Recenzja: Accuphase DP-700 SACD

Odsłuch cd.

DP-700-02Poniżej tej plastycznej góry lokuje się nie mniej plastyczna średnica, o jak już mówiłem scenicznej tendencji do umieszczania i porządkowania wszystkiego przed słuchaczem, bez zbytecznego rozbiegania się na boki. Pierwszy plan okazał się przy tym stosunkowo odległy, na pewno odleglejszy niż w Cairnie, co utrudniało mi trochę, prawdę powiedziawszy, nawiązywanie uczuciowego kontaktu z muzyką. To wszakże zapewne ustępuje w miarę zżywania się z tym sposobem prezentacji, czego niestety nie dane mi już było doświadczyć osobiście.
Rekompensując niejako ten dystans – powzięty z pewnością w trosce o prawidłowe kształtowanie sceny – oferuje Accuphase niezwykłe bogactwo samego dźwięku. Pyszni się on i czaruje, a gęstość jego barw wymaga wyboru wzmacniacza o naturalnej tonacji, wyzbytego podkolorowań, których sam odtwarzacz ma zapas wystarczający, by umilić nawet bardzo jałowo brzmiące nagrania. Na całe szczęście dźwięk DP-700 nie jest przy tym tłusty, czego nie lubię, tylko raczej aromatyczny. Bukiet ma przebogaty jak najlepszy burgund i takąż gładkość. Zmienia się to odrobinę na płytach SACD, gdzie górne rejestry stają się bogatsze informacyjnie, co rodzi efekt chropowatej tekstury, której na tradycyjnych CD nie zarejestrowałem. Tam, pod nieobecność lupy informacyjnej, gładkość zastępuje tłoczoną teksturę, ale oczywiście kosztem bogactwa.
Brzmienie całościowo jest zgodne z wizerunkiem szkoły – minimalnie słodkawe, nader barwne, ale nie ocieplone. Przy pewnych konfiguracjach lampowych udało się nawet uczynić je chłodnym, od czego czym prędzej uciekałem, jako że do stylu Accuphase zupełnie to nie pasowało. Najlepsze okazuje się minimalne ocieplenie, pewne rozjaśnienie oraz unikanie dalszego łagodzenia góry i zmiękczania czegokolwiek, pozwalające uzyskać odpowiednią komplementarność i ustrzec się zbytecznych odchyleń od prezentacji w pełni autentycznej. Zaburzyć piękno brzmienia DP-700 nieodpowiednią resztą toru jest bowiem wyjątkowo łatwo; stosunkowo łatwo też jednak je utrwalić, w każdym razie Twin-Head jakoś temu podołał.

DP-700-05Został nam w takim razie do odpracowania jeszcze dolny skraj, ten ukochany przez jakże liczne audiofilskie gremium bas. Przy wymienionych już walorach brzmieniowych DP-700 trudno by był on inny niż znakomity. Czerń, gęstość i głębia dźwięku muszą mu służyć i oczywiści służą. Bas ma jednak także własne wymogi; nade wszystko punktowość, energię i twardość. Czy są one w tym odtwarzaczu właściwe? Tak, są, ale nie w jakimś zjawiskowym wymiarze, gdyż Accuphase lubi nade wszystko uprzestrzenniać i łagodzić, co służy znakomicie wysokim tonom, ale nie daje się do końca pogodzić z uderzeniową twardością werbli. Nie znaczy to wcale, że można się do jego basu pod jakimkolwiek zasadniczym względem przyczepić. Po prostu nie robi aż takiego wrażenia jak elegancja góry i wysmakowanie średnicy, a w każdym razie nie w ramach tej lampowej konfiguracji, którą pośpiesznie wyselekcjonowałem jako całościowo najstosowniejszą. Poza tym trzeba także przywyknąć do większej niż zazwyczaj ilości informacji przestrzennej, którą w zakresie niskich tonów (jak i we wszystkich pozostałych) od DP-700 otrzymujemy. Jest przez to inaczej niż na przeciętnych czy nawet bardzo dobrych odtwarzaczach zwykło bywać i z tym wykwintem trzeba się stopniowo oswajać w nim się rozsmakowując, a nie wypatrywać jedynie spotęgowania cech dynamicznych – „Bo skorośmy tyle wydali, to niech się teraz mury walą”. W zamian, dzięki ogólnej kulturze dźwięku, można sobie pozwolić na wyjątkowo głośne granie bez narażenia na kontakt z brzmieniową ordynarnością, a duża głośność to jak wiadomo fundament rockowego grania.
A skoro już o dynamikę zawadziliśmy, powiedzmy sobie jeszcze, że jest taka jakiej należałoby oczekiwać, czyli nie dająca widocznych ograniczeń. Może nie aż fenomenalna i nie aż powalająca, ale tak dobra, że nie odstaje od ogólnie bardzo wysokiego poziomu całości.
Należy przy tym zwrócić szczególną uwagę na fakt, iż mimo całej stojącej za nim kultury brzmienia i upiększającej magii, DP-700 ma wyjątkowo dużo do powiedzenia o jakości płyt które obsługuje, bo chociaż nawet najsłabsze czyni dobrymi, nie zapomina też dokładnie zrelacjonować, o ile te dobre są lepsze. Szczególnie dobitny wyraz znajduje to w ilości obecnego powietrza oraz całościowej brzmieniowej aurze. Niektóre nagrania dosłownie oddychają, żyją, magnetyzują, aż wręcz parują, przytłaczając jakością i spychając prezentację Cairna na dalekie pobocze. DP-700 uwidacznia też namacalną wyższość formatu SACD nad CD, w którą niektórzy zdążyli już zwątpić, a której odzwierciedleniem jest przede wszystkim bogactwo górnych i dolnych rejestrów oraz całościowa dynamika.

Bardzo ważna uwaga

Powyższą opinię, jak już na samym początku zastrzegłem, wyprowadziłem z urządzenia grającego mniej niż 100 godzin, zatem właściwie bezprawnie i dalece zbyt pośpiesznie. Dodatkowo dokonało się to w oparciu jedynie o system słuchawkowy, czyli raczej efemerydę niż zasadniczy sposób audiofilskiej prezentacji.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Accuphase DP-700 SACD

  1. Włodek pisze:

    Witaj Piotrze ponownie 🙂
    Zastanawiam się dlaczego zostawiłeś sobie ten odtwarzacz Accupase 700 jako osobistą referencję mimo niezbyt entuzjastycznej opinii o nim którą zamieściłeś powyżej. Co Cię skłoniło do zakupu tego a nie innego odtwarzacza CD ?
    Pozdrawiam i mam nadzieję do zobaczenia w sobotę 🙂
    Włodek Łuczyński

  2. PIotr Ryka pisze:

    Odtwarzacz sprawdza się bardzo dobrze. DP-800 i DP-900 są wprawdzie lepsze, no ale ceny… Poważną alternatywą jest Audio Research CD9, lecz nie miałem na niego atrakcyjnej oferty. Podobnie na dzielonego Metronome czy któregoś dCS. To wszystko jest ekstra liga i bardzo wysoki poziom cyfrowej analogowości, a różnice zawsze są na zasadzie: jedno lepsze a drugie gorsze. W rezerwie pozostaje podrasowany Cairn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy