Recenzja: Accuphase DP-700 SACD

Odsłuch

Część pierwsza – całkiem przed wygrzaniem

Wszystko to jednak nie ma takiego znaczenia jak właściwości brzmieniowe, bo żaden złoty panel oprawny nawet w najszlachetniejsze drzewo nie załagodzi irytacji wywołanej złym brzmieniem urządzenia za tyle pieniędzy. W tym przypadku złe będzie oznaczało oczywiście wszystko co nie jest fenomenalne, bo jakżeby inaczej?
Nim przejdę do opisu właściwego muszę się zastrzec, że odsłuchiwany egzemplarz był wcześniej niemal całkowicie nie używany, a cztery dni, przez które go miałem, to dalece zbyt mało, by tą jakże istotną zaległość nadrobić. Musicie zatem założyć, jak i ja zakładam, że ujawnił jedynie pewien fragment drzemiących w nim możliwość, resztę pozostawiając szczęśliwemu przyszłemu nabywcy.

DP-700-01Opis brzmienia ma według mnie sens jedynie w jakimś porównaniu, bez którego drażni jałowością niestosownego dla tego rodzaju przedsięwzięcia wyobcowania. Nie jest to wszak ontologia ani czysta matematyka, zmagające się z absolutem.
Porównanie takie w moim przypadku mogło się ograniczyć do własnego modyfikowanego Cairna, grającego na poziomie urządzeń z okolicy dziesięciu tysięcy złotych. Nie wypadał on źle w konfrontacjach z reprezentantami tak szacownych marek jak Wadia czy Audio Aero, toteż nie muszę się raczej go wstydzić, a że ostatnio własny system sprawiał mi naprawdę wiele radości, a także innym się podobał, ciekawość jego uzupełnienia odtwarzaczem z najwyższej półki była wyjątkowo duża.
Jaka zatem objawiła się odmienność brzmienia mego słuchawkowego zakątka ze złotym smokiem Accuphase w roli źródła?
Opowiem po kolei, ponieważ tak lubię.

Przywiózłszy odtwarzacz z miejsca go wpiąłem, a dzięki życzliwości pana Roberta mogłem to uczynić przy pomocy znakomitego kabla RCA –  Acrolink 7N-2500 – wartego według cennika 12 900 zł. Jest to, zaznaczmy, kabel miedziany.
Jak już na forum Audiohobby napisałem, pierwsze wrażenie nie okazało się jednak, wbrew bardzo dużym oczekiwaniom, jednoznacznie satysfakcjonujące. Dźwięk był zbyt mroczny, jakby trochę stłumiony i dziwnie przy tym odległy. Przyczyn takiego stanu rzeczy mogło być wiele: ogólne niewygrzanie, zbyt krótka praca od włączenia, a także niedopasowanie do lampowego ustawienia podpiętego wzmacniacza słuchawkowego ASL Twin-Head, dobranego pod kątem współpracy z używanym na co dzień Cairnem. Mogło się na to składać oczywiście wszystko to razem, a w grę wchodziło jeszcze moje przyzwyczajenie do sposobu prezentacji własnego systemu.
Nie mając wpływu na inne parametry, zabrałem się w tej sytuacji co rychlej do próbowania różnych zestawień lampowych, i niemało z tym było roboty, jako że jedne lampy odpadały na dobre, a do innych trzeba było wracać, co przy kombinowaniu z aż pięcioma parami odmiennych rodzajów, z których każdy posiadał kilka możliwych obsad, dawało naprawdę spory wachlarz możliwości. Ostatecznie udało mi się po kilu godzinach wyszukać coś znacznie stosowniejszego aniżeli stan wyjściowy i teraz mogłem już w jakim takim spokoju ducha zabrać się za odsłuchy, obserwując zachodzące względem własnego źródła różnice i ciesząc się zyskiwanymi doświadczeniami. Banalna acz niezbędna jest konstatacja, że każdego kolejnego dnia brzmienie Accuphase stawało się coraz lepsze. Cóż, odtwarzacz się wygrzewał (w ogóle go nie wyłączałem), a ja się z jego brzmieniem coraz bardziej oswajałem. Finał tego procesu okazał się wyjątkowo spektakularny, choć zarazem bardzo irytujący. Ale o tym na koniec.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Recenzja: Accuphase DP-700 SACD

  1. Włodek pisze:

    Witaj Piotrze ponownie 🙂
    Zastanawiam się dlaczego zostawiłeś sobie ten odtwarzacz Accupase 700 jako osobistą referencję mimo niezbyt entuzjastycznej opinii o nim którą zamieściłeś powyżej. Co Cię skłoniło do zakupu tego a nie innego odtwarzacza CD ?
    Pozdrawiam i mam nadzieję do zobaczenia w sobotę 🙂
    Włodek Łuczyński

  2. PIotr Ryka pisze:

    Odtwarzacz sprawdza się bardzo dobrze. DP-800 i DP-900 są wprawdzie lepsze, no ale ceny… Poważną alternatywą jest Audio Research CD9, lecz nie miałem na niego atrakcyjnej oferty. Podobnie na dzielonego Metronome czy któregoś dCS. To wszystko jest ekstra liga i bardzo wysoki poziom cyfrowej analogowości, a różnice zawsze są na zasadzie: jedno lepsze a drugie gorsze. W rezerwie pozostaje podrasowany Cairn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy