AKG K1000 z kablem Entreq Atlantis – Konfrontacja dawnego flagowca z nowym

Odsłuch cd.

Pora na starcie nowego flagowca z wizjonerskim projektem z przed lat wielu.

Pora na starcie nowego flagowca z wizjonerskim projektem z przed lat wielu.

Zdążyłem już napisać, że nie miały te K812 takiej otwartości i wyraźnie dzieliły muzyczny obszar na prawą i lewą komorę. To wynika z ich budowy i słabszość tę względem K1000 dzielą z każdymi innymi słuchawkami. Są jednak pośród tych innych słuchawki takie, które mimo zamknięcia wokół ucha potrafią budować sceny piękne, spójne, holograficzne. Wystarcza wspomnieć o Stax SR-Ω, Grado GS1000, Orfeuszu, Ultrasone Edition 5. Lecz choć niektóre z nich, zwłaszcza Grado i Stax, dają większe od K1000 poczucie dali, to żadne nie grają w sposób tak otwarty, tak jednoznacznie na wzór głośnikowy. To się daje uleczyć płytami binaural, lecz płyt takich prawie nie ma, tak więc to żadna terapia. Względem tamtych AKG K812 scenicznie okazały się wyraźnie odstawać, a tym samym od swego flagowego poprzednika jeszcze bardziej. Dźwięk w nich się zamyka i doskonale słychać jak rezonuje z obudową.

Wszystko jedno – rozpatrywać będziemy otwarte słuchawki czy zamknięte – czuć zawsze będzie kiedy na tym się skupić, że dźwięk ma do pokonania barierę, że coś go ogranicza. Przyzwyczajamy się do tego mimowolnie i osoby obyte ze słuchawkami już na to nie zwracają uwagi, ale kiedy porównywać do K1000, rzecz momentalnie wychodzi na jaw. I nie jest to rzecz dobra – oj, nie jest. Pod tym względem K1000 wyznaczają swoisty, sobie tylko właściwy poziom, na którym bytują samotnie. Właśnie dlatego ich realizm okazuje się najlepszy. Ale nie tylko z tego powodu. Bo także najlepiej ze wszystkich słuchawek chwytają tonację – i to też słychać od razu – a także są najbardziej transparentne i jeszcze do tego z kablem Entreqa mają fantastycznie rozciągnięte pasmo, bo do zawsze strzelistych sopranów – wyjątkowo wyśrubowanych – dołącza potężny bas. Miara zejścia i potęga basu są imponujące, co jeszcze uwypuklają naturalnie duże i bliskie na pierwszym planie źródła dźwięku. Potęguje też wyjątkowa szybkość i dynamika. Potęguje wreszcie dmuchanie i ekstensja. Na to wszystko nakłada się wyjątkowo misterna rzeźba obrysu i trójwymiarowy modelunek dźwięku, dając całościową perfekcję, której zwieńczeniem jest przemożna obecność ludzkich postaci. Pozbawione odbicia od komory rezonansowej głosy ludzkie są bardziej prawdziwe i bezpośrednie niż na jakichkolwiek słuchawkach. Pojawia się magia obecności zewnętrznej, stanowiąca tak nawiasem jedno z kluczowych zagadnień filozoficznych, na którym wszyscy łamią sobie zęby, doznaje tutaj fantastycznego spełnienia.

Uwaga, przez chwilę będę filozofował. –  Jakże ja, będąc we wszystkim sobą i tylko sobą; czując wyłącznie siebie (skoro wszystkie zmysły i myśli są moje), mogę mieć wiedzę o obecności innego  – czegoś całkowicie poza mną, niezależnego, dla którego to ja jestem innością. W tym także innych jaźni. Myśl cudza w myśli mojej jest tylko pozornie oczywistością. W naturalny sposób tak postrzegamy, ale udowodnić słuszności takiej postawy się nie da. Cały zewnętrzny świat może być złudzeniem. Snem. Tak zwana realność – istnienie świata jako formy zewnętrznej oraz domniemanie materialności – jest w gruncie rzeczy aktem wiary. Dlatego śmieszni są ci wszyscy nadęci „racjonaliści”, obnoszący się ze swoją rzekomą racjonalnością, którą traktują jako zdobycz rozumu i atrybut własnej wyższości. To nieuświadomieni głupcy. Filozoficzne prawiczki, plotące o potrzebie bycia racjonalnym i oddania głosu racjonalności, o której sami nie mają pojęcia. Kiedy zaczniecie tę problematykę roztrząsać, o ile będzie się wam chciało, jaźń wasza zacznie się bronić przed przyjęciem do wiadomości postawy krytycznej, jak nazywał Kant zrozumienie faktu idealności świata; tego, że jest bardziej myślą niż rzeczą. To normalne, tak będzie. A trzeba też zauważyć, że to co w tej chwili piszę stanowi wyraz założenia, że nie jesteście mym snem, czego wiedzieć nie mogę. Podobnie jak wy (o ile istniejecie) nie wiecie o mnie, czy wam się nie śnię. To się wydaje w pierwszym oglądzie nad wyraz głupie, ale filozofia i nauka to między innymi nam oferują, że każda rzecz okazuje się pod ich lupami badawczymi całkiem inna aniżeli powszechnie się sądzi i w efekcie to pospolite sądy okazują się głupie. Dlatego nie śmiejcie się z poetów i pozostałych przeczuwających inny wygląd świata niż zdroworozsądkowy, bo jak ostrzegał Gogol, wyjść może na to, że sami z siebie będziecie się śmiali.

O klasie przewodu Entreqa nie ma co się rozpisywać - jest po prostu wybitny.

O klasie przewodu Entreqa nie ma co się rozpisywać – jest po prostu wybitny.

Rzućmy za siebie okrutną filozofię, bo dusza i zęby od niej bolą, i wracajmy do naszych słuchawek. W porównaniu z K1000 AKG K812 okazały się trochę cieplejsze i ciemniejsze, co prawdopodobnie brało się bardziej z faktu używania przez K1000 końcówki mocy Crofta niźli z samych słuchawek. Poza tym używany przez K812 kabel FAW Noir Hybrid także przyciemnia brzmienie, tak więc same słuchawki są raczej podobne, ale trzeba gwoli ścisłości odnotować, że K812 tu i teraz grały ciemniej i cieplej. Ponadto trzeba zdecydowanie stanąć w ich obronie. Z tego co napisałem dotąd ktoś mógłby wysnuć wniosek, że oto do pojedynku z potężnymi K1000 stanął słabiak niegodny nawet porównywania. Zupełnie tak nie jest. K812 wypadły rewelacyjnie, tyle że w roli zwykłych słuchawek. Zwykłych formą fizyczną – mniej czy bardziej, ale zawsze zamkniętą i nie mającą takiego rozmachu ani potęgi. Jednak same dźwięki potrafią te K812 modelować naprawdę przednio i nieznacznie tylko pod tym względem ustępowały. Na przykład gdy chodzi o oklaski czy to stepowanie. Gdyby nie to odbicie wewnętrzne w komorze rezonansowej i rozbicie prawo-lewo, byłyby całkiem blisko. Po przejściu do nich z K1000 dominowało wprawdzie odczucie zamknięcia i nie takiej przejrzystości, wszakże same dźwięki jawiły się jako misterne i dopieszczone w prawie tym samym stopniu. Nie było otwartości, nie taki rozmach, nie ta przejrzystość, ale skrupulatność muzycznego obrazu i maestria generowania dźwięków na koncertowym poziomie. Także scenę potrafiły K812 konstruować ciekawą; z dalekim odejściem, wysoką w pionie, wyraźnie dającą odczuć co bliskie, co odległe. Tyle że na tle K1000 scena ta była jawnie sztuczna, wręcz rażąca sztucznością, z dominującym własnym aranżem. Drażniąca słyszalnym echem wewnętrznym i brakiem krzyżowego słyszenia kanałów. Wyłącznie to dokuczało oraz brak tej miary transparencji. On najbardziej. Lecz podobnie nienaturalne są skonfrontowane z K1000 sceny każdych innych słuchawek, choć tacy spece od scenografii jak GS1000 czy E5 potrafią bronić się magicznością i holografią, a tego u AKG K812 trochę brakuje i za to się one nie schowają.

Przy okazji zwrócę raz jeszcze uwagę na kluczową rolę tytułowego kabla. Pisząc porównanie z „Trójboju na szczycie” wyżej stawiałem scenę GS1000 od tej z K1000, bo te ostatnie jawiły się jako bardziej powszednie. Z lepszym kablem już tak rzecz nie wygląda i techniczna przewaga dawnego flagowca AKG staje się mocno widoczna. Pod względem scenicznym w sensie naturalności nic w słuchawkowym świecie nie może się z nimi równać. Poprawa sceny, doprowadzenie jej do perfekcji dzięki poprawie samego dźwięku, to zatem kolejny wkład tytułowego kabla.

Na sam koniec taka uwaga, że przeglądając własną recenzję AKG K812 miałem bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony wiem, że napisałem prawdę i w teście tak właśnie grały. Z drugiej słuchane potem, także na okoliczność tego porównania, zagrały zupełnie inaczej. Nie tak krystalicznie i eterycznie, tylko ciemniej, gęściej, masywniej. To po części zasługa innego kabla od FAW, ale tylko po części. Dojrzewają trochę jak wino, stopniowo nabierając nasycenia i substancji. Trudno zarazem powiedzieć co lepsze. Czy bardziej żałować przejściowej eteryczności i struktury kryształu, czy cieszyć się substancjalnością i piękną formą wbitych już w konkret dźwięków. Nie umiem zdecydować.

Co się zaś tyczy wewnętrznej rywalizacji AKG, to wydaje się, że tylko "standardowa" konstrukcja K812 uniemożliwia im nawiązanie równorzędnej walki. W swojej klasie to jednak słuchawki wybitne.

Co się zaś tyczy wewnętrznej rywalizacji AKG, to wydaje się, że tylko „standardowa” konstrukcja K812 uniemożliwia im nawiązanie równorzędnej walki. W swojej klasie to jednak słuchawki wybitne.

Wiem natomiast, że po części także dlatego AKG K1000 są lepsze, że potrafią łączyć super przejrzystość i lotność z masywnością i konkretem. Więcej mają wiatru w sopranach i masy w partiach basowych. Zdecydowanie więcej też prawdziwości. Dlatego są najlepsze i dlatego na żadne bym ich nie zamienił. Absolutnie żadne. Takie ze zwykłym kablem – być może, takich z Atlantisem – na pewno nie. Chytra komercja podpowie, że pozyskanego drogą wymiany Orpheusa można sprzedać, kupić K1000 i kabel, a zdobyte tą drogą pieniądze w kieszeń i hajda w świat hulać. Ale przecież nie o to chodzi. Zarazem posiadając Orpheusa albo R10 także czułbym się całkowicie spełniony. Nie odczuwam jedynie potrzeby zamiany jednej perfekcji na inną.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

20 komentarzy w “AKG K1000 z kablem Entreq Atlantis – Konfrontacja dawnego flagowca z nowym

  1. MIROSLAW FRACKOWIAK pisze:

    Widze ze posiadamy najlepsze sluchawki na swiecie Piotrze, czyli K-1000 z tym kablem tez maja jak piszesz jakosciowo najlepszy bas,moje sluchawki posiadaja wspominany przez Ciebie slynny kabel:

    http://www.6moons.com/audioreviews/stefanaudioart2/k1000.html

    i z nim graja wspaniale,ciekawe sa twoje uwagi i zdjecia jak mozna wykonac tuning K-1000, zeby lepiej graly i lezaly wygodniej na glowie.
    Nic dodac, nic ujac,tylko dla tych co jeszcze nie maja tych sluchawek tylko kupowac, bo jakosc-cena najlepsza na swiecie.
    Musze tez pochwalic sie ze moj wspanialy Cary na lampe 300B napedza najlepiej muzycznie grajace kolumny na swiecie czyli Goodmansy Twin Axiette 8 (16-ohm) wykonane przez Janusza Sikore, te same ktore graly w pokoju W.Szemisa a ktore opisywales w swojej recenzji z AS w Warszawie i ktorymi sie tak zachwycales:

    http://hifiphilosophy.com/wp-content/uploads/2014/11/Audio_Show_2014_035_HiFi-Philosophy.jpg

    Tak ze posiadam dwa najwieksze skarby, czyli najlepsze sluchaki K-1000 i najlepsze muzycznie grajace kolumny Goodmansy,spenilem swoje marzenie,napedzane przez moja swietna integre Cary 300B, ktora byla kupowana od samego poczatku z mysla o napedzaniu sluchawek i kolumn:

    https://www.youtube.com/watch?v=YeTT8tyeD7Y&feature=related

    Tutaj Goodmansy J.Sikory grajace w jego pokoju,gdzie uwazam gral najlepszy muzyczny tor odsluchowy jaki slyszalem w swoim zyciu i najpiekniej grajacy na tej wystawie,wszystko w tym torze zostalo wykonane przez J.Sikore,chcialbym w przyszlosci miec caly ten tor w swoim domu:

    http://www.6moons.com/industryfeatures/poland2014/audio.allmet.png
    http://lajf.info/wp-content/uploads/2014/08/IMG_3552-2.jpg

    1. Piotr Ryka pisze:

      Cieszę się Mirku, że jesteś audiofilsko spełniony. Gratuluję i głośników, które faktycznie grały na AS rewelacyjnie, i słuchawek.

  2. Piotr pisze:

    Panie Piotrze na ebay sa do sprzedania nowe podobno akg k1000,jesli panda to interesuje.Z Stanów Zjednoczonych.Łaczna cena z podatkiem to ok 2500 dolarów.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za informację, ale jedne mi chyba wystarczą. I tak bardzo rzadko ich słucham, bo nie mam kiedy. Tyle jest spraw związanych z pisaniem recenzji i tyle obowiązkowych odsłuchów, że na inne rzeczy czasu mało zostaje. Ale może kto inny skorzysta, tylko o kabel Entreqa do nich może być trudno.

    2. Alex pisze:

      Wow, zdaje się jeszcze nie tak dawno chodziły po 2500… polskich złotych.

  3. Paweł pisze:

    Patrząc na ocieplanie brzmienia z wraz z wpływem czasu k 812 czy lepszy był by inny kabel od forzy?
    Zastanawiam sie jeszcze nad wyborem między k812 a Focal Elear do ak kann jako główne. Głównie slucham synth pop, klasycznej elektorniki i alternatywy. Prosze o doradzeniu w wyborze i przemyslenia na temat kabla do k 812
    Pozdrawiam 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie powiem czy do KANN lepsze będą K812, czy Elear, bo nie porównywałem. W ciemno dla siebie kupiłbym AKG, lecz to niczego nie przesądza.

      Lepszy kabel niż Forza? Można, ale ta przyjemność dużo kosztuje. Tonalium albo Kimber na przykład.

  4. Paweł pisze:

    *ak kann jako główne źródło.

  5. Psychedelic Warrior pisze:

    Czy słyszał Pan o tym projekcie Panie Piotrze? http://mysphere.at/
    Niby robią to inżynierowie odpowiedzialni za AKG K1000 więć może być dobrze! Cena ma być pomiędzy 3.5k a 4.5K Euro jednakże …

    1. Piotr Ryka pisze:

      To już chyba nie pierwszy zapowiadany następca. Oby tym razem się udało. Znakomicie, że powstają, ale poznamy drzewo po owocach. Dzięki za link. Słyszałem, że coś się dzieje, ale strony nie znałem.

  6. Stefan pisze:

    Piotrze ten Atlantis to czysta miedź, co byś polecał do rekablowania K1000?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dlaczego czysta miedź? Był rozbierany; żyły + są srebrne w teflonowej osłonie.

      Poleciłbym oczywiście jego. Różnica względem oryginalnego jest szokująca. Erzacem może być Tonalium.

  7. Przemysław pisze:

    Panie Piotrze,

    w przypadku wpływu wydobywania potencjału słuchawek za sprawą kabli muszę się zgodzić. W tej chwili stałem się posiadaczem dwóch, które pomogły rozwinąć moim finalom skrzydła. Jednym z nich jest firmowy, posrebrzany FA, który nadaje przekazowi wspaniałej zwiewności, szybkości, napowietrzenia, a drugim eufoniczny, niesamowicie bogaty brzmieniowo, nasycony, nadający wspaniałej głębi źródłom Entreq Apollo. Aż do wczoraj nie wierzyłem, że przewód może w tak dużym stopniu wpłynąć na brzmienie. Miałem do tej pory srebrny Lavricables do NH oraz hybrydę DIY do focali/finali. Wpływ był bardzo delikatny, wręcz na granicy percepcji. W tym wypadku zmiany są takie, jakbym dokonywał poważnych ingerencji w moim torze. Porównywałem jeszcze z trzema innymi, przepinałem możliwie jak najszybciej, odsłuchiwałem wielokrotnie te same, najlepiej znane mi utwory i powtarzałem cały czas, że to nie może tak zmieniać brzmienia. Jednak to nic nie zmieniło. O ile w pozostałych trzech przewodach różnice były niewielkie w porównaniu do stocka, to te dwa wprowadzały zmiany ponad to, co można przypisać zwykłej działaniu wyobraźni. Po wpięciu dźwięki ożywały, stawały się masywniejsze, bas potężniał, cała średnica zaczynała iskrzyć, głosy nabierały głębi, naturalności, wypełnienia, a po wpięciu FA wzrastała szybkość przejrzystość, powiększała się scena, kontury dźwięków stawały się wyrazistsze… Jestem w szoku, ale też niesamowicie szczęśliwy, bo moje ulubione nagrania jeszcze nigdy mnie tak nie zachwycały. Dziękuję za interesujące ostatnie wpisy i życzę miłego weekendu!!!

    1. Piotr Ryka pisze:

      Cieszę się z tej poprawy i faktu, że niekoniecznie zmiana aż całych słuchawek jest drogą do sukcesu. Z pewnym oczywiście uproszczeniem można powiedzieć, że prąd w kablu „dzwoni” i w każdym dzwoni inaczej. W słabych przewodach bezdźwięcznie w dobrych dzwonowo. Dla AKG K1000 ma to gigantyczne znaczenie, ponieważ decyduje o posiadaniu przez nie lub nie właściwej postaci basu. Na rynek wypuszczono je z kablem, który bas zjada, podczas gdy sami twórcy (na pewno posługujący się innym okablowaniem) twierdzili, że to słuchawki o wyjątkowo naturalnym basie. I niewątpliwie słusznie, ale kto kabla nie zmieni, nie będzie chciał w to wierzyć.

  8. Marcin S pisze:

    Panie Piotrze . Prosze polecić mi kogoś kto sprawnie przeprowadzi recabling K1000 . Mam kabel Forza Noir Hybrid ale nie wiem gdzie się z tym udać.
    Z góry dziękuje

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tel. 734 147 746

  9. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,
    chciałem Pana zapytać o dobór wzmacniacza pod akg k1000. Lata temu jak mieszkałem jeszcze w Krakowie słuchałem w sumie trzykrotnie tych słuchawek u Pana i pozostawiły po sobie wrażenie najlepszych słuchawek, jakie słuchałem i obecne odsłuchy abyssów czy susvar tego nie zmieniły, powiem nawet – co może zabrzmieć jak bluźnierstwo – że podobały mi się bardzie niż słuchane raz także u Pana sony r-10 (które miał Pan pożyczone od znajomego o nicku Wiktor). Wiem, że ma Pan je podpięte pod końcówkę mocy, podówczas wzmacniacze słuchawkowe nie oferowały aż tak dużej mocy. Obecnie są już wzmacniacze stricte słuchawkowe, które moc mają sporą, np. schiit ragnarok 2 (20 w) czy bliss od holo audio (15 w), to rzecz jasna przy impedancji na poziomie 16-32 ohm, a akg mają 120. Jest też szereg dobrych wzmacniaczy zintegrowanych (przedział cenowy od kilku do kilkudziesięciu zł) z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym, które pozwalają na podpięcie akg pod wyjścia przeznaczone do podpięcia głośników. Dopytuję, bo posiadam także stare utopie, które bardzo lubię, stąd wzmacniacz, który nadałby się do jednych i drugich byłby preferowany. Są obecnie wzmacniacze przeznaczone dla słuchawek i głośników jak riviera Labs acc-10 czy ENLEUM AMP-23R, ale to już dla mnie jest za droga półka cenowa za sam wzmacniacz. Obecnie cały tor sprzedany poza utopiami, więc mogę sobie pozwolić na wybór bez oglądania się na inne elementy toru. Zdecydowanie preferowałbym tranzystor.
    pozdrawiam serdecznie,
    Marcin
    p.s. pamiętam, że wymiana kabla to mus, a także o możliwości zdjęcia przednich grillów.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tu nie ma co się wiele zastanawiać, proszę przeczytać: https://hifiphilosophy.com/recenzja-ear-yoshino-v12/?caly-artykul=1

  10. Marcin pisze:

    Panie Piotrze,

    Chciałbym skorzystać, jeśli można, z Pańskiej wiedzy oraz znajomości K1000 i zapytać, jaki tranzystorowy wzmacniacz do 10k zł by Pan do tych słuchawek polecił? wzmacniacz ma być możliwie neutralny.

    Z audiofiskiego hobby przenoszę się na hobby tworzenia muzyki oraz mastering własnej twórczości – jest to muzyka orkiestrową, filmowa, więc detal i przestrzeń musi ów wzmacniacz mieć na poziomie.

    Nie chcę lamp, gdyż wzmacniacz będzie na chodzie po kilka godzin dziennie.

    Czy byłby Pan uprzejmy polecić mi kierunek poszukiwań? Wstępnie myślałem o jakimś starszym wzmacniaczu od Pass lub nawet jakąś jego repliką.

    Z góry dziękuję i serdecznie pozdrawiam!

  11. Piotr+Ryka pisze:

    Jak nielampowy, to może Sugden Audio A21 Pure Signature. Ewentualnie ten ostatnio recenzowany dzielony HEED, albo z tańszych SMSL VMV A2.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy