gdy mają tylko podobne. Różnią się bowiem nie samą wielkością, ale także jakością użytego surowca i grubością ścianek. Conductor nie tylko jest większy, ale też solidniejszy a także ładniejszy.

Panel przedni i pozostałą część obudowy ma błyszczące z bardzo ładnie wyszczotkowanego anodyzowanego aluminium i tym razem widać, że jest to aluminium, a nie coś je tylko imitującego. Poza tym wszystkie ścianki są grube; nie tylko panel przedni. A chociaż kształt oraz proporcje są jedynie powiększoną wersją HA-160 DS, prezentuje się to znacznie okazalej i zdecydowanie bardziej elegancko. W sumie dostajemy w ręce coś w rodzaju srebrzystej szkatuły o właściwościach kasy pancernej na muzyczne skarby. I jeszcze na dodatek ładnie świeci ona niebieską diodą aktywności prądowej i dwoma bursztynowymi podświetleniami wyboru wejścia oraz wybranego stopnia wzmocnienia. Bo powiedzmy od razu, Conductor może pracować w trzech trybach wzmacniających – niskim, średnim i wysokim, w zależności od skuteczności podpinanych mu słuchawek mających zapewnić zawsze odpowiednią głośność i zapas mocy. Z kolei wejść do podświetlenia ma aż pięć, chociaż rodzajów ich jedynie cztery. Po stronie cyfrowej stoi za nimi odbiornik USB „Tenor TE8802 24bit/192kHz”,  pracujący w asynchronicznym trybie transferu i potrafiący także przyjmować sygnały koaksjalne oraz optyczne o tej samej częstotliwości i głębi bitowej. Z kolei w reżimie analogowym mamy dwa klasyczne wejścia RCA, a piąte oczko do podświetlenia w rzędzie wejść to właśnie drugie, równoległe wejście RCA.

Burson_Conductor_26Skoro już mówimy o wejściach, powiedzmy także jak wyjść. Otóż wyjść można ma trzy sposoby. Albo na słuchawki pojedynczym gniazdem słuchawkowym typu duży jack na froncie, albo podobnie jak w przypadku wejść podwojoną parą gniazd RCA z tyłu, czyli zwykłym wyjściem z przedwzmacniacza lub bezpośrednim z DAC. Dodajmy też, że wychodzić warto jedynie w ten sposób, a nie na przykład z pokoju, bo gra to bardzo, ale to bardzo dobrze.

Wracając do wyglądu. Znów zwraca uwagę umieszczone centralnie duże pokrętło potencjometru, lecz ono również jest tylko podobne, bo z tyłu za nim nie znajduje się potencjometr Alpsa, tylko podobnie jak we wzmacniaczu HiFiMAN EF-6 własny firmowego konceptu potencjometr krokowy, jak przekonują inżynierowie Bursona mający wyjątkową jakość, gdyż pracujący w oparciu o najwyższej jakości rezystory, co pozwala eliminować zniekształcenia, osiągające w zwykłych potencjometrach nawet 7%. A choć producent zapewnia o gładkim tych jego dwudziestu czterech kroków chodzie, w rzeczywistości gałka kręci się dość opornie, co mnie akurat nie przeszkadzało, aczkolwiek gdyby była większa i z karbowanym uchwytem, kręciłoby się łatwiej, a miejsca na większą jest dosyć.

Burson_Conductor_27O zawartości technicznej Conductora można by napisać doktorat, i na stronie producenta taką swego rodzaju pracę doktorską faktycznie możemy znaleźć, a wszystko za przyczyną tego, iż składają się nań aż trzy osobne urządzenia, a jednocześnie producent sobie nie żałuje i ma o nich naprawdę sporo do powiedzenia. Dobrze to jednak o nim świadczy, skoro nie ma nic do ukrycia i nie obiecuje bóg wie czego na samą wiarę w jego genialne uzdolnienia.

Wygląd i technologia cd.

Burson_Conductor_28   Urządzenia składające się na Condctora to jak się łatwo domyślić konwerter analogowo cyfrowy, przedwzmacniacz oraz wzmacniacz słuchawkowy, pospołu kompleksowo mogące obsługiwać wszelkie źródła cyfrowe, w tym oczywiście komputerowe i przenośne, stające się pomału, a nawet szybciej niż pomału standardem i w coraz większym stopniu technologią dominującą. Skracajmy się jednak, bo szkoda powtarzać co można gdzie indziej przeczytać. Konwerter jest oparty o kość logiczną ESS SABRE32, która jak możemy przeczytać jest rozwiązaniem innowacyjnym w mierze redukcji jittera i 32-bitowego strumienia danych, ale kosztuje bardzo drogo, toteż nie należy się dziwić wysokiej cenie całego Conductora.

Podobnie znakomity i bezkompromisowy ma być przedwzmacniacz, zawdzięczający braniu sygnału prosto z napięciowego stopnia wzmocnienia ominięcie redukującej jakość sekcji „gain” i uwydatniający dzięki temu cały potencjał najwyższej klasy stopnia wyjściowego FET (Field-Effect Transistor).

Burson_Conductor_22„Nie lutujemy drutu do wyjścia słuchawkowego, udając że robimy przedwzmacniacz, a tak naprawdę jedynie implementując jego funkcję do słuchawkowego wzmacniacza” – podkreślają inżynierowie Bursona. „Uczciwie i z należytą techniczną starannością budujemy całą jago odrębną sekcję i zobaczcie co potrafi.”

Równie nadobnie być musi oczywiście także ze słuchawkowym wzmacniaczem, opartym o 35 watowy transformator i zgodnie z tradycją firmy wolnym od tandetnych op-ampów, a w tym wypadku także prostszym układowo i zarazem lepszym koncepcyjnie niż model inauguracyjny, albowiem we wzmacniaczach – jak podkreślają twórcy – mniej równa się więcej, a cały problem polega na tym jak to właściwe „mniej” osiągnąć.

Dodać tu należy, że sama sekcja wzmacniacza słuchawkowego jest w Conductorze identyczna ze wzmacniaczem Solist i komu zależy na samym wzmacniaczu, powinien kupić właśnie Solista. Jednocześnie recenzja ta będzie i jego siłą rzeczy recenzją, bo należy chyba w tej sytuacji domniemywać, że Conductor i Solist napędzają słuchawki identycznie. Dodajmy jeszcze, że obaj czynią to z rozmachem, osiągając moc 4 W przy impedancji 16 Ω.

Burson_Conductor_31Poza tym w bursonowej pracy doktorskiej mowa jest jeszcze o wyjątkowo cichym stopniu zasilania, zdolnym perfekcyjnie odfiltrowywać wszelkiego rodzaju zakłócenia radiowe pojawiające się na wewnętrznym okablowaniu, a także o obudowie wytłumiającej rezonanse, wykonanej w całości z 6 milimetrowej blachy aluminiowej o zachodzących na siebie i wzajemnie się usztywniających profilach łączonych śrubami.

Wszystko to jak zawsze i nieodmiennie kiedy mamy do czynienia z przechwałkami producenta składa się oczywiście na niezrównane doznania brzmieniowe, tak więc udajmy się po nie co prędzej.

Brzmienie

Część I: Z komputerem

Burson_Conductor_2Zacząłem tradycyjnie od komputera z jego Asusem Xonarem STX i początkowo po kablu optycznym Belkin. Brzmienie muzycznych plików internetowych okazało się bardzo przejrzyste, wyraziste i dynamiczne, ale tak jak w przypadku NuForce DAC-9, wyprane z wdzięku. Nie wysiedziałem w tej optycznej muzyce zbyt długo i dla pełniejszego zobrazowania sytuacji wyjąłem kabel optyczny podpinając w to samo wejście wysokiej klasy koaksjalnego Ear Stream Digix2, albowiem ten Asus posiada takie dziwactwo, iż w środek wejścia koaksjalnego można wpinać specjalną przejściówkę dla kabla optycznego, co wydaje się rozwiązaniem pomysłowym i ergonomicznym, ale uniemożliwia bezpośrednie porównywanie łącza optycznego z koaksjalnym, a poza tym nastręcza trudności z uzyskaniem dobrego przewodnictwa na kablu optycznym, co jest nie do przyjęcia.

Po kablu koaksjalnym nie było przynajmniej pojawiających się od czasu do czasu w lewym kanale cichych trzasków, co już samo w sobie stanowiło znamienną lepszość, a poza tym dźwięk był bardziej elegancki i głębszy, a w każdym razie odniosłem takie wrażenie. Był przy tym dość ofensywny i bardzo dynamiczny, starając się tymi atutami nadrobić braki muzykalności. W przeciwieństwie doń sprawdzony zaraz potem sygnał podawany po analogowym kablu RCA stanowił wzorzec spokoju i był bardzo elegancki, jak na plikowe możliwości rzecz jasna. Zdecydowanie mniej dynamiczny i atakujący, a także z pierwszym planem postawionym dużo dalej, jednak dzięki temu nie napierający na słuchacza tylko elegancko rozpływający się w przestrzeni. Uspokojony i zgodnie z nazwą analogowy podobał mi się dużo bardziej, gdyż podobniejszy był do brzmienia lampowego i w ogóle taki bardziej muzyczny w treści a nie technicznie popisowy. Przy okazji trzeba napomknąć, że podnosząc próbkowania w Xonarze na kablu koaksjalnym słychać było duże zmiany i narastanie gładkości, Burson_Conductor_5ale przy najwyższym 192 kHz pojawiały się trzaski, a przy 44.1, 48 i 96 ich nie było. Czyja w tym wina – Asusa czy Bursona – nie umiem ustalić, ale to samo zjawisko w przypadku NuForce DAC-9 nie miało miejsca, a na Bursonie występowało także z płytami w komputerowym napędzie Asusa.

Przekładając te ogólniki na poszczególne słuchawki odnotujmy, że Beyerdynamiki DT 880 okazały się spokojne, muzykalne i eleganckie zarówno z plikami jak i płytą w komputerze, a różnica między tymi prezentacjami nie była u nich specjalnie duża, ale płyty zabrzmiały przyjemniej i bardziej ujmująco.

Sennheisery HD 650 były bardziej pogłosowe i wewnętrznie naprężone, a w ich przypadku muzyka z dobrych plików była kto wie czy nie lepsza niż z płyty.

Z kolei Beyerdynamiki T90 zaprezentowały się zdecydowanie lepiej od obu poprzedników, a bardziej odpowiadała im płyta. Na ich lepszość składała się większa szczegółowość, silniejsza ekspresja, lepszy atak i dużo większa dawka magii w dźwięku. Ogólnie lepsze były o całą klasę.

Bardzo ciekawie zaprezentowała się Audio-Technica. Może nie lepiej od T90, ale i nie gorzej. Dźwięk jak zwykle miała podwyższony i trochę w sumie za wysoki, jednak aranżację podobnie świetną. Tylko basu jak zawsze było przymało. Jej z kolei bardziej odpowiadały dobre pliki, których muzykę stawiała bliżej i głośniej nią przemawiała, a ewentualne ich techniczne usterki była w stanie usuwać.

Burson_Conductor_9Nie można tego samego napisać o Denonach AH-D7100, jaskrawie obrazujących szorstką powłokę sopranów plikowych i mimo całego basowego dociążenia z plikami grających stosunkowo kiepsko. Do nich płytowe źródło pasowało bardziej o całe niebo, ale też nie była to jakaś rewelacja i T90 a nawet HD 650 podobały mi się bardziej.

Raz jeszcze uogólniając odnotować należy, że Burson Conductor w dużo mniejszym stopniu od NuForce DAC-9 przejawiał skłonność do lepszego brzmienia z płyty w komputerowym napędzie niż z przyzwoitego pliku, a całościowo prezentował wyższy poziom, głównie za sprawą lepszej dynamiki i większej spektakularności. Nie zmienia to faktu, że NuForce w bezpośredniej konfrontacji też zaprezentował się bardzo przyzwoicie.

Część II : Burson i Cairn

Burson_Conductor_10Przechodząc do własnego odtwarzacza postanowiłem narozrabiać. Mam bowiem u siebie przedwzmacniacz Accuphase C-3800, a więc jeden z najlepszych jakie istnieją, a on jak każdy szanujący się przedwzmacniacz posiada wyjście słuchawkowe i stojącą za nim wyodrębnioną sekcję do napędzania słuchawek, w jego przypadku wyjątkowo wysokiej jakości, co już onegdaj sprawdziłem.

Tak naprawdę chcąc skonfrontować Bursona powinienem był użyć Sonic Pearl, ale z tym byłby taki kłopot, że trzeba by je kolejno przepinać na wyjściu RCA odtwarzacza, co jest kłopotliwie rozpraszające uwagę a w dodatku wykonywane pod napięciem ryzykowne dla zdrowia odtwarzacza i jeszcze czasowe oddalenie nieuchronnie wówczas się zwiększa. Tymczasem Accuphase można było podpiąć kablem XLR równolegle z Bursonem podpiętym kablem RCA i tylko przepinać słuchawki między nimi. Można też było tak postąpić ze stojącym opodal odtwarzaczem Accuphase, ale on nie lubi być podpinany w taki podwójny sposób i potrafi wówczas gubić jeden z sygnałów, a Cairn nie ma nic przeciw.

Tego rodzaju porównanie stawiało przed Bursonem bardzo wysokie wymagania i trochę się tego przyznam obawiałem, ale skoro jego twórcy mają tak wysokie o sobie mniemanie, to niech się biją z najlepszymi na wysokościach a nie tarzają z byle kim po podłodze. (Pisząc „byle kim” nie mam oczywiście na myśli Sonic Pearl tylko rozlicznych takich sobie grajków, co to się po świecie pałętają i im się propagandę dorabia, podczas gdy w rzeczywistości niewiele potrafią.) Przy okazji chciałem jeszcze jedną rzecz sprawdzić i o tym już za chwilę.

Burson_Conductor_14Podpiąłem Bursona Tarą Air1 RCA, a Accuphase Audience Au24 XLR i się zaczęło. Aby rzetelnie porównywać należy sięgać po słuchawki najlepsze, toteż początkowo użyłem tylko Denona i Audio-Techniki. W tym starciu Burson bardzo ładnie się bronił. Grał trochę bardziej technicznie, z nieznacznie słabszym wypełnieniem oraz basem, a także chłodniej; jednak całościowym poziomem nie odbiegał i tylko bas potwornie drogi przedwzmacniacz Accuphase miał wyraźnie lepszy. Dystrybutor Bursona zna jednak najwyraźniej jego słabsze strony i przysłał mi go wraz z ekstraordynaryjnym bezpiecznikiem Synergistic Research „Quantum Fuse SR-20”, które to bezpieczniki najwyraźniej zaczynają robić karierę, bo Dubiel Accoustic Euridice też z takim dostałem. Każdy szanujący się wróg audiofilizmu z ramienia paranaukowych podejść do tematu – nie mających wprawdzie z prawdziwą nauką wiele wspólnego, ale bardzo w sobie dufnych i niemałe larum na forach internetowych czyniących – zerwie się w tym momencie jak ugodzony piką w okolice pierwszej krzyżowej i wrzaśnie, że lepszy dźwięk dzięki bezpiecznikowi to nonsens, głupota, aberracja i audiofilski dom wariatów. Prawdziwa nauka tym jednak różni się od udawanej, że nie zakłada niczego od strony wyników doświadczeń a priori, tylko pokornie przyjmuje je do wiadomości i stara się wyjaśnić. Nie do końca co prawda tak jest i różne temu towarzyszą przygody, nieraz zabawne albo zdumiewające, a meandry poszukiwań naukowych bywają doprawdy przedziwne i czasami wręcz o magię zatrącające, albo i magią w sensie dosłownym będące, z porzuceniem zasady przyczynowości włącznie, nie możemy jednak zagłębiać się tutaj w tę bardzo złożoną problematykę. Jedno wszakże możemy powiedzieć na pewno – jeżeli dźwięk po wymianie bezpiecznika staje się inny, to nauka nic przeciw temu nie ma, a już na pewno nie na zasadzie „to niemożliwe”, ponieważ od czasów Davida Hume’a wiadomo, że niemożliwe są jedynie rzeczy nawzajem logicznie się wykluczające, w rodzaju dwóch barw tej samej powierzchni w jednym czasie i przy tym samym oświetleniu albo kwadratowych kół oraz temu podobnych nonsensów, podczas gdy różne brzmienia przy różnych bezpiecznikach do tej kategorii się w żadnym razie nie zaliczają.

Burson_Conductor_15Porzućmy te teoretyczne spory o postać i sens naukowych wyjaśnień. Prawda materialna jest taka, że brzmienie wzmacniacza słuchawkowego Burson Conductor po zastosowaniu bezpiecznika Synergistic Research się zmienia. Zmienia się w taki sposób, że ja bym odróżnienia go w ślepym teście od Accuphase C-3800 się nie podjął. Jest tam wprawdzie do wyłapania przy błyskawicznych przejściach nieco większa ofensywa sopranowa Bursona i jego minimalnie mniejsza gładkość (ale nie w sensie negatywnym tylko stylu prezentacji), a Accuphase daje z kolei obfitsze pogłosy i cieplejsze brzmienie, ale to wszystko są zjawiska resztkowe, przy ślepym teście prawdopodobnie zwodniczo ulotne i na pewno pozbawione nachalnej oczywistości. Jeśli już takich ślepych prób kosztować, to po wielu godzinach stania pod prądem Accuphase staje się coraz cieplej brzmiący i bardziej muzykalny, a te pogłosy z każdymi słuchawkami są u niego rzeczywiście wyraźniejsze, więc pewnie po jakichś sześciu godzinach ślepe rozróżnienie by się udało. O żadnej różnicy na miarę klasy jakościowej mowy jednak tu być nie może.

Bardzo mnie to w sumie zbudowało, bo lubię słuchać świetnego grania, a oba te jakże w sumie różne napędy słuchawek zagrały naprawdę fantastycznie. Przypomnę przy okazji, że Accuphase kosztuje dziewięćdziesiąt tysięcy, a Bursonowi daleko do dziewięciu. Jednak Accuphase to w głównej mierze wielkogabarytowy i wielofunkcyjny klasyczny przedwzmacniacz do high-endowego toru głośnikowego, podczas gdy Burson jest przede wszystkim słuchawkowym wzmacniaczem, co czyni zasadniczą różnicę.

Część II : Burson i Cairn cd.

Burson_Conductor_16Pozostaje jeszcze przepatrzeć jak grał Burson z poszczególnymi słuchawkami.

– AKG K701Q (o przebiegu niecałych stu godzin) zagrały autentycznym i sympatycznym brzmieniem o dobrze wyśrubowanych sopranach ale niespecjalnym basie, aczkolwiek nie jakimś słabym. Trochę za szczupła i za mało ujmująca była natomiast ich średnica, ale być może efektem niedostatecznego jeszcze wygrzania.

– Spróbowane zaraz po nich Beyerdynamiki DT 880 zabrzmiały dość podobnie, ale ciekawszą właśnie średnicą, jednak nie lepszym basem i jednocześnie mniej ofensywnymi sopranami. Nie bez zdumienia odnotowałem, że drugi plan był na Beyerdynamiku wyraźniejszy, podczas gdy K701 skupiały się głównie na pierwszym. Co do samej klasy brzmienia, to były na podobnym poziomie.

Zaskoczony tym drugim planem sięgnąłem po wielkoobszarową elektronikę i tu Beyerdynamic szybko udowodnił swoją wyższość, osadzoną przede wszystkim na aurze tajemniczości i lepszego obrazowania rzeczy odległych. Bardzo możliwe, że K701 zaczną jeszcze grać dużo lepiej, ale trzeba pisać o stanie faktycznym a nie domysłach.

– Semmheiser HD 650 minimalnie przebił prezentację DT 880, operując jeszcze ciekawszą średnicą i mocniejszym basem. Z muzyką elektroniczną wypadł nie gorzej, a wokalizę miał bardziej ujmującą. Rock w jego wydaniu był bliższy i bardziej bezpośrednio atakujący, a ogólnie ciemniejsza barwa budowała lepszy nastrój.

Burson_Conductor_17– Beyerdynamiki T90 natychmiast ukazały o wiele większą ekstensję sopranów względem wszystkich poprzedników, a także większą szczegółowość. Dzięki temu z elektroniką zagrały zupełnie inaczej, uwidaczniając rzeczy i klimaty wcześniej niedostępne. Nad HD 650 nie górowały jedynie na obszarze wokalizy, bo bas miały równie mocny. Jednocześnie stwarzały względem Sennheisera inną całościową atmosferę, taką bardziej kliniczną a mniej skupioną na samej muzyce. Krótko mówiąc, nie obraziłyby się za lepsze a zwłaszcza bardziej muzykalne źródło niż Cairn. Tak było jednak tylko z niektórymi płytami, podczas gdy inne, takie muzykalniejsze same z siebie, prezentowały się z T90 wybornie. Trzeba przy tym nadmienić, że zestaw Cairn + Burson był na samej granicy złamania powierzchniowej twardości dźwięków u T90 i chwilami mu się to udawało całkowicie, a chwilami prawie, dzięki czemu sumarycznie brzmiało to naprawdę świetnie.

– Pora na Audio-Technikę ATH-W5000. Burson nienajlepszą ma do niej rękę, co już jego poprzednik HA-160DS pokazał. Na pewno jest to całościowo dobre brzmienie, ale na pewno inne słuchawki wypadają z nim lepiej, choćby testowane przed chwilą T90. Audio-Technica jest wprawdzie od nich jeszcze bardziej szczegółowa, ale jej podwyższony całościowo dźwięk ma lekką tendencję do jazgotliwego brzmienia i zbytniej sykliwości. Za bardzo to w sumie jest męczące i za mało w tym piękna. Łagodna i barwna lampa powinna być dla niej zdecydowanie lepszym wyborem.

– Denon AH-D7100 wypadł natomiast zdecydowanie najlepiej. To był popis. Potężne brzmienie jak z głośników podłogowych z jednoczesnym spektaklem technicznych możliwości i piękną wokalizą. Brzmiało to ciepło, analogowo, niezwykle masywnie tam gdzie masa powinna się pojawiać i sopranowo tam gdzie bytują soprany, a do tego jeszcze ujmująco tam gdzie powinno ujmować. Ogólnie zachwycająco i tylko słuchać i słuchać.

