Dźwięk cd.
A skoro napatoczyło się nam już magiczne i otoczone zabobonną niemal czcią słowo „high-end”, poświęćmy mu chwilę tytułem dygresji.
Miało ono kiedyś w zamierzeniu odnosić się wyłącznie do wyrobów branży audio absolutnie luksusowych, takich wyrastających daleko ponad przyjęty standard i wybitnych pod każdym względem. Tego rodzaju określenia zawsze jednak szybko erodują, ponieważ istnieje w ludziach naturalna skłonność do przesady i egzaltacji, każąca im bez końca stopniować wszystkie skale. Przed II wojną światową było na przykład nie do pomyślenia, by ktoś kulturalny użył zwrotu „bardzo piękny”. Piękno było absolutem i pozostawało w dużej mierze niestopniowane. „Piękny” w sensie predykatu pozytywnie wartościującego estetycznie oznaczał kres skali, a jedynym wyjątkiem mógł być zwrot „jeszcze piękniejszy”. Tymczasem teraz wyrażeniem „bardzo piękny” operuje się na co dzień i nikt nie dopatruje się w nim wyrazu braku kulturalnego obycia. No, może prawie nikt…
Podobnie, a przy tym jeszcze szybciej, zerodował na naszych oczach także początkowo niestopniowany „high-end”. Określenie kiedyś tym mianem słuchawek innych niż klasy Orfeusza albo Sony MDR-R10 byłoby bluźnierstwem, a teraz, po tym jak ktoś pierwszy raz użył high-endu w odniesieniu do czegoś co w pierwotnym znaczeniu na pewno nim nie było (wydaje mi się, że tym czymś były słuchawki Sennheiser HD 600), wyrosły nam całe łany nauszników mniej czy bardziej high-endowych, podobnie jak wzmacniaczy, odtwarzaczy i całej tej audiofilskiej reszty, która okazuje się – jakżeby inaczej – grać w zasadzie pięknie, nawet całkiem pięknie, nie kryjmy tego – po prostu pięknie, doprawdy bardzo pięknie, wręcz przepięknie – i czort wie jeszcze jak pięknie. Trzeba zatem, chcąc nie chcąc, w ślad za tym rozszerzać także skalę high-endowości, używając zwrotów w rodzaju pomniejszy high-end, solidny high-end, wybitny high-end, ekstremalny high-end – itd. Namnożyło się tych high-endów i stanowią teraz bardziej przydomek czegoś bardzo dobrej jakości niż absolutnie wyjątkowego. Za jakiś czas ktoś pewnie wylansuje kwantyfikację wyższego od high-endu stopnia i historia ponownie zacznie zataczać koło. Tymczasem mamy całą gamę szybko pączkujących stopni piękności oraz odpowiadających im high-endów na marketingowy i recenzorski użytek.
Uwzględniając taką dewaluację i wielopostaciowość o słuchawkach Beyerdynamic DT 880 PRO można powiedzieć, że są przyzwoicie high-endowe, a na niektórych płytach potrafią być nawet czymś więcej, depcząc niemalże po piętach wielokrotnie droższym od siebie konkurentom. Gdyby bas był większego kalibru, można by nawet zaryzykować ich przynależność do high-endu wyższych niż średnie lotów. Tak jednak nie jest. Bezpośrednie porównanie utworu „Deliverance” z płyty „Antarctica” Vangelisa ukazało zarówno wyższość emocjonalną HD 650 jak i wyższość o cały stopień jakościowy Grado PS-1000 czy ATH-W5000. Takiej wyższości nie ma natomiast w utworach kameralnych; tzn. jest wyższość PS-1000 i W5000, ale nie aż o całą klasę jakościową. Sennheisery HD 650 podobały mi się zaś w takim repertuarze mniej, choć to bardziej różnica stylu prezentacji aniżeli jakości, aczkolwiek DT-880 PRO niewątpliwie dysponują precyzyjniejszą artykulacją, będącą obiektywnym atrybutem. Z drugiej strony HD 650 mają niewątpliwie bardziej spektakularny bas, co też nie jest przecież tylko subiektywnym odczuciem.
I jak Piotrze, nadal DT880 się bronią pomimo upływu czasu?
A czemu by nie miały? Nic się nie zmieniło na średnim poziomie słuchawkowego świata.
Witam,
Panie Piotrze jak oceniłby Pan potencjalną współpracę DT880 PRO ze wzmacniaczem Schiit Lyr2? Czy uważa Pan, że to mogłoby być dobre połączenie? Będę wdzięczny za komentarz.
Pozdrawiam
Witam,
Panie Piotrze jak Pana zdaniem wypadłoby połączenie DT880 PRO ze wzmacniaczem Schiit Lyr2? Chciałem również zapytać o to jak wygląda sprawa izolacji w tym modelu oraz sprawa tłumienia dźwięków wydobywających się na zewnątrz? Bliżej im w tym względzie do modeli otwartych czy raczej zamkniętych?
Będę wdzięczny za komentarz.
Są jak chodzi o głośność raczej bliższe otwartych. Do Schiita raczej polecałbym Meze Classic99, z uwagi na łagodniejsze brzmienie. Schiit ewentualnie po wymianie lamp na takie wyższej klasy. Na przykład Philips SQ.
Przepraszam za spóźnioną odpowiedź, komentarz zapodział się w spamie.
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
Jakie konkretnie słuchawki polecał byś do Lyra,tak od tych tańszych po te najlepsze ?
od najsłabszych do najlepszych z tych pasujących
Wzmacniacz jest uniwersalny i należy się wystrzegać jedynie słuchawek szczególnie pikantnych. Najlepiej grał z HiFiMAN HE-6, ale przecież nie słuchałem go z bardzo wieloma i może na przykład z Audeze LCD-3 gra jeszcze lepiej.
Bezkonkurencyjne słuchawki w przedziale do 1.200 zł (AKG K702, 712 czy Meze 99 Neo nie mają raczej czego szukać – chyba że w kategorii „nadmiar” jakiejś cechy). Co do basu, według mnie jest go tyle ile trzeba, jeśli ktoś lubi zbyt dużo basu, to go nie dostanie, ale nie czuć w tym względzie też żadnego niedostatku – określenie „nie wykazujący nadwymiarowego basu” pasuje idealnie. Nie wiem czy takie wymagające (względem konkurencji w w/w przedziale cenowym), słuchałem ich na Dragonfly Red i Black oraz Lebenie i zawsze było lepiej niż konkurencja, choć na pewno z dobrym torem jest jeszcze lepiej. Oceniam je też jako uniwersalne – jazz, rock, elektronika, klasyka brzmiały bardzo dobrze. Cokolwiek się nie słucha, można mieć tę pewność, że nie zniekształcą dzieła twórców. Odbieram je też jako dynamiczne – oczywiście nie porównując co kilkukrotnie droższych, lecz odnosząc się cały czas do przedziału tysiąc z kawałkiem.