Burson_Conductor_18– Na koniec sięgnąłem po Sennheisery HD 600, bo przy poprzednim wzmacniaczu Bursona właśnie Sennheisery wypadły najlepiej, a poza tym niby dlaczego kolejność ma narzucać uporządkowanie jakościowe na zasadzie tępego przełożenia cena równa się jakość. Znakomicie to zagrało, a prezentacja całościowo lokowała się pomiędzy stylem Audio-Techniki a Beyerdynamica T90. Było mniej prężnie niż z T90 i mniej sykliwie niż z Audio-Technicą. Ogólnie trzecia lokata, za Denonem i T90. Bardzo przy tym szkoda, że tym razem nie dysponowałem flagowymi HD 800, które przy okazji testu poprzedniego bursonowego wzmacniacza zdecydowanie dzierżyły palmę pierwszeństwa, jednak przy jednoczesnym braku konfrontacji z D7100. No ale tak to bywa.

Sumarycznie Burson i Cairn zaprezentowali się rewelacyjnie, choć trzeba przyznać, że stojący obok przedwzmacniacz C-3800 wraz z upływającymi godzinami stawał się coraz cieplejszy brzmieniowo i bardziej analogowy, podczas gdy Burson już więcej z siebie niż to co pokazał po jakichś dwóch godzinach nie był w stanie wykrzesać. W efekcie prezentacja Accuphase stawała się coraz bardziej upiększająca i czarodziejska, a Burson trwał przy swoim większym technicznym obiektywizmie i nieco niższej temperaturze. Trwał jednak dzielnie i na pewno nie pozwolił się zdeklasować.

Część III: Burson i Accuphase

Burson_Conductor_1Na koniec dałem należny Bursonowi przydział high-endu w postaci współpracy z odtwarzaczem Accuphase DP-900/DC-901, póki ten jeszcze u mnie pozostaje. Ogólnie rewelacja i rzeczywisty high-end, ale po kolei.

– DT880 były ciepłe, bliskie, analogowe, niesamowicie przyjemne i jednocześnie kameralne w partiach wokalnych. Z kolei na elektronice wspaniale oddały klimat uczuciowy, posadowiony na bezkresnej obszarowej połaci oraz znakomicie ukazały barwy i całą tonację; bez pogłosu, z dynamiką i rzadko u nich widywaną potęgą. Doskonałe okazały się też z rockiem; w mrocznym klimacie, z basem i należytym skłębieniem wszystkiego. Muzyka orkiestrowa na materiale SACD również wypadła znakomicie; nie za jasno, koherentnie, z rozdzielczym rewirem basowym i na doskonale zorganizowanej scenie.

– HD 600 były ogólnie bardzo spektakularne, z lekkim pogłosem i całościowo na fantastycznym poziomie. Z muzyką elektroniczną przejawiały wyraźny pogłos i miały większe źródła dźwięku niż DT880, a mniej od nich filigranowości, atakując naprawdę dużymi dźwiękami. Inaczej i wciąż wspaniale, jednakże ta filigranowość DT 880 była jak dla mnie ciut lepsza. Z wokalizą lepiej jednak wypadły HD600, a znów z elektroniką DT 880.W rocku jedne i drugie słuchawki zabrzmiały podobnie; HD 600 z mniejszym akcentem sopranowym w wokalizie i troszkę większą komasacją lekko pogłosowego dźwięku, ale sumarycznie był to ten sam poziom ogólny.

Burson_Conductor_19Orkiestra z SACD nie udała się już HD 600 tak dobrze. Dźwięki za bardzo się zderzały i były nieco zbyt skłębione. Ogólnie zapanował większy bałagan niż u DT 880 i towarzyszył mu zbyt mroczny klimat (sic!), chociaż było to całościowo wspaniałe granie.

– HD 650 okazały się względem starszego brata gładsze, ale skromniejsze technicznie i w porównaniu nieco przytłumione. Fantastycznie wypadły jednak w elektronice – potężnie, fantazyjnie i ujmująco. Z kolei z rockiem miały bardziej skomasowany dźwięk niż DT 880 i HD 600. Mniej przejrzysty i jak dla mnie sumarycznie trochę gorszy. Za to orkiestra na SACD miała u nich lepszą organizację sceny niż z HD 600 i mniej mroczny klimat (kto by pomyślał?).

Ogólnie biorąc lepiej to wszystko razem wypadło niż u HD 600, bo nie tylko porządniej scenicznie, ale i z bardzo przyjemnym basowym tłem, lecz mimo wszystko trochę słabiej niż u DT 880. Raz jeszcze przy okazji okazało się, że same aspekty techniczne nie grają, a muzyka nie jest tożsama w sensie satysfakcji odbioru z większym arsenałem środków technicznych i dlatego bardziej zaaranżowane HD 650 czasami biorą górę nad bardziej poprawnymi HD 600.

– T90 były podobne do HD 600, jednak bez pogłosu. Miały jak zwykle wydatniejsze szczegóły i brzmienie znacznie cieplejsze niż poprzednio z Cairnem. Grały niemal całkiem naturalnie, z bardzo dalece zdjętym odium naprężonego dźwięku, którego całkowite usunięcie wymaga chyba jednak wzmacniacza lampowego. Wokalizę zaprezentowały bardziej kameralną niż HD 600, co je łączyło z DT 880. Zaoferowały też dużo wyższy poziom techniczny od HD 650, z dużo większą różnorodnością basu i bardziej przenikliwymi w dobrym znaczeniu przenikliwości sopranami. Na rocku ukazały świetna rozdzielczość, ale jednocześnie pewien niedostatek  rockowej potęgi perkusyjnego i syntezatorowego tła. Poza tym dźwięk był trochę za jasny. Orkiestra SACD zabrzmiała bardzo przenikliwie i rozdzielczo, ale trochę za mało muzykalnie. Z mniej przyjemnym basowym tłem niż u HD 650.

Część III: Burson i Accuphase cd.

Burson_Conductor_20– Audio-Technica tym razem zaprezentowała zdecydowanie wyższy poziom ogólny od poprzedników, z fantastycznie ciepłym i zmysłowym brzmieniem wokali oraz szalenie głębokim wejściem w nagranie. Zupełnie jakby Burson obraził się na mnie za to co powiedziałem przed chwilą o nim i o niej, postanawiając udowodnić mi, że się mylę. Dowód ten po chwili powtórzył z muzyką elektroniczną, prezentując znów zdecydowanie wyższy poziom ogólny, zaopatrzony w nieprawdopodobną, kosmiczną wręcz sferę sopranową i wspaniałe rozbudowanie pogłosowości niosącej się poprzez bezkresną dal. Wyjątkowy to był spektakl. Jednak z rockiem pierwszy plan był zbyt odległy, a rozmycie dźwięku na bardzo dużym obszarze i akcent sopranowy w miejsce basu nie służyły tej muzyce. Tym razem wrażenie było negatywne, choć wciąż na technicznych wyżynach. Materiał orkiestrowy SACD miał piękną scenę, zdecydowanie najlepszą z dotychczasowych, i był jak zawsze u Audio-Techniki z super wyśrubowanymi sopranami, dobrze jednak kontrolowanymi. Tylko gdzie podział się bas, ja się pytam? Gdzie go wcięło? No tak, system D.A.D.S. (Double Air Damping System) go pożarł. Ta własnego pomysłu kontrola basu się Audio-Technice w tych słuchawkach nie udała. Dziwne to, bo mające też ten system ATH-L3000 uchodzą za basowego potwora, a najnowsze dziecko Audio-Techniki – ATH-W3000ANV – też podobno ma go kawał. Jednak znalezienie basu w modelu W5000 to zadanie niemal nad siły i jak widać nawet galaktycznej jakości źródło oraz świetny tranzystorowy wzmacniacz tego nie gwarantują. Ale to daje się zrobić, tylko trzeba mieć szczęście.

Burson_Conductor_23– Denon D7100 żadnych problemów z basem nie miewa, a jeśli już, to ewentualnie na przeciwnym biegunie nadmiaru. Tym razem pokazał ten sam poziom ogólny co Audio-Technica, lecz jak zawsze z mocarnym basowym tłem i troszkę gładszą wokalizą. Ogólnie zabrzmiało to fantastycznie. W elektronice z subwooferowym grzmotem i spokojnymi sopranami, nadzwyczaj przy tym spektakularnie, ale poprzez mniejszy obszar i mniejszą filigranowość muzycznych drobin mimo wszystko mniej popisowo niż u Audio-Techniki. Za to rock był jak żywy. Zabójcza wprost prawdziwość i siła ataku. A jeszcze do tego muzyka orkiestrowa z płyty SACD zaprezentowała się zdecydowanie najlepiej. Wprawdzie scena mogłaby być większa, ale sfera sopranowa ukazana została mistrzowsko, a bas w tych słuchawkach to zupełnie oddzielna płaszczyzna jakościowa, do której pozostali nie mają przystępu. Tutaj bęben to bęben z całą jego mocą, a nie jakieś udawane bum, bum gdzieś tam, gdzieś tam.

Część IV: Burson jako DAC

Na tę okoliczność mowa będzie krótka. Podpiąłem Bursona równolegle kablem optycznym Belkin i Tarą Air1 RCA do Cairna, przełączając się jedynie selektorem wejść pomiędzy przetwornikiem wewnętrznym odtwarzacza a tym we wnętrzu Bursona. Różnice były bardzo nieznaczne i podobnie jak w przypadku NuForce DAC-9 Cairn wykazał niewielką przewagę. Brzmienie miał odrobinę ciemniejsze, trochę bardziej analogowe i przede wszystkim ujmujące czarem kondensatorów Black Gate, których jeżeli ktoś słuchał, wie o czym mówię. Poza tym różnic nie było. Jeśli ktoś lubi matematyczne porównania, można dla liczbowego zobrazowania przyjąć, że sam aspekt techniczny wypadł na remis, a klasę czarowania Cairn miał o kilkanaście procent większą. Podkreślić jednak należy, że był to Cairn zmodyfikowany właśnie kondensatorami Black Gate, a nie taki jakim go kiedyś sprzedawano. I właśnie dla tego black-gatowego czaru kiedyś go modyfikowałem.

Podsumowanie

Burson_Conductor_21   Przechodząc do podsumowania. Burson Conductor jest bardzo udanym dzieckiem swoich rodziców, otwarcie przyznających się do wielkich aspiracji i wygórowanych oczekiwań względem własnego potomstwa. Fakt, że nie poległ sromotnie w starciu z samym Accuphase C-3800 i minimalnie tylko gorzej w sensie odsłuchowej satysfakcji napędzał pod jego porównawczą obecność słuchawki, wystawia mu świetne świadectwo i high-endowe papiery. Pod każdym względem jest to urządzenie przynoszące satysfakcję. Prezentuje się pierwsza klasa i tak jak lubię – masywnie, konkretnie i bez dziwactw, a bardzo ładnej powierzchowności towarzyszy obfitość użytkowa i znakomita jakość tych użytkowych walorów. Dołącza się do tego bardzo dobre wyposażenie, bo oprócz samego Conductora dostajemy wraz z nim kabel zasilający, kabel RCA, koaksjalny i jeszcze USB. Cena nie jest niska, ale nie odbiega od cenowego standardu i w sensie zachowań rynkowych wydaje się skalkulowana całkiem znośnie, choć niższa byłaby na pewno smakowitszym kąskiem. Pamiętać przy tym należy, że niestety poprzez cenę buduje się także prestiż firmy i zapewne dlatego aspirujący do high-endowych wyżyn spece od marketingu Burson Audio nie mają ochoty tanio sprzedawać powierzonych swej pieczy produktów.

 

W punktach

Zalety

Czysty i dynamiczny dźwięk na bardzo wysokim poziomie ogólnym.

– Zero widocznych słabości.

– Brak jakichkolwiek problemów ze sferą sopranową.

– Obfity bas.

– Średni zakres pasma nie aż na lampowych poziomach magii, ale potrafiący ujmować brzmieniem.

– Bezproblemowo napędzi każde słuchawki dynamiczne poza AKG K1000.

– I to nie tylko w sensie mocy.

– 4 waty na kanał.

– Trzy w jednym – wzmacniacz słuchawkowy, przedwzmacniacz i DAC.

– Wejście optyczne, koaksjalne i USB.

– Wysoka klasa podzespołów.

– Wytwórca nie ma przed nabywcą nic do ukrycia.

– Bardzo dobra współpraca ze źródłami komputerowymi.

– Potencjometr krokowy, gwarantujący najwyższą jakość i trwałość.

– Świetnie się prezentuje.

– Dobre wyposażenie.

– Rozsądna cena.

– Niskie koszty eksploatacji.

– Polski dystrybutor.

 

Wady

– Brak symetryzacji.

– Za małe pokrętło potencjometru w stosunku do oporu kręcenia.

– Wygodnickim zabraknie pilota.

– Nieco niższa cena byłaby bardziej konkurencyjna.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma:Sklep_GFmod

Dane techniczne:

Wzmacniacz słuchawkowy.

Impedancja wejściowa: 36.5 kOhms

Pasmo przenoszenia: ± 1 dB 0 – 50 kHz

S/N: >96 dB

THD: <0.03%

Separacja kanałów: >73dB

Moc wyjściowa: 4W/ 16 Ohm

Impedancja wyjściowa: <1 Ohm @ 30 Ohm, 1W

Pobór mocy: 45 W

Dystrybutor: www.gfmod.pl

 

DAC

Separacja kanałów: 140 dB @ 1 kHz, 130 dB @ 20 kHz

THD+N: 0.0005% @ 1 kHz, 0 dBFS

COAX & Toslink / SPDIF : 32 bits / 44.1, 48, 88.2, 96, 176.4, 192 kHz

 

USB

Systemy operacyjne: Windows XP, Windows Vista, Windows 7, Windows 8, Mac OS X

USB : 24 bit / 44.1, 48, 88.2, 96, 176.4, 192 kHz

Głębia bitowa: 24bit/192 kHz – 10 ppm low jitter clock

Transfer asynchroniczny.

 

W teście użyto:

Źródła: Asus Xonar Essence STX, Cairn Soft Fog V2, Accuphase DP-900/DC-901.

Przedwzmacniacz/DAC: NuForce DAC-9, Accuphase C-3800.

Słuchawki: AKG K701Q, Beyerdynamic DT 880 & T90, Sennheiser HD 600 & HD 650, Audio-Technica ATH-W5000, Denon AH-D7100.

Okablowanie: kabel optyczny Belkin, koaksjalny Ear Stream Digix2, RCA Tara Labs Air1, Acrolink 8N-A2080III Evo.

Pokaż artykuł z podziałem na strony

5 komentarzy w “Recenzja: Burson Conductor

  1. Mam pewne sugestie co do metodologii testu.
    Zaczynając od początku:

    Testowanie DACów na muzyce z plików podłączając je do wyjścia cyfrowego z karty muzycznej to nie jest dobre rozwiązanie. Tak się kiedyś robiło i dlatego muzyka z komputera zawsze wypadała gorzej, techniczniej, ostrzej od płyt CD.
    Po pierwsze konieczne jest użycie asynchronicznego konwertera USB-SPDIF. Najlepiej z transformatorem izolującym na wyjściach cyfrowych. To pozwala odseparować się od masy zakłóceń z komputera.
    Po drugie bardzo istotne jest właściwe skonfigurowanie i dedykowane oprogramowanie.

    Obecnie DACi grają dużo lepiej bezpośrednio przez interface USB niż podłączane coaxialem lub optykiem do komputera, a najlepiej używając osobnego interface’u jak np. M2Tech HiFace Evo i dopiero na tak przygotowanym sygnale cyfrowym, kiedy wyjdziemy przez coaxial, możemy usłyszeć potencjał PC-Audio i tego jak potrafi zagrać DAC.

    To takie ogólne wnioski.

    Co do testu porównawczego z preampem Accuphase to jednak moim zdaniem trzeba zapewniać możliwie najbardziej identyczne warunki dla obu urządzeń. Wyjścia XLR często grają inaczej niż RCA choćby z tego względu, że napięcie sygnału jest 2x większe na zbalasowanym wyjściu i przez to mniej podatnym na zakłócenia. Trudno też o wiążące wnioski jeśli interkonekt jest też inny dla obu połączeń. Trudno wtedy wywnioskować co z czego wynika.

    Porównanie wypadło mimo wszystko bardzo dobrze, ale moim zdaniem warto jednak przełączać te same kable i powtórzyć to na mniejszej ilości materiału muzycznego niż przesłuchać szerokie spektrum muzyczne, ale w warunkach nie dających uprawnienia do jednoznacznych wniosków.

    Ostatnia sprawa, którą chciałbym poruszyć to połączenia optyczne.
    Taka konfiguracja dobrze sprawdza się w niskiej klasy źródłach. Od klasy średniej wzwyż toslink jest wąskim gardłem i część producentów DACów w ogóle nie zaleca jego stosowania. Dużo lepiej sprawdza się dobrej klasy kabel coaxial, BNC czy AES/EBU.

    pozdrawiam i kibicuję w rozwoju portalu 🙂
    Bartłomiej Nowak
    GFmod Audio Research

  2. Piotr Ryka pisze:

    Zaraz, chwila. Mam rozumieć, że Burson Conductor jest urządzeniem niesamodzielnym i do podpinania nim komputera się nie nadaje, a cały ten „24bit/192 kHz Tenor TE8802 USB receiver working in Asynchronous Transfer Mode”, to tylko jakiś pic? No to szkoda, że na stronie Bursona nic o tym nie ma, tylko napisane jest, że: „With such versatility, the new conductor works perfectly with any audio system.”

    Oczywiście nie neguję, że da się lepiej. Prawie zawsze da się lepiej. Ale Asus Xonar Essence STX i Burson Conductor powinni być wystarczającą rękojmią dobrego brzmienia i w istocie tak jest. A niezależnie od tego chętnie przetestuję Bursona we wskazanej przez dystrybutora konfiguracji, ciekaw tylko jestem o ile jest ona droższa i czemu sama Firma Burson nie oferuje wszystkich niezbędnych składników tego potencjalnie prawidłowego brzmienia.

    Nie przyjmuję też krytyki odnośnie podpinania Bursona kablem RCA, a porównywanego z nim Accuphase C-3800 kablem XLR. Jeżeli firma Burson uważa, że połączenia XLR są lepsze, to czemu sama ich nie stosuje? Poza tym wprawdzie C-3800 ma wejście RCA, brak jednak na rynku odtwarzaczy mających dwa wyjścia RCA. Spośród urządzeń wysokiej klasy bodaj jedynie Arcam takie oferuje. Mam wprawdzie mającego dwa wyjścia RCA Sony 222ES, ale spotkałem się już kiedyś z zarzutami o jego niewystarczającą jakość, choć sam tego poglądu nie podzielam. W planowanym porównaniu Bursona z Sonic Pearl postanowiłem go użyć, by było tak sprawiedliwie jak to tylko możliwe. A tak w ogóle, to porównanie Bursona z Accuphase nie miało na celu wykazania wyższości jednego z tych urządzeń nad drugim, tylko zobrazowanie wysokiej klasy Bursona.

  3. To nie krytyka, a porada/polemika.

    Jeśli podłączamy Bursona czy inny DAC do komputera kablem optycznym, a nie kablem USB to “24bit/192 kHz Tenor TE8802 USB receiver working in Asynchronous Transfer Mode” – nie działa. O to mi chodzi. To jest układ do obsługi USB.

    „Nie przyjmuję też krytyki odnośnie podpinania Bursona kablem RCA, a porównywanego z nim Accuphase C-3800 kablem XLR. Jeżeli firma Burson uważa, że połączenia XLR są lepsze, to czemu sama ich nie stosuje?”

    Nie chodzi o to czy jest lepszy czy gorszy. Wystarczy, że jest INNY.
    To jakby mierzyć czas „do setki” dla dwóch aut i każde na innej nawierzchni…
    Trudno wtedy dojść do tego czy różnica wynika z użytych kabli, różnej jakości wyjść XLR,RCA czy też z różnego charakteru dźwięku urządzeń. Żeby nie porównywać jabłek do pomarańczy trzeba moim zdaniem zachować identyczne warunki. No chyba, że porównujemy całe tory tzn. konfiguracja A / konfiguracja B.
    Czy tu zgoda?

  4. Piotr Ryka pisze:

    Jeżeli Burson wymaga do odpowiedniej współpracy z komputerem dodatkowych urządzeń i oprogramowania, to trzeba było o tym informować przed testem a nie po. Liczę, że te dodatkowe składniki otrzymam i wówczas ocenię jego obsługę komputera ponownie.

    Odnośnie różnych interkonektów, to nie przesadzajmy. Tara Air1 jest lepszym kablem niż Audience, więc Burson i tak miał fory. Na tej zasadzie podpinanie czegokolwiek czymkolwiek zawsze można oprotestowywać, bo oczywiście z innymi kablami będzie grało inaczej. Ale dla świętego spokoju podepnę jeszcze Bursona i C-3800 do Sony identycznymi interkonektami Acrolinka, bo mam akurat dwa komplety i zobaczymy czego dokaże.

  5. Sebastian pisze:

    Witam,

    Myślę, że w dużej mierze chodzi o to, że dla DACa głównym wejściem będzie jednak w znakomitej większości przypadków, z punktu widzenia użytkownika, port USB albo FireWire (jeżeli taki posiada) ewentualnie USB -> Coaxial jeżeli ktoś dysponuje takim ustrojstwem.

    Przyczyny są proste. DACi są przede wszystkim parowane z komputerami jako źródłem. Co więcej to źródło jest kierunkiem rozwoju i jeżeli nie pojawi się jakaś magiczna alternatywa to już niedługo będzie źródłem i metodą dominującą.

    Z tych powodów, testy po USB / FW będę czytelników interesowały najbardziej a przynajmniej mnie interesują. Nie chodzi tylko o sam typ połączenia ale o wszystkie niemniej ważne sprawy towarzyszące jak drivery, ich stabilność, ich możliwości oraz współpraca z play-erami.

    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy